Chapter 9.

671 54 68
                                    

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤









-Dlaczego w ogóle próby mają się odbywać w ich szkole? - gdy usłyszałam kolejne pytanie ze strony Rachel, miałam ochotę ją walnąć.

Tak długo starałam się znaleźć dogodny termin, odpowiednią godzinę i miejsce, a ona wszystko krytykowała. To było nie do zniesienia.

W tym momencie byłam skłonna spędzić więcej czasu ze Skowronkami niż choćby minutę dłużej w jej towarzystwie. Była po prostu nieznośna.

-Rachel. - zerknęłam w stronę Santany.

-Tak? - szatynka zatrzepotała rzęsami, mocniej wtulając się w bok Finna.

-Jeśli usłyszę z twoich słów jeszcze jedno słowo to wydłubię ci oczy i wepchnę ci je do gardła. - wysyczała rozruszona.

Sama miałam ochotę jej wygarnąć, jednak Lopez mnie uprzedziła.

-Jeśli nie ona, to ja. - spojrzałam na Pucka, który zaciskał pieści już od dłuższego czasu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie był taki zły jak o sobie mówił.

Pchnęłam kolejne drzwi, aby dostać się do sali muzycznej, w której miały odbywać się nasze próby. Ostatnia prosta...

Chwyciłam za klamkę, ale nie otworzyłam drzwi. Zamiast tego odwróciłam się w stronę przyjaciół.

-Błagam was, postarajcie się nie wywoływać wojny. Musimy się z nimi pogodzić na najbliższe dwa miesiące. - westchnęłam, patrząc na nich błagalnie.

-Nie masz prawa nas o to prosić! - zbulwersowała się Rachel - Nie wiesz, jak wiele złego wyrządził Sebastian! Spytaj swojego brata...

-Tori ma rację. - zaskoczona spojrzałam na brata. Tego się nie spodziewałam. - Czas zakopać topór wojenny. - westchnął - Mieliśmy nie najlepszy początek, ale później...

-Nie mówisz poważnie. - spojrzałam na Kurta, który wyglądał jakby ktoś mu właśnie zabrał ulubioną kurtkę z cekinami (dla niewtajemniczonych, wyglądał na zszkowanego i zranienionego jednocześnie).

-Kurt...

-Nie, Blaine! - okay, czekała nas kłótnia kochanków. Nie miałam na to siły ani ochoty.

-Nie czas na miłosne dramaty. - mruknęłam i pchnęłam drzwi, wchodząc na aulę - Witam, wszystkich. - uśmiechnęłam się kpiąco, patrząc na Sebastiana i Huntera. W sali znajdowało się łącznie piętnastu chłopaków. Cholernie seksownych, ubranych w idealnie dopasowane mundurki, chłopaków.

-Cześć, Tori. - Smythe machnął dłonią w moją stronę - Cześć, reszto. - prychnął stronę w stronę moich towarzyszy - Wypadałoby się przywitać.

-Ich raczej kultury nie nauczymy, Sebastianie. - zaśmiał się Clarington, wpatrując w moich przyjaciół.

-Świetnie. - prychnęła Santana - Sebastian w wersji 2.0. - spiorunowała Huntera wzrokiem - Jak cię nazywają?

-Czemu zawdzięczam zainteresowanie moją osobą? - udał zaskoczenie.

-Bo wydaje mi się, że skądś cie znam. - mruknęła, wpatrując się w jego twarz - Już wiem! Byłeś w programie o nieudanych operacjach plastycznych! - mimo, że starałam się zachować powagę, nie dałam rady.

Parsknęłam głośnym i donośnym śmiechem, ale na szczęście nie byłam jedyna. Całe New Directions śmiało się bez opamiętania, co nie było dla mnie zaskoczeniem.

Zaskoczeniem był fakt, że Skowronki również zaczęły się śmiać. Najbardziej zszkował mnie Sebastian, który wręcz dusił się ze śmiechu.

-Dobra. - Blaine klasnął w dłonie wyszedł na środek - Od czego zaczniemy?

Ręka Smythe'a powędrowała w górę.

-Ja chciałbym wiedzieć, jaką sztukę wystawiamy. - parsknął. Zmarszczyłam brwi. Byłam pewna, że ten wybór należał do nich, a my mieliśmy się jedynie podporządkować. Pomyliłam się...

-Wy, nie wiecie? - Finn zadał nurtujące mnie pytanie.

-Czy gdybyśmy wiedzieli, to bym pytał? - prychnął Sebastian - Umiesz używać mózgu, czy głupoty twojej laski przeszła na ciebie? - zagryzłam dolną wargę, aby tym razem powstrzymać się od śmiechu.

Lubiłam Finna, ale był zbyt uległy względem Rachel. Powinien mieć własne zdanie, a nie być zależym od tego, co mówiła jego dziewczyna.

-I niby jak mamy się z nim dogadać? - Rachel wymownie na mnie spojrzała.

-Ty po prostu przestań gadać. - i tym razem nie wytrzymałam. Przez komentarz Huntera parsknęłam tak głośnym śmiechem, jak nigdy wcześniej. Zszokowana Rachel spojrzała na mnie, ale ja jedynie wzruszyłam ranionami.

-Wybacz, Rach. - zachichotałam - Po prostu... Wyjął mi to z ust. - dodałam, szczerząc się.

-Tori. - jedno słowo ze strony Blaine'a, a ja poczułam się jak po godzinnym kazaniu. Potrafił zbesztać mnie bardziej niż rodzice. Jednym słowem. To nie żart.

-No coo? - parsknęłam, wpatrując się w niego - To tylko żarty. - puściłam mu oczko.

-Do brzegu. - mruknął Sam, zajmując wolne miejsce na fotelu przy ścianie - Jaką sztukę wystawiamy?

-Witam wszystkich bardzo serdecznie. - do środka wparowała wysoka brunetka. Ubrana byłam w czerwoną obcisłą sukienkę oraz klasyczne czarne szpilki, włosy związane miała w wysoki kucyk.

Kto to do kurwy nędzy był? Co to za laska? Bo uczennicą to ona nie była. Trzydziestkę miała na pewno.

Westchnęłam, chwytając za oparcie krzesła. Przysunęłam je bliżej siebie i rozsiadłam się wygodnie. Stopą lekko szturchnęłam Sebastiana w kostkę.

-Co to za jedna? - szepnęłam w jego stronę. Uśmiechnął się pod nosem i chwycił krzesło, które było niedaleko. Dostawił je tuż obok mojego i usiadł.

-Nasza wicedyrektorka. - odparł. Skinęłam głową. Czyli Akademia Dalton miała w zarządzie kobietę. Myślałam, że to typowo męska placówka. Mój błąd.

-Zapewne wszyscy jesteście ciekawi, jaką to sztukę będziecie wystawiać. - uśmiechnęła się ciepło. W pierwszej chwili sprawiała wrażenie oziębłej suki, ale z uśmiechem na twarzy wyglądała na miłą i kochaną kobietę.

-Oświeć nas. - zaśmiał się Clarington.

-Otóż, waszym zadaniem jest wystawienie słynnego dramatu Angielskiego pisarza. - niepewnie uniosłam wzrok. Chyba wiedziałam, co nas czekało... - Waszym zadaniem jest przedstawienie działa Williama Shakespeare'a. - nie. Nie mów tego. Błagam nie mów tego! - Na pewno wszyscy znacie ten utwór. - kobieto, zlituj się - To "Romeo i Julia" - i powiedziała...












Emilia Mikaelson

The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔ Where stories live. Discover now