Rozdział 26 Laura

874 14 1
                                    

Po ciemku wsunęłam się pod kołdrę, marzę tylko o pójściu spać. Codziennie zamęczałam się pracą, jedyną odskocznią od tego było pójście spać. Nie pamiętam o jakiejkolwiek przyjemności dla siebie. Muszę to zmienić.

Wchodząc pod kołdrę, usłyszałam, jak coś upadło na ziemię. Przestraszona szybko zapaliłam lampkę i wstałam na równe nogi. Byłam przewrażliwiona ostatnio.
Boże to tylko pudełko. Podniosłam je i obejrzałam dokładnie. Nie przypomniałam sobie, żeby leżało ono wcześniej na łóżku. W sumie przychodzę do sypialni tylko rano i wieczorem, a klucze do domu mają jeszcze trzy osoby. Obejrzałam kartonik dokładnie. Muszę przyznać, że jest pięknie zapakowane. Czerwone pudełko, owinięte białą wstążką. Przy kokardzie znajdowała się karteczką z moim imieniem. Było spersonalizowane dla mnie? Rozwiązałam ją.
Otworzyłam pakunek. W środku znajdowała się kolejna wiadomość, teraz na ozdobnym papierze, reszta była zawinięta w białą bibułę. Na środku złączeń cienkiego materiału, była przyklejona złota kropka. Wzięłam liścik do ręki.

" Lauro,
Z przyjemnością chciałbym złożyć Ci życzenia. Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych szóstych urodzin. Pragnąłbym podarować Tobie to co znajduje się pod spodem, również jesteś zaproszona na bal w piątek, nie musisz się martwić, wszystko jest załatwione.
Byłem dupkiem i przepraszam za to, że spartoliłem sprawę. Nie jestem dobry w związkach na dłuższą metę, ale wciąż uważam, iż ty jesteś inna, ta jedyna. Mam nadziej, że przyjmiesz moje przeprosimy i przybędziesz na tą uroczystą kolację,

S.M."

Z hukiem zamknęłam pudełko, wsunęłam je pod łóżko stopą. Nie będę nawet rozważać tej propozycję. Położyłam się z powrotem do łóżka. Czując jak napływa mnie złość, zgasiłam światło i nakryłam się kołdrą. Musze iść spać. Spojrzałam w sufit. Muszę iść spać. Nie dam rady. Powinnam to otworzyć. Nie. Po jakieś chwili, obróciłam się na drugi bok. I znowu. I znowu. Kurwa, nie zasnę PRZEZ NIEGO.

***

Kocham weekend, zanurzyłam się w gorącej wodzie. Powinnam wyjść z łazienki jakieś trzydzieści minut temu.
To była jedyna przyjemna rzeczy w tym tygodniu. Biorąc książkę do ręki, usłyszałam pukanie do drzwi.
Westchnęłam głośno, to mnie motywuje by wreszcie wyjść z tej wanny. Ale kto to do cholery jest o tej porze?
Po wypuszczeniu wody, owinęłam się puchatym ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i spojrzałam w stronę drzwi. Stały tam jakieś kobiety. Idąc w stronę wejścia do domu zostawiałam mokre ślady stóp. Miałam jeszcze gorące ciało, każdy krok po zimnych panelach wywoływał ciarki.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - powiedziałam delikatnie wychylając się na zewnątrz

- Dzień dobry, pani Laura Thomson? - zapytała ciemnoskóra kobieta

- Tak, w jakiej sprawie...

- My przyjechałyśmy pomóc pani się szykować. - Przerwała mi druga - Możemy wejść do środka.

- Nie rozumiem. O co chodzi, jakie szykowanie? Gdzie? - zapytałam zdezorientowana. Przez małą szczelinkę wpadało chłodne powietrze, a mi robiło się coraz zimniej. Mocniej ścisnęłam biały ręcznik. Moim ciałem zawładnęły dreszcze. No chyba nie będziemy tak tu stały.

- Na bal. - powiedziały kobiety jednocześnie

Zapanowała pomiędzy nami cisza. Kobiety patrzyła to na siebie to na mnie, a ja na nie. Chwilę mi zajęło, żeby zorientować się, że chodzi o pudełko. Westchnęłam głośno i wpuściłam kobiety do środka. Trzeba to wyjaśnić jak najszybciej. Rozmowa w drzwiach nie była najlepszym pomysłem.

- Przepraszamy, że przyjechałyśmy w momencie, kiedy pani dopiero się kąpała.

Obróciłam się do kobieta ze zmieszaniem na twarzy.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Where stories live. Discover now