Rozdział 24 - To koniec

Începe de la început
                                    

Camilla spoglądając mi prosto w oczy, pokiwałam zdecydowanie głową. Świat mi się zawalił w jednej sekundzie. Ona mi nie ufała. 

- Jesteś głupia! Kto ci tak mózg wyprał?! - Nie wiedziałem, co mam zrobić. Nie mogłem jej stracić. Nie ją. Przywidziało mi się. Ona nie potwierdził moich słów. Muszę o nią walczyć.

- Draco miał cholerną rację! Zrzuciłeś mi na głowę cały jego gang w ramach rekompensaty za błędy, jakie popełniłeś! To za Twoje błędy przyszło mi płacić! - szlochała. Nie mogłem na nią patrzeć. Widok Camilli we łzach był zabijający. Cholernie bolał mnie fakt, że oskarżała mnie o takie świństwo, jednak widok jej łez był nieporównywalny.

- Ty mu naprawdę, kurwa wierzysz? Cami, przecież on specjalnie ci to powiedział, aby mnie zniszczyć - odparłem znacznie spokojniej niż wcześniej. - pomyśl racjonalnie.

- Dlaczego ja ci nie wierzę? - wyszeptała, pusto wpatrując się w moje oczy. Dziewczyna uparcie mi się przyglądała, nie mrugając przez dłuższą chwilę, przez co jej oczy zaszły łzami. Gdy w końcu zamknęła na sekundę powieki, słone łzy popłynęły po jej policzkach, aby następnie uderzyć o ciemne panele w holu. Wręcz słyszałem huk, tych jakże ciężkich kropel, które zgniatały mi serce, gdy tylko wypłynęły z jej oczu. Kurwa, dlaczego w jej oczach jest ten cholerny ból?

- Japierdole Camilla, błagam cię. - Zrobiłem krok w jej stronę, chcąc złapać jej dłoń. Wiedziałem jak działa na nią mój dotyk. Jednak ona również dobrze to wiedziała i równie ze mną, zrobiła krok w tył. Zaczęła energicznie kręcić głową, po czym zrujnowała wszystko, co budowaliśmy przez ostatni miesiąc. Może to niewiele czasu, jednak to, co zaszło między nami, było zbyt potężne, aby nazwać to chwilą. Uleciało niczym ziarenko dmuchawca poniesione letnim, majowym powiewem wiatru.

- Dosyć Aron! Mam po prostu tego wszystkiego dosyć! Nie wierzę ci, rozumiesz?! To przez ciebie Olivia zaginęła! Zniszczyłeś mi życie w momencie, gdy pierwszy raz się w nim pojawiłeś! Zrujnowałeś życie Monie, a teraz rujnujesz moje!

- Camilla, przestań - wtrąciłem się, chcąc to skończyć. Zlekceważyłem nawet fakt, że jakimś Cudem Camilla wiedziała o Monie. Na nią jednak nic nie działało. Słowa wylatywały jak z armaty i właśnie jeden z pocisków trafił prosto w moje serce.

- Twoja matka wiedziała, co z ciebie wyrośnie i bardzo dobrze zrobiła, zostawiając Cię! Na jej miejscu zrobiłabym to samo - wypluła z pogardą, z mocą wpatrując się w moje oczy, jednocześnie pokazując jak bardzo mnie nienawidzi.

Na moment w oczach dziewczyny pojawiło się zawahanie. Ale tylko na moment.

Nie wierzyłem. Po prostu nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem. Przesłyszałem się. Błagałem, aby okazało się że to moja podświadomość płata mi figle. Coś nieprzyjemnie wybuchło wewnątrz mnie, rozsypując się na drobne kawałeczki. To było moje serce. Kruche jak szkło. Puste jak próżnia. Dziurawe jak sitko i trudne do złożenia, jak pogubione puzzle. Runęło jak jebana jenga.

Nie dopuszczałem do siebie myśli, że to co się właśnie stało było cholerną prawdą. Że Camilla powiedziała coś, co uważałem za niewybaczalne. I tak właśnie było.

Kurewsko bolało.

Nie sądziłem, że da się stracić wszystko, więcej niż jeden raz. Że życie może runąć dwa razy. Czy to w ogóle było możliwe? Najwyraźniej tak.

Poczułem nagle coś dziwnego. Bolało, owszem, ale miałem to gdzieś. Wszystko miałem gdzieś. Draco. To czy mi się uda. Czy dożyje jutrzejszego dnia. Cały ten pieprzony cyrk i ją. Miałem gdzieś. Dziwem uczucie, ale uspokajające.

Above all (chroń mnie)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum