Rozdział 5 Laura

2.4K 58 5
                                    

Wsiadłam z nim do auta, bo nie miałam wyboru. Chodź zawsze jakiś jest.
Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy. Nawet nie próbowałam się odezwać, tylko obróciłam głowę w stronę okna.

- Możesz mi powiedzieć, kto to był?
Koniec dobrej passy, a było tak dobrze.

- Tak, ale nie muszę ci tego mówić.

- Zapewniam Cię, że musisz i chciałbym, żebyś powiedziała. - rzekł nie odrywając wzroku od drogi, stukając przy tym palcami o kierownice.

- Adrian, to mąż mojej przyjaciółki Anny, a Olivia to ich pięcioletnia córka i przy okazji moja chrześnica.
Od kiedy stałam się tak otwarta?

- Dziękuję, że łaskawie mi to wyjaśniłaś. - spojrzał na mnie szybko, złapaliśmy chwilowy kontakt wzrokowy.

Po tej wymianie zdań nie odezwaliśmy się ani słowem. Droga wydawała mi się długa i żmudna. Chodź to nawet nie było centrum miasta. Kiedy tylko minęliśmy jakiekolwiek zabudowania. Spojrzałam na niego. Był skupiony na drodze, ja wpatrywałam się jak zahipnotyzowana.
On zaparkował samochód, a ja pomału ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Tym razem rzuciłam wąż na trawę. Weszliśmy do domu i ściągnęłam buty.

- Nie przejmuj się nie musisz ściągać butów.
Rzuciłam od niechcenia, wchodząc do kuchni.
Zanim zdążyłam coś dodać, usłyszałam podjeżdżający samochód.
- Idź na górę do sypialni.

- Nie sądziłem, że tak będziesz mnie zapraszać do łóżka. - westchnęłam.

- Po prostu idź.

Machnęłam do niego ręką, po czym otworzyłam drzwi.
- Cześć, słoneczko.

Olivia od razu rzuciła mi się na szyję.
Adrian ominął nas i położył rzeczy w przedpokoju.

- Tam masz wszystko, jak coś to dzwoń.
Pocałowałam go szybko w policzek, po czym zniknął za drzwiami. Puściłam dziewczynkę i złapałam za rączkę.

- Chodź pomożesz mi zanieść rzeczy i pogadamy. - powiedziałam, obracając się w jej stronę.
Wzięłam torby dziewczynki, a fotelik zostawiłam na dole. Szłyśmy powoli po schodach. Mały szkrab otworzył mi drzwi do sypialni. Olivia zaśmiała się widząc... No dokładnie kogo, bo nawet nie wiem, jak ma na imię.

On uklęknął przed nią.
- Cześć, ja jestem Lucas, a ty pewnie to-

- Olivia, ale możesz mówić do mnie słoneczko. - powiedziała nawet nie pozwalając mu dokończyć.
- Jesteś chłopakiem cioci?

W tym momencie zamarłam. Spojrzeliśmy po sobie. Na pewno to jest idealny moment na takie pytania.
- Olivia, nie możesz mnie swatać ze wszystkimi, a Lucas to-

Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak mam kogoś nazwać chłopakiem, nawet go nie znając. Zaprosiłam nie znajomego do domu, a teraz mam z nim "spędzić" resztę dnia?
- Mój przyjaciel.

Szczerze to była pierwsza myśl, jaka mogła jakkolwiek sprostować tą sytuację.
Ona zakryła usta ręką i zachichotała. Usiadłam obok Lucasa.
- Mam propozycję, nie do odrzucenia. Potrzebuję waszej - pokazałam palcami na nich - pomocy, do złożenia łóżka.
Przecież trzeba go jakoś wykorzystać, chodź co prawa go nie znam... Olivia rzuciła się na mnie przewracając na plecy.

- Tak, lubię składać meble. - spojrzałam na Lucasa

- Ja chyba nie mam żadnego wyboru. - wzruszył ramionami.

***

Po dwóch godzinach skończyliśmy składać łóżko, nie sądziłam, że zamówiłam takie badziewie. Było przy tym mnóstwo śmiechu. Dobrze się bawiliśmy, chodź nie znałam mężczyzny. Zeszliśmy na dół, ale nie byłam przygotowana na taką okazję, więc moją lodówka świeciła pustakami. Kilka jogurtów, reszta soku pomarańczowego oraz jakieś warzywa. Potrzebowałam cudy by coś z tego robić, ale Lucas zamówił kolację, która o dziwo była przepyszna. Olivia oglądała bajkę.
Mężczyzna siedział przy konturze, ja zajęłam miejsce na przeciwko.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz