Chapter 35.

629 53 26
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤









Kolejny tydzień minął szybciej niż się spodziewałam. W szkole miałam masę kartkówek i sprawdzianów, a czas wolny poświęcałam, aby nauczyć się wszystkich kwestii do spektaklu. Było tego dużo więcej niż sądziłam. Choć nauczyłam się już tak wiele, to wciąż dużo pracy pozostało przede mną.

Siedziałam na łóżku i pakowałam ostatnie rzeczy do torby. Dziś miałam jechać wraz z Sebastianem i innymi Skowronkami nad jezioro.

Zapięłam zamek plażowej torby i zarzuciłam ją sobie na ramię, jednocześnie spoglądając na zegarek w telefonie. Za kilka minut powinien podjechać po mnie Jeff. Wspólnie z Sebastianem doszliśmy do wniosku, że jeśli on by po mnie przyjechał to mój brat od razu wyciągnąłby oczywiste wnioski. Żadne z nas wciąż nie było gotowe, aby ogłosić oficjalny związek, więc postanowiliśmy grać na czas.

Zbiegłam na parter i od razu ruszyłam do kuchni, aby przypomnieć rodzicielce, że wrócę dopiero następnego dnia. Znając ją, zapomniałaby o tym i urządziłaby niezłą awanturę.

-Mamo, jadę z przyjaciółmi nad jezioro. Wrócę jutro, ale nie mam pojęcia, czy rano czy wieczorem. - uprzedziłam jej, jeszcze, niezadane pytanie.

- To dzisiaj? - przewróciłam oczami. Mówiłam jej o tym wyjeździe od kilku dni, ale ona od zawsze żyła we własnym świecie.

-Tak, mamo. - odparłam lekko zirytowan, ale też rozbawiona jej dezorganizacją - Podkreślam, wrócę jutro. Możliwe, że późno. - przytaknęła, biorąc notatnik, aby zapisać sobie to, co jej przed chwilą powiedziałam - A gdzie Blaine? - spytałam, gdyż od rana nie wiedziałam brata.

-Wyszedł z Kurtem i ma zostać u niego na noc. - świetnie... Czyli Sebastian mógł po mnie przyjechać i nie byłoby przypału.

-Rozumiem. - przytaknęłam. Usłyszałam silnik samochodu, co było jednoznaczne z tym, że ktoś właśnie po mnie przyjechał. Pobiegłam do salonu, aby wyjrzeć przez okna i moje przypuszczenia się sprawdziły. Jednakże mu mojemu zaskoczeniu za kierownicą siedział nikt inny, jak Sebastian Smythe. A przecież miał się nie wychylać... - To po mnie. - poinformowałam i chwyciłam za swoją torbę. Zerknęłam na rodzicielkę i widząc jej przerażoną minę, podeszłam bliżej i szybko cmoknęłam ją w policzek. - Wrócę jutro cała i zdrowa. Nie musisz się martwić. - zaśmiałam się.

-Po raz pierwszy wychodzisz ze znajomymi, których nie znam. Nie jedzie z Tobą Blaine ani Tina. To normalne, że się martwię. - ułożyła dłonie na moich ramionach.

-Jasne, rozumiem. - przytaknęłam - Ale jestem już dużą dziewczynką. - zaśmiałam się - Daję słowo, że wrócę cała i zdrowa. - dodałam uśmiechając się.

-Ufam Ci. - westchnęła - Baw się dobrze, ale zachowaj zdrowy rozsądek, proszę. - rzuciłam się na nią, mocno ją obejmując.

-Dzięki! - pisnęłam i pognałam w stronę wyjścia. Czekał mnie naprawdę cudowny weekend.

Założyłam trampki na stopy i chwyciłam bluzę, wiszącą na wieszaku. Sięgnęłam po torbę, którą odłożyłam na podłogę i wybiegłam z domu.

W błyskawicznym tempie znalazłam się na miejscu pasażera i po zatrzaśnięciu za sobą drzwi i rzuceniu torby na tylne siedzenie, popatrzyłam na Sebastiana.

-Wydaje mi się, czy mieliśmy sie nie afiszować? - zaśmiałam się, zagryzając dolną wargę.

-Jestem tutaj jako dobry kolega. - mruknął, udając powagę. Przewróciłam oczami.

-Masz szczęście, że mojego brata nie ma w domu. Gdyby tu był, zacząłby coś podejrzewać i...

-Wiedziałem, że go nie będzie. - przerwał mi, wywołując moje zdziwienie.

-Co? - zmarszczyłam nos, analizując jego słowa - Niby skąd o tym widziałeś?

-Czasem piszemy, więc wykorzystałem okazję i dowiedziałem się, że miał plany z Kurtem. Dzięki temu miałem pewność, że nic się nie stanie, jeśli to ja po Ciebie przyjadę. - lekko wzruszył ramionami - Nie jestem głupi. - dodał, uśmiechając się do mnie.

-Ym... - Nie wiedziałam, co powinnam była mu powiedzieć - Ja... - zaskoczył mnie.

-Czyżbym Ci zaimponował, panno Anderson? - zacisnęłam usta w wąską linię. Nie lubiłam przyznawać innym racji. Bardzo tego nie lubiłam... Ale w tym wypadku nie miałam innej opcji.

-Może. - burknęłam, krzyżując ręce na piersi - Okay! - warknęłam, widząc jego karcące spojrzenie - Dobra, Smythe. Zaimponowałeś mi. Zadowolony? - widząc szeroki uśmiech na jego twarzy, nie wiedziałam czy zacząć się śmiać czy płakać.

-Nawet bardzo. - puścił mi oczko i pochylił się w moją stronę. Palcem wskazującym pokazał na swoje usta, jasno dając znak, czego oczekiwał. - Zasłużyłem na buziaka. - lekko uniósł prawą brew.

-Spadaj, Smythe. Nie przed moim domem. - odsunęłam się, choć przez to, że znajdowaliśmy się w samochodzie miałam ograniczone ruchy - To się nazywa napastowanie seksualne! - wrzasnęłam roześmiana, gdy wciąż próbował się do mnie zbliżyć.

- Ale ty tego chcesz! - uśmiechnął się uroczo, tym razem nie wytrzymałam i roześmiałam się wesoło. Niechętnie skinęłam głową i zbliżyłam się do niego, zaciskając dłonie na kołnierzyku jego czarnej koszuli, na krótki rękaw.

Przyciągnęłam go bliżej siebie i łącząc nasze usta. Nie zawahał się nawet przez sekundę, od razu odwzajemnił pocałunek. Uśmiechnęłam się w jego usta i odsunęłam po kilku sekundach, które trwały niczym wieczność.

-Jedziemy? - zatrzepotałam rzęsami, uśmiechając się uroczo.

-Musisz przerywać w takich momentach? - jęknął.

-Jesteśmy przed moim domem. - przypomniałam mu, wytykając język.

-A na plaży? - miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałam i jedynie pokręciłam głową - Teraz tak mówisz, później nie będziesz w stanie mi odmówić. - odparł pewnie, przekracając kluczyk w stacyjce.

-Cokolwiek pozwala Ci zasnąć w nocy. - przewróciłam oczami.

-Oboje wiemy, że nie umiesz się mi oprzeć. - dodał.

-Piłeś coś? - zakpiłam, szybko pokręcił głową - Wierzę, bo muszę. - odparłam lekko.

-Mi nie ufasz? - przewróciłam oczami.

-Zależy w jakiej dziedzinie. - westchnęłam - Kto wie, co ci siedzi w głowie. - zaśmiałam się.

-Ranisz moje biedne serduszko. - jęknął, udając ból.

-Ściemniaj ściemniaj, ja posłucham. - puściłam mu oczko - Daleko nad to jezioro?

-Jakieś trzydzieści minut drogi.

-Co będziemy tam robić? - zainteresowałam się.

-Bawić, jak nigdy wcześniej. - odparł wyraźnie zadowolony.








Emilia Mikaelson

The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔ Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ