4. Magnolia

752 90 171
                                    

Dźwięk metalu obijającego się o siebie stawał się z minuty na minutę coraz bardziej nieprzyjemny. Uderzał on uparcie w myśli krążące po głowie młodego policjanta, który robił kolejne kółko po zdemolowanym salonie, próbując ułożyć sobie wszystkie informacje.

Nie wiedział co zrobić z Jisungiem, co zrobić z samym sobą, z obrazem, który dumnie stał na sztaludze w małym mieszkanku Hana, nie wiedział co zrobić z bagnem, w które sam chętnie wskoczył, a teraz topił się w nim po same uszy.

Po raz kolejny szmer metalu uderzył boleśnie w jego uszy.

– Jisung, możesz przestać?

Bystre, brązowe oczy spojrzały na Minho z wyrzutem.

– Minho, możesz mnie rozkuć? – odbił piłeczkę, specjalnie ocierając kajdankami o metalową rurę kaloryfera przy wyjściu na balkon.

Policjant skrzywił się na denerwujący dźwięk i opadł zrezygnowany na skórzany fotel. Przetarł twarz dłońmi, mając już dość całego dnia, mimo że dopiero co się rozpoczynał. Spanikował i korzystając z zamroczenia Jisunga słodkimi pocałunkami, sięgnął po zapasowe kajdanki w dolnej szufladzie komody przy telewizorze.

Męczyła go cała ta sytuacja i czuł potrzebę zadzwonienia do Seungmina i poproszenia go o pomoc, nawet jeżeli ten miałby powiedzieć mu prosto w twarz, że "Wszystko spierdoliłeś, Min.".

– Cholera, miałem napisać do Seungmina – warknął pod nosem i podniósł się z siedzenia.

Sięgnął po telefon leżący na komodzie i wstukał szybko krótką wiadomość do Kima, że jest w porządku.

Wcale nie było w porządku.

– Minho, kotku, rozkuj mnie. Obiecuję ci, że już cię nie zaatakuję. Możesz mnie nawet przeszukać, ale pozwól mi normalnie usiąść – zajęczał, jak małe dziecko proszące swoją mamę o kupno lizaka w sklepie.

Mężczyzna przeniósł wzrok na chłopaka i westchnął cicho. Przykucnął przy przestępcy, chwilę obracając kluczyk między palcami. W końcu sprawnie odpiął jeden nadgarstek Jisunga, by równie szybko zapiąć go z powrotem, tym razem bez zahaczenia o kaloryfer. Pomógł mu podnieść się z podłogi i zaprowadził go na skórzany fotel naprzeciwko telewizora. Był jedyną opcją do siedzenia, jako że kanapa nadal leżała wywrócona na podłodze.

Jisung rozsiadł się wygodniej i ułożył dłonie na kolanach, cicho wzdychając.

– I co teraz? Rozumiem, że twój partner przyjedzie po mnie, robimy wycieczkę na komendę i widzimy się na przesłuchaniu? – zażartował kąśliwie.

Minho bez słowa przykucnął przed chłopakiem i wlepił w niego niepewne spojrzenie. Wydawał się taki niewinny i delikatny, kompletnie niegroźny.

W jaki sposób mógł to bezpiecznie rozegrać?

– Nie, Seungmin nie zawiezie cię na komendę. Ja też nie.

Jisung zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Nie spodziewał się innego scenariusza niż tego zakładającego powolne zgnicie w areszcie, choć po głowie chodziła mu jedna propozycja wykorzystania wszystkich swoich asów schowanych w rękawie na czarną godzinę.

– Nie wydasz mnie? – wyszeptał przejętym głosem, a jego palce same odnalazły dłoń mężczyzny.

– Ja... – Minho wlepił wzrok w splątane ze sobą palce. – Nie powinienem cię puszczać. To niezgodne... ze wszystkim w co wierzę, niezgodne z moim zawodem.

Jisung zagryzł mocno zęby, szukając odpowiednich słów, by nie zniechęcić policjanta do zmiany zdania. Szli w dobrym kierunku, musiał tylko zapewnić go, że postara się już więcej nie wychylać.

Children's Story || minsungWhere stories live. Discover now