Rozdział 16 Lucas

1.3K 32 1
                                    

  Szafa uginały się od nadmiaru wieszaków z koszulami. Przesunąłem kolejną, aby znaleźć ten idealny odcień. Po białej koszuli, zostało puste miejsce. Na to narzuciłem ciemną marynarkę. Nim wyszedłem spojrzałem w lustro. Kurwa wyglądam jak co dzień. Otworzyłem skrzynkę z kluczykami, łapiąc pierwsze z brzegu, modląc się, żeby nie był to jakiś jeep. Zjechałem windą do podziemnego parkingu, przemierzając korytarz do swojego działu. Bo jak inaczej nazwać sześćdziesiąt miejsc parkingowych. Wciskając guzik, na końcu zapaliły się światła, wydając charakterystyczny dźwięk. Mercedes w odcieniu stealth. Uniosłem brew, nie będę narzekać. Wsiadłem do ciemnego wnętrza, odpaliłem samochód, po czym płynnie wyjechałem z krętego parkingu. Na drodze nie było wielkiego ruchu, więc mogłem pozwolić na złamanie kilku przepisów. Zatrzymałem się przed klubem, widząc moje miejsce zajęte. Co za debil. Musiałem postawić samochód trochę dalej niż pod samymi drzwiami lokalu. Podrzuciłem kluczyki, łapiąc je, jak tylko weszłam do chłodnego wnętrza. Barman spojrzałam na mnie, pokazując głową w stronę biura. Kiedy metalowe drzwi otworzyły pokazując długi korytarz, wyszedłem z niej szybkim krokiem. Wchodząc do ciemnego pomieszczenia, ujrzałem mężczyznę mającego nogi na blacie.

- Ściągnij te brudne buty z drewnianego stołu. – rzuciłem, przemierzając pomieszczenie. To nie kosztowało kilka dolarów. - No już.

Mężczyzna ściągnął białe trampki, prostując się na fotelu. Usiadłem na przeciwko niego, uniosłem brew do góry, widząc jego nogi po mojej stronie biurka, zaczepione o fotel.

- Ja też się za tobą stęskniłem Lucasie. – rzucił mężczyzna, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Nie byłbym taki pewny.

Powiedziałem otwierając szufladę w drewnianym biurku. Wyciągnąłem z niej parę teczek, w zamiarze popracowania nad cały tym shitem.

- Będziesz pracował zamiast porozmawiać ze mną.

Przeniosłem na niego wzrok. Czasami się zastanawiam czy na pewno jesteśmy z jednej rodziny. On jest przeciwnością mnie. Zamiast garnituru, jego szafa składa się z potarganych jeansów, białych T-shirtów, skórzanych kurtek i trampek. Cały set, który miał na sobie.

- O czym chcesz porozmawiać?

- Niech pomyślę, może o pannie Thomson.

Na jej nazwisko, moje mięśnie się spięły. Ta reakcja zaczęła mnie przerażać.

- Co chcesz? – rzuciłem, za dobrze go znam, abym stwierdził, że przeleciał tyle kilometrów by się ze mną zobaczyć.

- Lepiej nam polej.

Tak zrobiłem. Postawiłem przed nim szklankę z bursztynowym płynem. Nim to uczyniłem, sam opróżniłem jedną. To było mi potrzebne, aby ukoić jeszcze nienaszarpane nerwy.

- Panna Laura Thomson. – powiedział mężczyzna, kręcąc grawerowaną szklaną z naszym nazwiskiem. – Czyżby mój brat się zakochiwał?

- Wyjdziesz stąd szybciej niż tu przyszedłeś, Antonio. – rzuciłem zdenerwowany. Na to pytanie nie mogłem udzielić prawidłowej odpowiedzi. Poza tym, żadna nie była prawidłowa.

- No przestań, drażnię się z Tobą. Ostatnio takiego uśmiechającego się widziałem Cię z Catariną. To było grube lata temu. Nie powiesz, że nie.

- Nie powiem, ale mogę Cię zapewnić, że przyjebie Ci zaraz.

- Po co ta agresja. Ja przyszedłem w pokoju. – powiedział, po czym upiłam łyk alkoholu. – Mogę chyba wyrazić swoje zdanie, nim dostanę od brata wciry? – zapytał, na co odpowiedziałam mu skinięciem głowy. – Nie musisz mi przyznawać, że mam rację, bo wiem, że ją mam, ale... Ta kobieta powoduje zapomnienie o całym świecie codziennym, znacie się może raptem kilka dni, a ty promieniejesz, gorzej niż baba w ciąży.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Where stories live. Discover now