Rozdział 9 - Lloyd

1.4K 106 135
                                    

Siedziałem na skórzanej kanapie i spoglądałem na tańczące płomienie w kominku, które pierwszy raz mnie nie uspokajały, a przypominały o osobie, którą miałem za chwilę zobaczyć i zdecydowanie nie będzie to przyjemne spotkanie.

Wiedziałem doskonale, że Jay miał rację mówiąc o tym, że kiedy się rozstaniemy, wszystko będzie o wiele łatwiejsze. Kai jest bardzo specyficzny i skomplikowany, jedynie on sam wie czego pragnie i dąży po trupach do celu. Jest egoistyczny i nie liczy się z uczuciami innych, ale to nie tak, że posiada same złe cechy. Przejawia też chwilami odruchy ludzkie i potrafi być bardzo czuły. Dzieje się to bardzo rzadko, a ja miałem okazje wypatrzeć to może dwa razy w ciągu naszej znajomości, a i tak zdążyłem się zakochać w tym chłopaku.

Ale nie ważne jak bardzo mi na nim zależy, muszę też myśleć o sobie. Chciałbym dojść z nim do porozumienia i wyjaśnić, że też czasami potrzebuje, aby ktoś pomyślał o mnie. Bo zawsze było tak, że to brunet decydował, a ja musiałem się do tego dostosować.

Jednak myśl o tym, że mielibyśmy się rozstać jest wręcz nie do zniesienia. Bo prawda jest taka, że nie wyobrażam sobie żyć bez niego, nawet jeżeli jest to niezdrowe dla nas obu.

Dlatego..mam nadzieje, że mnie zrozumie, a nie skrzyczy i wyśmieje. A potem znów będziemy się pieprzyć. I miałem nieodparte wrażenie, że znów bym się mu poddał. Jak za każdym razem od kilku miesięcy.

Miałem już dość tego niekończącego się koła wydarzeń.

Jay wyszedł pół godziny temu, abym mógł zaprosić Kai'a na ,,poważną rozmowę". Oczywiście chłopak marudził i próbował się wykręcać treningiem, ale kiedy zagroziłem mu, że inaczej ja sam do niego przyjdę to niechętnie, ale się zgodził.

Nigdy w życiu nie odważyłbym się powiedzieć mu tego w twarz, ale kiedy rozmawialiśmy przez komórkę, znajdowałem w sobie więcej pewności. Pewnie dlatego, że nie był w stanie nic zrobić mi fizycznie i patrzeć na mnie w typowy żałosny sposób, a w gadce nigdy nie był specjalnie dobry.

Telefon, który leżał obok mnie na kanapie zawibrował i zerknąłem na wyświetlacz, spodziewając się wiadomości od Kai'a ewentualnie Jay'a, jednak zaskoczył mnie widok wiadomości od mamy.

Wziąłem szybko komórkę w rękę i zaciekawiony wczytałem się w wiadomość.

,,Kochanie pojutrze wieczorem będziemy z ojcem w domu. Niestety trochę nam się spotkań przeciągnęło i musimy zostać dłużej. Przelałam ci  gotówkę na konto, nie bądź zły i nie martw się o nas. Kocham."

Westchnąłem ciężko i rzuciłem urządzeniem na drugi koniec kanapy.

Właściwie to byłem do tego jak najbardziej przyzwyczajony. Rodzice prowadzili własną firmę i ciągle ich nie ma, a jak są to zajmują się papierkową robotą i tak w kółko. Jestem praktycznie cały czas sam, a oni wynagradzają mi to dużą ilością pieniędzy, którymi mnie zasypują.

Jak na początku bolało mnie to i próbowałem zwrócić na siebie ich uwagę to teraz tak właściwie jestem tylko zirytowany i zmęczony. Już dawno przestałem wierzyć w to że zainteresują się mną, a nie rozwojem firmy.

Owinąłem się ciaśniej kocem i czułem jak powieki mi ciążą, było mi tak wygodnie, że lada moment mogłem odlecieć.

Niestety, a może i stety w domu rozległo się pukanie do drzwi, a wraz z tym całe moje zmęczenie odeszło, a za to poczułem ścisk w żołądku.

Krzyknąłem głośno ,,proszę" i po chwili słyszałem mamroty, prawdopodobnie obelgi chłopaka, który męczył się ze ściągnięciem z ramion kurtki.

A Teacher || BruiseshippingWhere stories live. Discover now