Rozdział 5

1.6K 115 47
                                    

- No i wtedy zaprosiłem ją na randkę ! Czy to nie cudowne ? Tyle czasu się na to zbierałem i w końcu mi się udało. A ona się zgodziła ! - trajkotał szarowłosy bez przerwy, a ja przytakiwałem i pomrukiwałem w międzyczasie, chociaż nawet nie pamiętam kiedy zaczęła się nasza konwersacja.

Ash dalej coś opowiadał z błyskiem w szarych oczach i chciałem chociaż udawać, że jestem zainteresowany tym co mówi, ale przed oczami bez końca stawał mi obraz przytulonej do nauczyciela historii kobiety i chciało mi się jedynie płakać.

To tak cholernie żałosne, że w ogóle wylałem jakiekolwiek łzy z tego powodu, ale zależało mi na nim. Niby wiedziałem, że nawet nie powinienem o tym myśleć to w sytuacji, kiedy zobaczyłem na własne oczy, że to się nigdy nie wydarzy, oczy same zachodziły mi łzami i miałem ochotę leżeć i nic więcej nie robić, tylko użalać się nad sobą.

A fakt, że za chwilę miałem przez 45 minut siedzieć w jednym pomieszczeniu z nim był paraliżujący.

Nagłe uderzenie w tył głowy przywróciło mnie do rzeczywistości. Złapałem się za wskazane miejsce i przymrużyłem oczy skierowane na nikogo innego jak Ash'a.

- Nawet nie waż się na mnie teraz drzeć. Dlaczego mnie nie słuchasz ? Możesz chociaż udawać. - powiedział z wyrzutem i założył ręce na piersi w oczekiwaniu na moje wyjaśnienia.

Westchnąłem męczeńsko i spuściłem wzrok na wypadek gdyby miały zajść łzami.

- Przepraszam, po prostu ciężki dzień. Nie chce o tym gadać.

Oczywiście, takie wyjaśnienia mu nie wystarczały. Był cholernie opiekuńczy, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Kiedy ktokolwiek zrani jednego z nas, jest pierwszy, który dba o to, aby za to zapłacił. Jest to urocze i niekiedy pomocne, ale też męczące.

- Co się stało ? Pokłóciłeś się z rodzicami ? - spytał pozornie obojętnie, ale wyczuwałem nutę zmartwienia. Wie, że jestem wyczulony na punkcie rodziców i nie lubię o tym rozmawiać.

Pokręciłem przecząco głową, nie siląc się nawet na jakiekolwiek słowa.

- Ale plusy są takie, że zaraz będzie lekcja z twoim gorącym nauczycielem historii. - na wzmiankę o Latynosie zamarłem i poczułem ból w sercu.

Odsunąłem się gwałtownie i nie byłem w stanie powstrzymać samotnej łzy, która spłynęła mi po policzku.

I wiedziałem, że chłopak nie zrobił tego specjalnie, bo przecież nic nie wiedział, to zabolało mnie to co opuściło jego usta.

Szarowłosy zauważył łzę, twarz momentalnie mu złagodniała i objął mnie opiekuńczo ramieniem.

- Cholera Jay, nie płacz. Przepraszam jeśli za bardzo naciskałem. - wzmocnił uścisk i próbował mnie jak najszybciej uspokoić.

Zacząłem kręcić gorączkowo głową, aby dać mu znak, żeby przestał i dał mi spokój, gdyż guła w gardle uniemożliwiła mi wypowiedzenie jakichkolwiek słów.

Jest mi tak cholernie wstyd, a jego obecność jeszcze to podwaja.

- Co tu się dzieje ? Jay, dlaczego płaczesz ? - zamurowało mnie na dźwięk niskiego głosu przez który czuje ciarki na całym ciele.

Przed nami stanął Pan Brookstone, idealny jak zwykle. Zmarszczył gęste brwi i spoglądał to na mnie to na Ash'a, w głównej mierze skupiając się jednak na mojej osobie.

Wstałem gwałtownie, uwalniając się od uścisku szarowłosego i ostatni raz spojrzałem w zielone tęczówki mężczyzny z wyrzutem, którego nie byłem w stanie ukryć i pobiegłem jak najdalej od tej dwójki. Pragnąłem jedynie ciszy i spokoju z dala od wścibskich spojrzeń.

A Teacher || BruiseshippingWhere stories live. Discover now