Kasper the Satanist- geneza

19 0 2
                                    

Kasper kopnął leżącego na chodniku kota, który wydał z siebie bolesny skrzek. Był on muzyką dla uszu Kaspra.

- Czemu oni nabijają się z mojego imienia? – zastanawiał się zdenerwowany.

Kasprowi dokuczali w szkole. Nie dlatego, bo był słabszy, bo nie był. Po prostu był zły, agresywny. Miał tak od dziecka. Lubił znęcać się nad zwierzętami, nad słabszymi. Uwielbiał patrzeć na przemoc wobec kogoś. Nie była to wina rodziców. Byli oni zamożni i pomimo wszystko kochali Kaspra. Nigdy go nie bili, nawet, gdy dowiadywali się, że ten niemal kogoś nie zabił.  Byli z nim u różnych psychologów, ale oni byli bezsilni w obliczu agresji Kaspra. Bo on to kochał. A przecież na miłość nie ma lekarstwa. Kasper szedł dalej. Ponury z głową opuszczoną kroczył przez miasto. Po raz kolejny zadali mu 20 zadań do zrobienia w domu, a innym tylko po cztery. Nie cierpiał tych nauczycieli. W sumie... On nikogo nie lubił. Z pełną wzajemnością. Nikt go nie lubił. Kasper z tego powodu był bardzo zadowolony. Uważał, że przyjaciel to bezsensowna strata czasu, a czasem nawet pieniędzy. Uważał się za samodzielnego i samowystarczalnego. Bo taki był. Ponury, szczupły nastolatek o kruczoczarnych włosach i pięknych niebieskich oczach. Były one piękne, ale wielki gniew Kaspra niszczył cały efekt. Kasper otworzył furtkę i wkroczył na posiadłość swoich rodziców. Przeszedł przez piękny ogród, który na każdym robił wrażenie. Dla niego był on... przeciętny. Nigdy nie cierpiał kwiatów, tak jak wielu rzeczy i osób. Stanął przed drzwiami do swojego domu. Wytrzepał buty i położył rękę na klamce. Jeszcze raz się zastanowił czy na pewno tam wejść i znowu się nudzić jak mops. Zdecydował się. Pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Usiadł na podłodze i zdjął buty, po czym zaczął iść do swojego pokoju.

- Cześć paskudo – powitała go jego mama..

Kaspra denerwowało to, że pomimo tego, iż miał on 16 lat jego rodzice ciągle traktowali go jak dziecko. Ciągle nazywali go „paskudą".

- Mam na imię Kasper! – pomyślał i bez słowa zaczął wchodzić po schodach.

W sumie ze swojego imienia też nie był zadowolony. Niby perskie. Jego imię to był jeden z wielu powodów, dla którego mu dokuczali. Wszedł do swojego pokoju i od razu włączył komputer. Często wchodził na różne portale, żeby poczytać sobie o tragediach. Było to jego hobby. Zobaczył jedną sprawę, która przykuła jego uwagę:

''Po wielu niewyjaśnionych zaginięciach udało się złapać sprawców. Był to sabat, który zabijał swoje ofiary dla Szatana.''

Po przeczytaniu tego, Kasper się zaśmiał.

- Po kiego oni zabijają dla kogoś kto nie istnieje? – zastanawiał się – dobra – myślał dalej – koniec zabawy – muszę odrobić te 20 zadań...

Wziął plecak do ręki i wyjął z niego podręczniki i zeszyty. Polonista zadał napisanie wypracowania na temat „Czym jest przemoc". Kasper wiedział, że będzie zabawa. Zaczął pisanie:

„Przemoc jest przyjemnym i (w moim przypadku) uzasadnionym działaniem wobec jakiejkolwiek żywej (czasem martwej) istoty"

Kolejne linijki pisały się same. Kasper nie mógł się doczekać, aż będzie mógł zobaczyć minę tego starego zgreda po wręczeniu mu wypracowania. Już prawie skończył. Zostało mu tylko zdanie końcowe. Tylko jedno zdanie! Aż wreszcie wpadł na pomysł:

„Moim zdaniem przemoc jest bardzo przyjemnym i skuteczny sposobem na podporządkowanie sobie słabszych ludzi"

Skończył. Zabrał się za pozostałe 19 prac domowych. Zrobił je w szybkim tempie. Spakował wszystkie podręczniki i zeszyty do plecaka. Jeszcze raz przeczytał swoje wypracowanie. Zaśmiał się. Poszedł do łazienki. Wziął szczoteczkę do ręki, nałożył na nią pastę do zębów i zaczął szorować swoje zęby. Następnie napuścił ciepłą wodę do wanny i zaczął myć swoje nagie ciało. Po chwili ubrał się do spania, pościelił swoje łóżko, położył się i zasnął. Obudził go dzwoniący budzik. Kasper ziewnął i przeciągnął się, a następnie wyłączył owy budzik. Przebrał się i zszedł zrobić sobie śniadanie. W głowie miał swoje wypracowanie. Jego rodzice byli w pracy. Zjadł płatki kukurydziane z mlekiem. Zarzucił swoją torbę na plecy, a zeszyt z wypracowaniem wziął do ręki, po czym wyszedł z domu. Zaczął iść do szkoły. Ze spuszczoną głową szedł przez miasto. Zobaczył znajomego mu kota. Uśmiechnął się sadystycznie. Podszedł powoli do dachowca i go kopnął. Kot odleciał wydając z siebie bolesny skrzek. Kasper śmiejąc się pomaszerował dalej. Wreszcie dotarł do szkoły. Pierwszy był język Polski. -Mam nadzieję, że każdy przyniósł wypracowanie? – spytał się i zaczął zbierać zeszyty od każdego.

CreepypastyWhere stories live. Discover now