Rozdział 10 Laura

1.4K 42 3
                                    

Z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki. Może trochę nie spełniona, ale poradzę sobie z tym sama. Nie wzięłam ze sobą ubrać, bo kto by o nich myślał. Stojąc przed komodą przestępowałam z nogi na nogę. Przypominałam sobie jego dotyk. To było zaledwie chwilę temu. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Muszę przestać. Przez moją głowę przeszło to jak mnie smakowały usta mężczyzny, w pod brzuchu rozniosło się ciepło. Cholera. Nie doszło by do tego jakbym nie była taka uparta. Czemu zwalam winę ma siebie?

Z komody wyciągnęłam bieliznę oraz jakiś podkoszulek. Nachylając się uderzyłam o coś. Obróciłam się w stronę mężczyzny.

- Co ty-

- Możesz mi to wytłumaczyć. - Bezczelnie mi przerwał. Na jego słowa uniosłam brew do góry. Chyba nie muszę mu tłumaczyć, dlaczego.

- Mam Ci wytłumaczyć? Po prostu poszłam w twoje ślady. - powiedziałam z zadowoleniem. Zrzuciłam z siebie ręcznik, naciągnęłam na lekko wilgotna skórę podkoszulek. Poczułam jak mężczyzna obrana mnie w swoją stronę, przyciągając do komody. - Co ty robisz?

- Grabisz sobie Thomson i możesz tego pożałować. - rzucił przez zęby, przeleciałam wzrokiem po jego ciele. CHRYSTE. Na prawej piersi znajdowały się łuski, poniżej jakiś napis. Pewnie po włosku. Po drugiej stronie róże. Zjechałam wzrokiem, na lewym boku kontur węża. Jeszcze-

- Może spojrzałabyś mi w oczy. - powiedział mężczyzna. Zamknąwszy oczy potrząsnęłam głową. Zrobiłam, jak kazał.

- Tak?

Powiedziałam cicho wyrwana z zamyślenia. Lucas nachylił się nade mną, a serce zaczęło bić mocniej w piersi. Starałam się uspokoić, słyszałam swój puls w uszach. Czas chyba spowolnił? Poczułam, jak przejechał lekkim zarostem po moim policzku. Jego oddech musiał moją skórę karku. Wstrzymałam oddech, czekając na to co powie. Wyszeptał Na mnie nie działa twoja niedostępność i twoje głupie zagrywki". Wypuściłam cicho powietrze. CO!

Stałam jak wryta w ziemię. Jaka niedostępność. Oparłam się o brzeg komody, patrząc się przed siebie. On próbuje mi zamieszać w głowie, żebym mu uległa. Nie ze mną te numery. Naciągnęłam dresy na podkoszulek. Poprawiłam włosy i ruszyłam przed siebie. Minęłam go, łapiąc za futrynę drzwi.

- Na mnie również nie działają twoje władcze zachowanie oraz twoje głupie teksty. - powiedziałam przekształcone jego słowa. Powoli schodziłam po schodach, gdy on znalazł się za mną. Oddychałam spokojnie, wcale mnie to nie ruszyło. Wcale. Ani troszeczkę.

Złapałam się drewnianej poręczy, czując się bezpieczniej, nagle po domu rozniósł się odgłos dzwonka do drzwi. Serce ponowie zabiło mi w piersi. Zbiegłam na dół, a z salonu wybiegła Olivia. Nim zdarzyłam coś powiedzieć ona już krzyczała.

- Babcia.

Jej bieg do drzwi, zahamowała moją rękę. Kolejne wezwanie tej kobiety, uciszyłam zakrywając twarz dłonią. Nie miałam powodu by ją zapraszać. Przez szybę w drzwiach było widać jej postać. Przewróciłam oczami, ponownie słysząc dzwonek do drzwi.

- Olivia. Mil-

Nim dokończyłam rozległ się dźwięk telefonu na blacie kuchennym. Przejechałam językiem po zębach. Ja pierdole.

- Słyszysz jej telefon, na pewno jest w domu. - usłyszałam głos kobity zza drzwi.

- Olivia do salonu, siedź cicho. Lucas ty na górę. SZYBKO.

- Co to za rozkazy?

- Nie mam na to czasu. Szybko.

Olivia pobiegła do salonu, Lucas po czasie poszedł do sypialni. Wzięłam głęboki oddech, przekręcając zamek w drzwiach. Otworzyłam je powoli, przybierając uśmiech na twarzy.
- Dzień dobry, pani Hudson, co panią tu sprowadza? - powiedziałam stając w futrynie.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz