Rozdział 25

866 38 64
                                    


" Miłość jest piękna tylko wtedy, gdy obie strony mają do siebie zaufanie i są w stanie dać sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa" *


Vincent


Minęły trzy pierdolone tygodnie, dwadzieścia jeden dni piekła, odkąd moja żona opuściła Włochy. Przez ten czas nie byłem w stanie skupić się na niczym. Chodziłem nabuzowany jak pierdolona tykająca bomba. Nawet codzienne wizyty w klubie, alkohol i dymanie panienek nie pomagało pozbyć się tego jebanego bólu. Kurwa, gdybym mógł wyrwałbym sobie serce z piersi, by przestać czuć. Ale były też plusy, dla wrogów byłem bezwzględny. Tak. Wróciłem do starych nawyków, seks i śmierć, tak teraz wyglądało moje życie. Czy było mi dobrze? Chuj wie, narzekać nie mogłem. Jedynym problemem była moja siostra. Od wyjazdu Oliwii nie odzywała się do mnie nawet słowem. Spodziewałem się codziennych wrzasków i pretensji, a tu takie zaskoczenie. Po woli zaczynało mnie to wkurwiać. Zawsze byliśmy z Angel blisko, nigdy nie zamykała się w sobie, była radosna i zawsze opieprzała mnie gdy miała ochotę, a ja mimo, że gotowałem się w środku zawsze jej ulegałem. Teraz się zmieniła. Była smutna, nieobecna, nawet latanie na te pierdolone pokazy nie przynosiło jej już radości. Luigi też odsunął się ode mnie. Nasza relacja zawsze była przyjacielska, oczywiście kiedy było trzeba, zachowywaliśmy relację szef - podwładny, ale zawsze mówił mi co myślał prosto w twarz. Teraz wykonywał polecenia i nawet rzadko chodził z nami do klubu, a jeśli już to wypijał kilka drinków i wracał do domu. Tylko Matteo wydawał się być zadowolony ze zniknięcia Oliwii z mojego życia, co też mnie wkurwiało. Pierdolony rollercoaster i tak źle i tak chujowo. Mała Esposito nadal przebywała w Palermo szlajając się po klubach i upijając do nieprzytomności. Na szczęście była tak łaskawa i ograniczyła się tylko do tych które należały do mnie lub Francesco więc była dobrze pilnowana. Staremu musiałem zdradzić jej miejsce pobytu, ale gdy już obrzuciła mnie wszystkimi możliwymi przekleństwami dotarło do niej, że ojciec nie zabierze jej z naszego terenu do puki sama nie zechce. Taki mój mały prezent za jej udział w szopce przed moją żoną. Spotkałem się z tym starym zboczeńcem i wyjaśniłem mu, że ma odwołać ten pierdolony ślub, a w zamian zyska sojuszników we mnie i Benottim. Zgodził się od razu nie pytając nawet czy do czegoś wykorzystujemy jego córkę, miał to totalnie w dupie. Małolata wpadała od czasu do czasu do rezydencji i opierdalała mnie chuj wie za co, a potem trzaskała drzwiami i wychodziła. Nadal szukaliśmy osoby która zleciła na mnie zamach ale bez skutku. Podpisałem kilka lukratywnych kontraktów w Nowym Jorku, a pod koniec grudnia miałem udać się tam na świąteczne przyjęcie charytatywne wydawane co roku. Byłem pewien że spotkam tam Iwanowa, co prawda interesy z nim zakończyłem, ale jako, że podejrzewałem go o ten jebany zamach chętnie zamienię z nim kilka słów w cztery oczy. Tak więc pierdolona idylla. Tylko dlaczego cały czas czułem, że moje życie nie ma sensu? Odpowiedzi na to pytanie bałem się bardziej niż prostaty. Zastanawiałem się czy, ta która nadal spędzała mi sen z powiek nadal o mnie myśli. Wiedziałem, że przebywa w Polsce, znałem nawet jej adres i wiedziałem, że jeździ z tą całą Gośką do ginekologa. Zawsze wiedziałem, że ta jej koleżaneczka to mała ździra i w końcu wpierdoli się w tarapaty. A tu proszę ciąża, a faceta brak, jakie to przewidywalne. Często zastanawiałem się po chuj kazałem zebrać te wszystkie informacje na temat mojej żony, ale to co podsuwał mi rozum odsuwałem daleko od siebie. Pierdolona miłość nadal robiła ze mnie mięczaka. Miałem się zemścić, zniszczyć ją i sprawić by wróciła tu i na kolanach błagała o litość, a zamiast tego wysłałem jej ochronę i co tydzień dostawałem raport i nowe zdjęcia. Wkurwiało mnie tylko to, że nadal nie namierzyłem mojego braciszka, skurwiel zapadł się pod ziemię. Nie odzywał się nawet do Angel, co było kurewsko dziwne. Próbowałem go wywabić z nory w której się ukrył, ale na próżno. Przejąłem kilka jego firm, co prawda nie do końca legalnie, ale kto by dbał o takie szczegóły. Kazałem podpalić nawet jeden z jego hoteli na Kanarach, bo tam podobno ostatnio był widziany, ale to też nic nie dało. Zamknąłem komputer i nalałam sobie drinka. Wychyliłem szklankę i wyszedłem z gabinetu. Udałem się na górę i przekręciłem klucz w zamku. Po wyjeździe Oliwii przeniosłem się do innej sypialni, a ta została zamknięta i nikt nie miał prawa tu wchodzić, oprócz mnie. Przychodziłem tu codziennie od pierdolonych trzech tygodni. Wdychałem jej zapach i wracałem myślami do chwil kiedy moje życie miało sens. Marzyłem, że założę z nią rodzinę, będę miał syna i wszystko kurwa szlak trafił. Po tym wszystkim co mi zrobiła nadal nie mogłem wyrzucić jej z serca i głowy. Standardowo po emocjonalnym wpierdolu jaki sobie fundowałem zamykałem sypialnie na klucz i jechałem zalać się w trupa i tak codziennie. Po woli zaczynałem przerażać sam siebie.

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Where stories live. Discover now