Chapter 3.

713 56 64
                                    

Gwiazdki i komentarze miłe widziane! 💋💋









-Nie zgadzam się. - przewróciłam oczami i ruszyłam wzdłuż korytarza - Przestań mnie ignorować, Tori! - wypuściłam powietrze z płuc i odwróciłam się w stronę brata, krzyżując ręce na piersi.

-Blaine, mam cię dość. Przestań mnie traktować jak pięcioletnie dziecko. Nie idę na wojnę, tylko na spotkanie z uczniami innej szkoły. Żaden z tych chłopaków nie jest seryjnym mordercą ani gwałcicielem. Ponadto nie będę sama, Finn tam będzie i jestem pewna, że nie spuści mnie z oka. - westchnęłam, zaczesując kosmyk włosów za ucho - Więc proszę, czy mógłbyś wyluzować? - spojrzałam na niego błagalnie.

-Nie. - jęknęłam. Liczyłam na inną odpowiedź. - Znam Sebastiana, wiesz ile kłopotów narobił nam w zeszłym roku? Przez niego przeszedłem poważną operację oka i...

-Blaine, do cholery! - przerwałam mu zirytowana - Ja nie idę z nim na randkę ani na spotkanie towarzyskie. Mamy ustalić warunki dogodne dla nich i nas odnośnie tej pieprzonej sztuki. - wzięłam głęboki wdech - Zlituj się, człowieku.

-Ja mu po prostu nie ufam, Tori. - wzruszyłam ramionami.

-Ja go nawet nie znam. Idę tam z Finnem, więc gdyby coś się działo to mam wsparcie. - posłałam w stronę brata najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać. Chciałam, żeby się uspokoił.

-Proszę uważaj na siebie. - przytaknęłam i odwróciłam się na pięcie. Pchnęłam drzwi wejściowe i wyszłam przed szkołę, aby dołączyć do Finna, który już na mnie czekał.

- Cześć, Finn. - uśmiechnęłam się promiennie do chłopaka.

-Tori, hej. - zmieszany podrapał się po głowie - Muszę cię przeprosić, ale nie dam rady iść z tobą. - o nie. Nie mógł mi tego zrobić.

Nie bałam się Sebastiana ani Huntera, ale nienawidziłam poznawania nowych ludzi. Panicznie bałam się sytuacji, w których musiałam radzić sobie sama z obcymi. Nie chciałam się pakować w coś takiego.

-Finn, nie zostawiaj mnie. - poprosiłam - Sama tam nie pójdę. - posłałam mu przerażone spojrzenie.

-Nie zostawię cię na lodzie. Sam zaraz tu przyjdzie, aby mnie zastąpić. - uśmiechnął się.

Odetchnęłam z ulgą. Lubiłam Sama, to wyjątkowo uroczy i kochany chłopak. Zawsze można było na niego liczyć. Wiedziałam, że to osoba godna zaufania i w razie problemów, mogłabym się do niego zgłosić.

-Jasne. - westchnęłam - Dzięki, że nie zostawiłeś mnie z tym samej. Ymm, mogę spytać dlaczego ty nie możesz iść? - zauważyłam zmieszanie na jego twarzy - Finn, co jest grane?

-Rachel. - miałam ochotę parsknąć śmiechem - Rachel nie chciała, żebym tam szedł. - wyznał.

To przykre, że związki tak działały. Czy związek nie powinienem być czymś dobrym? Czymś, co przynosiło szczęście? Dlaczego ludzie, którzy się kochali mieli się ograniczać? Przecież to bez sensu.

Możliwe też, że ja najzwyczajniej w świecie nie nadawałam się do związku. Uwielbiałam działać solo i nie wyobrażałam sobie, że facet mógłby mi mówić, co mogę lub czego nie mogę robić.

-Finn, czy ty jesteś z nią szczęśliwy? - szatyn przymknął oczy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią - Wiem, że ją kochasz, ale ona zabrania ci wielu rzeczy. - objęłam się ramionami.

-Bycie w związku to chodzenie na kompromisy. - zaśmiał się.

-Nie tylko. - mruknęłam - A gdzie radość? Cieszenie się swoim towarzystwem? Czemu skupiać się na ograniczeniach? - zdziwiłam się.

-To nie tak. - pokręcił głową - Po prostu... - uniósł głowę, lekko się uśmiechając - Nie umiem tego wytłumaczyć, kiedy przy niej jestem reszta świata nie ma znaczenia. Istotne jest jedynie, że jesteśmy razem. Nie myślę nad tym, z czego rezygnuję. Wiem, że najważniejsze mam przy sobie. - wzruszył ramionami - Wiem, że to ta jedyna. - pociągnęłam nosem. Niezbyt to subtelne, ale nie spodziewałam się po nim takich słów.

-To było piękne. - mruknęłam kpiąco. Zaśmiał się cicho, kręcąc głową. - Aż zaczęłam wierzyć, że prawdziwa miłość istnieje. - parsknęłam śmiechem.

-Ale dalej nie widzisz siebie w związku? - puścił mi oczko.

-Nie w tym życiu, przyjacielu. - odparłam - Ale jakby się coś zmieniło, to dam znać, żebyś załatwił mi numer jakiegoś przystojniaka z drużyny. - zażartowałam.

-Da się zrobić.

-Tori! Finn! - odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam Sama biegnącego w naszym kierunku.

-Cześć Sam. - blondyn objął mnie na powitanie i zbił piątkę w Finnem.

-Wybaczcie spóźnienie. - poprawił włosy - Musiałem zaliczyć sprawdzian z matmy, bo inaczej trenerka wyrzuciłaby mnie z drużyny. - wyznał.

-Jeszcze raz, dzięki wielkie, że mnie zastąpisz, stary. - blodnyn skinął głową.

-Dla ciebie wszystko. - wzruszył ramionami - Od tego są przyjaciele.

-Zbierajmy się. - zasugerowałam - Inaczej się spóźnimy.

-Jasne. - przytaknął Sam

- Do zobaczenia później, Finn. - chłopak nam pomachał i poszedł w swoją stronę.

-Więc, jak poszedł test z matmy? - spytałam, gdy powoli ruszyliśmy spacerem w stronę Lima Bean.

-Liczę na dwa. - zaśmiał się - Z minusem. - dodał po chwili, a ja parsknęłam śmiechem - I jeśli tak będzie to dojdzie do cudu.

-Aż tak źle?

-Ja się tylko podpisałem... - jęknął. Ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem - I chyba zrobiłem błąd w nazwisku. - wyznał po chwili.

-Sam! - pisnęłam i trzepnęłam chłopaka w ramię - Jakim cudem? - jęknęłam.

-Nie mogłem się skupić. - wyznał.

-Jak tak dalej pójdzie, to będziesz musiał zrezygnować z drużyny i z Glee. - spiorunowałam go wzrokiem.

-Wiem. Muszę się jakoś za siebie wziąć. - westchnął - A może pouczylibyśmy się razem? - zaproponował.

-Oj Sam, jeśli potrzebujesz korepetytora to źle trafiłeś. - mruknęłam - Ja sama ledwo zdaję z matmy.

-Znaczy... Nie do końca zrozumiałaś. - zmarszczyłam brwi.

-Nie potrzebujesz pomocy z matmy? - chyba się zgubiłam.

-Chciałem gdzieś z tobą wyjść. - wyjaśnił - Sama rozumiesz. - nie lubiłam takich sytuacji. Nie szukałam chłopaka, ale niestety nie wiele osób było w stanie to zrozumieć.

-To bardzo miłe, ale ja się nie daje do takich rzeczy. - wyznałam skrępowana - W sensie... Randki, chłopak, trzymanie się za serce, serduszka i tak dalej... - przewróciłam oczami - To po prostu nie mój świat. Nie gniewaj się, ale muszę odmówić.

-Rozumiem. - uśmiechnął się smutno.

-Liczę, że mimo to, będziemy się dalej widywać. - od razu pokiwał głową.

-Oczywiście. To nic między nami nie zmienia. - zapewnił - A gdybyś zmieniła zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać. - przytaknęłam.

Jedna trudna rozmowa już za mną...







Emilia Mikaelson

The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔ जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें