W dzień zniknięcia bohatera

1.6K 55 5
                                    

Chmury rozpostarły się nad Nowym Jorkiem, a krople deszczu powoli zaczęły upadać na ziemię. Nim ktokolwiek dał rady się obejrzeć, całe miasto pochłonął deszcz bębniąc także w parapet jednego z mieszkań, jakie mieściło się w Queens.
W skórzanym fotelu zaś siedziała dziewczyna wpatrzona w smutny i ponury krajobraz pogrążonego w deszczu okręgu. W ręku trzymała kubek z kakaem i popijając co pewien czas, przeglądała książkę, jaką znalazła w bibliotece szkolnej. Miała nadzieję na zobaczenie superbohatera, którego  naprawdę polubiła... Przypominał bardziej bohatera z sąsiedztwa, niż wielkiego herosa pokroju Avengers.
Spojrzała jeszcze raz w zapłakane niebo i wyjęła dzienniczek. Z nudów dość często siadała w oknie i widząc przemykającego bohatera, notowała coraz to inne informacje na jego temat. Kiedy najczęściej się pojawia, w jakich warunkach zazwyczaj patroluje ulice, a także starała się zaobserwować każdą zmianę w jego ubiorze. A ostatnio musiała przyznać, że rzeczywiście się pojawiła. Strój wyglądał o wiele bardziej profesjonalnie, niż wcześniejszy. Może i widziała go jedynie, jak Spider-Man bujał się na pajęczynach w kierunku serca Nowego Jorku, jednakże i tak zdążyła wykonać jego na tyle dokładny szkic, na ile pozwoliła jej pamięć. A z nią niestety było ciężej.
— Pochmurny dzionek? — usłyszała obracając się w fotelu przerażona.
Po chwili jednak uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła dziennik. Schowała go dyskretnie pod koc włóczący się po podłodze i podparła głowę ręką.
— Nie strasz mnie tak — poprosiła zwrócona do mężczyzny.
Może i wiekiem przekraczał czterdziestkę, jednakże wyglądem oceniany był zazwyczaj ma co najmniej... Dwadzieścia osiem lat. Tak właśnie przystojny i odmładzany był wujek Emily.
— Więc... Twój chłopak nie pojawił się na niebie — oznajmił rozbawiony.
— Bardzo śmieszne — mruknęła, chociaż uśmiech błądził na jej twarzy.
Chwilę później jednak nie zasmuciła się.
— Mimo wszystko... Zazwyczaj pojawiał się codziennie. Niezależnie od pogody... Może coś się stało? — zapytała, chociaż nie oczekiwała odpowiedzi.
— Aj tam! — machnął ręką wujek dziewczyny zabierając kubek po kakale oraz talerzyk z ciasta. — Facet, którego nie rusza nawet rozpędzony samochód, nie dałby się zabić nawet w wyrzutnią Starka. Spider-Man jest po prostu niezniszczalny.
Emily zaśmiała się. Zasłoniła przy tym ręką usta. Takie właśnie zwyczaje przyswoiła po swojej ciotce, która zawsze uczyła jej dobrych, trochę staroświeckich manier.
Miłą rozmowę jednak przerwał dźwięk telefonu. Ekran rozjaśnił się, a na wyświetlaczu wypisany był przyjaciel dziewczyny.
— Cześć, Ned — przywitała się lekko zdziwiona telefonem od chłopaka.
— Cześć Emi! — odpowiedział. — Wiesz może, gdzie jest Peter?
— Nie... Nie, pewnie w domu — mruknęła marszcząc brwi. — Może spytaj panią May?
— Właśnie... Sęk w tym, że jestem u niego. Mieliśmy się spotkać i złożyć nowy model statku kosmicznego z Lego, ale nie odbiera telefonów — przyznał.
— Spróbuję do niego zadzwonić... Może poszedł jeszcze coś załatwić, czy coś w tym stylu... — odparła.
— Dzięki wielkie i do zobaczenia jutro w szkole.
Rozłączył się następnie. Emily zgodnie z obietnicą, wybrała kontakt do kolegi z klasy. Nie utrzymywała z nim bliższych relacji... Raczej znali się na zasadzie co najwyżej wspólnej pracy przy projektach.
— Rzeczywiście nie odbiera telefonu. Może mu też się coś stało... — mruknęła lekko zaniepokojona.
— Coś masz dzisiaj zbyt pesymistyczne myśli — stwierdził mężczyzna kierując się do wyjścia z pokoju. — A na takie dni najlepszy jest spacer. Kupiłabyś chleb na kolację? Ten w chlebaku sczerstwiał już...
— Już? On jest od prawie tygodnia w tym chlebaku, wujku! — zawołała. — A myślisz, że dlaczego chodzę po kanapki do sklepu?
— Dobra, przyznaję. Nie zrobiłem zakupów w tym tygodniu — rozłożył ręce w geście poddania.
— No właśnie — uśmiechnęła się triumfalnie.
Chwyciła następnie kurtkę i przebrała w przedpokoju buty.
— Wracaj tylko szybko, okej? Nocami niebezpiecznie jest się szlajać samemu.. W szczególności będąc dziewczyną.
— Zabrzmiało dyskryminacją — odparła zasuwając zamki w glanach.
— Masz paralizator? — zapytał.
— Gaz pieprzowy w żelu, scyzoryk i przycisk alarmowy też — oznajmiła pokazując pęk zabezpieczeń. — Zaraz wracam.
— Jak chcesz, sobie też kup coś. Jakiegoś batona, czy coś... — mruknął podając jej banknot.
— Popcorn i żałosny horror japoński? Albo jakieś hiszpańskie, czy czeskie komedie? — zaproponowała.
— Mam dzisiaj do naprawy nasz samochód... Trochę się popsuł, więc skończę pewnie rano... Mam na wieczór do pracy, dwa dni będziesz sama.
— Znów wyjeżdżasz? — zapytała pochmurnie.
— Tylko na dwa dni... — westchnął.
— To obejrzę z chłopakami, jak jakiś spotkam po drodze — oznajmiła z uśmiechem zamykając drzwi.

Szla powoli chodnikiem pustej ulicy szperając w telefonie.
Dzisiejszy dzień bez Spider-Mana. Nasz superbohater pojawił się jedynie rano w godzinach do dziesiątej, kiedy to później zniknął bez śladu — przeczytała. A złe przeczucia przeplatały jej głowę nieprzyjemnymi scenariuszami. 
Zgasiła telefon, i wkładając ręce do kieszeni, poczuła dziwne uczucie. Jak gdyby na każdym kroku śledzona i ani na chwilę nie spuszczana z czyjegoś chciwego oka... Spojrzała gwałtownie kilka razy za sobie, jednakże za każdym razem towarzyszyła jej pusta ulica, jaką zostawiała za sobą.
Przerażona przyspieszyła kroku czując narastający niepokój. Odpięła gaz i paralizator od karabińczyka. Ukradkiem przełożyła jedną z tych rzeczy do drugiej kieszeni, przez co w gotowości mogła zadziałać obiema rzeczami naraz. Poczuła łzy napływające do jej oczu. I nim się sama zorientowała, zaczęła biec. Plecak obijał się o jej plecy wypakowany pieczywem oraz przekąskami, do dodatkowo sprawiało dyskomfort. Nie przejęła się jednak tym zbytnio. Rozpłakała się wyciągając sprzęt z kieszeni. Panika uderzyła do jej głowy skutecznie zagłuszając racjonalne myślenie.
Pobiegła w kierunku schodów przeciwpożarowych, chcąc szybciej się znaleźć w mieszkaniu. Deszcz padał uderzając o metalowe stopnie, kiedy wbiegła na pierwsze z nich. Dalszą drogę zagrodziła jej niewyraźna w słabym świetle latarni postać. Emily jednak nie zastanawiała się, kim ona mogła być. Wyciągnęła paralizator i na równi z gazem pieprzowym, użyła na nieznajomym. Osunął się on po chwili na ziemię. Dopiero wtedy dziewczyna wyciągnęła telefon i zapaliła latarkę. Zamarła, kiedy zobaczyła na miejscu domniemanego przestępcy, rannego Spider-Mana...

Te lepsze dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz