Rozdział 33

1.1K 75 604
                                    

Słyszę czyjś donośny krzyk. Wiązanka wyzwisk. Kolejny krzyk.

Zaskoczony orientuje się, że owe niepohamowane wrzaski należą do mnie samego. Są pełne nienawiści oraz krzywdy, której nie zdawałem sobie sprawy w sobie dusić aż do tego krytycznego momentu.

Momentu, w którym przed moimi oczami, dosłownie na wyciągnięcie ręki, stał mężczyzna odpowiedzialny za losy kobiety, która dała mi życie.

Słyszę przyspieszony galop mojego serca, a także adrenalinę krążącą w żyłach.

A potem moja pięść ląduje na jego szczęce. Uderzenie było na tyle mocne, że dało się usłyszeć nieprzyjemny dźwięk łamania kości, a ja z zadowoleniem stwierdzam, że jest to najbardziej satysfakcjonująca rzecz na świecie.

W tym momencie nie potrafiłem nad sobą zapanować. Nie czułem żadnych zachamowań, żadnych wyrzutów. Jakby moje dotychczasowe ja skryło się głeboko, a nieznana, mroczniejsza i bezlitosna strona wreszcie uwolniła się z uśpienia, aby wyłonić się na światło dzienne.

Jedyne co krążyło mi po głowie to chęć zemsty, a ciało domagało się krzywdy.

Cios pogania cios. Piszczy mi w uszach, obraz staje się rozmazany.

Nie wiem gdzie się znajduje, co się wokół mnie dzieje. Jedyne czego pragnę, to żeby ten skurwysyn zapłacił za śmierć Lilith.

Nagłe szarpnięcie w tył sprawia, że wracam do rzeczywistości.

- Co tu się do cholery dzieje ?! - wrzeszczy znajomy głos.

Zaraz potem dochodzi czyjeś bolesne stęknięcie.

Kręcę głową w zamiarze pozbycia się nadmiaru przytłaczających myśli, po czym otwieram oczy i pierwsze co widzę to zszokowane, zielone tęczówki. Tęczówki, których nie pomyliłbym z żadnymi innymi. Czysta zieleń, w którą mógłbym bezkarnie wpatrywać się nieskończenie długo.

Cole.

Co tutaj robi Cole ?

Co się właściwie dzieje ?

- Jay ? - podchodzi bliżej, dalej jednak trzymając pewien dystans. - Słyszysz mnie ?

Moja klatka piersiowa unosi się i upada z każdym wdechem. Wzdrygam się, a następnie gorączkowo rozglądam wokół korytarza szkolnego.

Dopóki moje spojrzenie nie pada na leżącą na podłodze postać mężczyzny.

Shane.

Przyglądam się mu dokładniej, a kiedy dociera do mnie stan w jakim się znajduje, wytrzeszczam szeroko powieki.

Cała jego twarz jest poturbowana. Z wargi, nosa, a także łuku brwiowego sączą strugi krwi. Ledwo potrafię go poznać, w tak okropnym znajduję się aktualnie stanie.

Podniósł się do siadu ciężko dysząc. Uniósł dłoń, po czym opuszkami palców przejechał po wargach. Spojrzał na swoją pokrytą krwią dłoń, a chwile później na mnie.

Cofam się do tyłu, aż natrafiam na ścianę i mimowolnie przykładam dłoń do ust.

Jednak zauważam kątem oka, że coś jest nie tak. Spojrzałem na wyciągniętą rękę i omal nie wydałem z siebie okrzyku przerażenia.

Ona również była pokryta ciemnoczerwoną cieczą.

- Jay, spójrz na mnie. - mówi dalej Cole, ale całkowicie nie zwracam na niego uwagi. Mam wrażenie, że zwraca się do całkowicie innej osoby.

Zerkam na granatowowłosego chłopaka, a potem ponownie na swoje palce.

Ja mu to zrobiłem ?

Czuje ciepłą dłoń na ramieniu, ale strząsam ją jak najszybciej.

A Teacher || BruiseshippingDove le storie prendono vita. Scoprilo ora