Rozdział 8

1.6K 110 251
                                    

- Wszystko w porządku ? - wyrwał mnie z zamyśleń troskliwy głos Pana Brookstone'a, który od godziny tłumaczył mi przebieg wojny secesyjnej czy jakoś tak. Niestety choćbym nie wiem jak się starał, nic nie wchodziło mi do głowy.

Cały czas myślałem o Lloydzie i o tym czego wczoraj dowiedziałem się o jego związku. Nie mogłem w to wręcz uwierzyć i starałem się wymyślić jakiś sposób na uwolnienie przyjaciela od tego toksycznego człowieka.

- Hm ? - mruknąłem niemrawo i pokręciłem głową, aby skupić się na mężczyźnie siedzącym przede mną. - Przepraszam, mówił Pan coś ? Trochę się zamyśliłem.

Głębokie westchnienie wydobyło się z ust czarnowłosego.

- Mówię bez przerwy od godziny, ale wygląda na to, że chyba bez większych skutków.

Zagryzłem dolną wargę zawstydzony, że zostałem przyłapany.

- Przepraszam..dzisiaj nie mogę zebrać myśli. - usprawiedliwiłem się i nawet nie było to kłamstwo. Na prawdę trudno było mi się skupić na czymś innym niż blondynie.

Mężczyzna zamknął podręcznik i pochylił się nieznacznie w moją stronę. Serce zaczęło mi niemiłosiernie łomotać w klatce piersiowej, ale udało mi się zachować spokojną twarz.

- Rozumiem, że możesz mieć problemy, ale na naukę również musisz poświęcić trochę uwagi. - zaczął spokojnie na co westchnąłem, słysząc znów tę samą gadkę. - W czwartek jest sprawdzian, a jak widzę nawet nie wiesz z jakich tematów.

Zrobiło mi się niezmiernie głupio. Mężczyzna poświęcał na mnie swój wolny czas, a ja nawet nie potrafię wziąć się w garść i go słuchać. A, na moje nieszczęście, uwielbiałem go słuchać. Chwilami za bardzo.

- Wiem, wiem. - westchnąłem, zły na samego siebie. - Tyle się teraz dzieje, że nauka to ostatnie o czym potrafię myśleć.

- Chcesz o tym pogadać ? - zaproponował słodko, a na usta wkradł mu się zachęcający uśmiech.

- Nawet jakbym chciał to nie mogę. Nie chodzi tu o mnie i jest to dość delikatna sprawa. - odpowiedziałem zarumieniony i spuściłem wzrok na swoje splecione dłonie.

- Cóż, rozumiem. - zerknąłem na jego ręce, które trzymał złożone na stole, przyglądając się wzorkom znajdującym się na jego palcach i zewnętrznej stronie dłoni. - Wkrótce wszystko się ułoży.

- Mam taką nadzieje. - przyznałem szeptem.

Niespodziewanie prawą dłonią sięgnął do moich splecionych rąk i poklepał je przyjaźnie. Skóra parzyła mnie w miejscu którego dotknął, chociaż trwało to tylko kilka sekund. Jego dotyk był przyjemny, a dłonie gładkie i ciepłe.

Podniosłem wzrok z naszych dłoni do jego pięknej twarzy. Wpatrywał się we mnie, zielone tęczówki migotały od światła padającego z okna wprost na jego postać.

Zaraz się wyprostował i przygryzł lekko swoją pełną, dolną wargę, pobudzając tym moją wyobraźnię. I choć starałem się powstrzymać te zawstydzające myśli, to było to niemal nierealne, kiedy siedział przede mną i kusił mnie w ten niewłaściwy sposób po prostu patrząc na mnie.

- Ma Pan dużo cierpliwości. - zauważyłem z nikłym uśmiechem, desperacko chcąc odwrócić swoje brudne myśli i skupić się na rozmowie.

Do moich uszu doszedł niski śmiech mężczyzny.

- Tak, cóż, tak zwane lata praktyki. - odchrząknął, kiedy głos mu zachrypł od śmiechu.

- To pewnie przydatne w Pańskiej pracy. - wysnułem i sam nie wiedząc co robię, tym razem ja sięgnąłem po jego ciepłą dłoń, która była sporo większa od mojej własnej i zacząłem opuszkami palców przejeżdżać po wzorkach jego lewej dłoni.

A Teacher || BruiseshippingWhere stories live. Discover now