Prolog

1.9K 47 7
                                    


Stałam przed wielkim lustrem i przyglądałam się sobie. Idealny makijaż, idealna fryzura, idealna panna młoda. Tym razem wszystko było idealnie. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że będę jeszcze szczęśliwa chyba umarłabym ze śmiechu. Jednak los bywa przewrotny, a szczęście często jest bliżej niż nam się wydaje trzeba tylko mieć odwagę by po nie sięgnąć. Stylistka wpinała właśnie welon w mojego starannie ułożonego koka dopełniając całość stylizacji. 

- Wygląda pani przepięknie, narzeczony padnie trupem, gdy panią ujrzy - rzekła wygładzając dół sukni.

- Mam nadzieję, że nie, to by zepsuło całą dzisiejszą uroczystość - zachichotałam. 

Kobieta uśmiechnęła się i opuściła pokój. Spojrzałam jeszcze raz w swoje odbicie, dochodziła piętnasta, dochodziła godzina, która będzie początkiem mojego na zawsze razem, w końcu ile razy można wkładać suknię ślubną? Ja wkładam ją już po raz trzeci i tym razem ostatni. Sięgnęłam myślami wstecz, a w moich oczach zakręciły się łzy. Wydarzyło się tak wiele, tak wiele zmieniło, jednak ja stałam się silniejsza, nie dałam się złamać, a moja tajemnica pozostawała bezpieczna, choć nie należała już tylko do mnie. Usłyszałam ciepły głos za moimi plecami.

- Chyba nie masz wątpliwości?

Odwróciłam się w stronę mężczyzny uśmiechając się zadziornie. 

- Co do sukni czy do partnera?

Wyszczerzył rząd białych zębów i zanim zdążyłam zareagować objął mnie ciasno swoimi szerokimi ramionami praktycznie odcinając dostęp do tlenu. 

- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, a twoje szczęście jest moim szczęściem - powiedział odsuwając się nieco i lustrując moją sylwetkę. 

Pokiwałam tylko głową, bo te słowa wypowiadane przez samego Francesco Benotti mogły oznaczać tylko jedno, moja tajemnica ciążyła mu bardziej niż mnie. 

- Lepiej już idź, jeśli ktoś cię tu zobaczy mogą pojawić się nie wygodne pytania. 

Minął mnie i roztaczając swoją aurę bezczelnego pana i władcy stanął przed lustrem poprawiając muszkę, a jego wzrok spotkał się z moim.

- Może już czas, by padły pytania, na które powinnaś już dawno odpowiedzieć. On jest mi bratem i jeśli ty tego nie zrobisz, ja to zrobię. 

Po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz. Obiecywał mnie chronić, być moim wsparciem, a teraz przyszedł, by mnie zdradzić?

- Powinnaś wyznać mu prawdę, powinnaś wyznać, co nas łączy - powiedział mijając mnie i kierując się w stronę drzwi. 

- Nie mogę, nie dam rady się do tego przyznać, on mnie znienawidzi, znienawidzi nas - wyszeptałam ledwie słysząc swój własny głos.

- Kochanie, sztukę podejmowania złych decyzji opanowałaś do perfekcji.

- Nie każ mi tego robić, nie dzisiaj, a najlepiej zapomnij o tym i pozwól mi być szczęśliwą. 

Choć stał plecami do mnie, czułam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. 

- On cię kocha i dlatego, że ja też cię kocham dam ci radę. Co źle się zaczyna, źle się kończy, ale to już chyba wiesz, OLIWIO. 

Zaakcentował moje imię jakby samo wypowiadanie go było czymś złym. Wiedziałam że obarczanie go tym sekretem kiedyś źle się dla mnie skończy, ale w tamtej chwili nie miałam innego wyjścia. Teraz miał mnie w garści, był panem sytuacji, a ja mogłam tylko mieć nadzieję, że mimo wszystko jego uczucia do mnie są tak prawdziwe jak moje do niego. Zanim drzwi się zamknęły krzyknęłam:

- Zrobię to, daj mi tylko trochę czasu, proszę, jesteś mi to winien.

- Pamiętaj, księżniczko, że w naszym świecie liczą się tylko dwie rzeczy, to, co możemy i czego nie możemy zrobić. Mogę dać ci czas, ale sam nie mogę już dłużej czekać. 

Zatrzasnął drzwi, a ja zostałam sama ze swoimi lękami i poczuciem winy. Pieprzony Benotti, zawsze potrafił mnie wyprowadzić z równowagi. Wypuściłam głośno powietrze i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół po pięknie udekorowanych schodach, na końcu których stał ON. Ujął moją dłoń, pocałował jej wierzch, a potem wsunął pod swoje ramię. Tak miało być już zawsze, mieliśmy wspólnie kroczyć przez życie.

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Where stories live. Discover now