Chapter 30.

632 52 39
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi kochani! 💋💋










Zaśmiałam się, zasłaniając usta dłonią, aby przypadkiem się nie opluć. Przeżuwałam właśnie lasagne przygotowaną przez mamę szatyna, ale kobieta i jej mąż wciąż opowiadali mi historie z dzieciństwa Sebastiana. Nie potrafiłam przez to zachować spokoju. Wciąż się śmiałam...

-A gdy miał pięć lat... - jego ojciec - Harry znów zabrał głos - Postanowił, że zostanie...

-Tato, dość! - zerknęłam na Sebastiana i ujrzałam rumieńce na jego twarzy. To dopiero nowość. Sebastian Smythe to nie typ faceta, który rumieni się przy każdej okazji. Wręcz przeciwnie. To do niego niepodobne.

-Daj spokój, Sebastian. - jego mama popatrzyła na niego, ocierając łzy z policzków - Przecież nie mówimy nic złośliwie. Tori z pewnością jest zainteresowana twoimi przygodami z dzieciństwa. - urocza kobieta.

-Spokojnie, Smythe. - zażenowany Sebastian popatrzył na mnie - Wszystko, co dziś usłyszę, zostanie między nami. - obiecałam.

-Dzięki. - odetchnął z ulgą. Skinęłam głową, sygnalizując, że nie miał za, co dziękować.

-Smakuje Ci? - kobieta wskazała na mój talerz. Skinęłam głową z uśmiechem.

-Jest przepyszne. - odparłam, wpatrując się w prawie pusty talerz. Lasagne była wyśmienita, nigdy wcześniej nie jadłam czegoś tak pysznego. - Koniecznie musi mi Pani dać przepis. - dodałam, patrząc na kobietę z nadzieją.

-Oczywiście. - przytaknęła rozweselona - Z przyjemnością dam Ci przepis, a nawet zdradzę Ci mój sekret składnik, dzięki któremu każde danie staje się wiele smaczniejsze.

-Skarbie, nie kradnij synowi dziewczyny. - Sebastian parsknął śmiechem, kręcąc przy tym głową.

Wciąż nie ustaliliśmy, kim dla siebie byliśmy. Z pewnością kimś więcej niż przyjaciółmi, ale nie byliśmy parą. Z biegiem czasu, byłam w stanie stwierdzić, że związek z nim byłby czymś wspaniałym. Podobnie patrzyliśmy na świat i chcieliśmy tego samego. Pytanie tylko, czy nie pozabijalibyśmy się...

-Obawiam się, że nasz syn jest na tyle głupi, że wciąż nie zaproponował jej związku. - odparła kobieta. Zasłoniłam usta, aby nie wypluć jedzenia, które właśnie przeżuwałam.

-Mamoo. - twarz Smythe'a znów pokrył rumieniec. Szybko starał się zasłonić dłońmi, ale nie wyszło mu to zbyt dobrze. - Najadłaś się? - zwrócił się do mnie, wpatrując się w moje oczy. Niepewnie skinęłam głową.

- Tak. - mruknęłam, kończąc ostatni kęs.

-Świetnie. - skwitował, zrywając się z miejsca. Obszedł stół, aby odsunąć krzesło, na którym siedziałam i pomóc mi wstać. - Będziemy u mnie. - mruknął, ciągnąc mnie za sobą - Jesteście niemile widziani! Oboje! - krzyknął, gdy szliśmy schodami w górę i zostały nam ostatnie dwa stopnie.

Od razu po zatrzaśnięciu drzwi, usłyszłam dźwięk klucza przekręcanego w zamku. Odwróciłam się i popatrzyłam na Sebastiana, który wyglądał jakby miał zacząć krzyczeć.

Zacisnęłam usta, aby nie zacząć się śmiać. Wiedziałam, że czuł się upokorzony, ale nie miał mu temu powodów. Rodzice już tacy byli, że lubili narobić wstydu przy znajomych. To norma.

-Smythe, uspokój się. - roześmiałam się weseło i zmniejszyłam dystans między nami mocno obejmując szatyna wokół szyi - Rodzice już tacy są. Daję słowo, że moi są jeszcze gorsi niż twoi. Przy każdej możliwej okazji robią mi taki obciach, że brak słów. - po tych słowach, lekko odchyliłam głowę w tył, aby popatrzeć mu w oczy.

-Jest mi wstyd. - wyznał cicho, mimo zbolałej miny, ostatecznie uśmiechnął się weseło. Iskierki w jego oczach dodawały mi jakiejś dziwnej nadziei i radości. - Ta kolacja ma zostać między nami. - parsknął. Zaśmiałam się i skinęłam głową.

-Da się zrobić. - odparłam i układając dłonie po obu stronach jego twarzy, stanęłam na palcach, aby złożyć na jego ustach czuły, aczkolwiek krótki pocałunek.

Zamierzałam się odsunąć po kilku sekundach, ale Sebastian zacisnął dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Uśmiechnęłam się, gdy jego język wtargnął do moich ust, roszcząc sobie prawo do dominacji.

Wplątałam dłonie w jego włosy, leciutko ciągnąc za końcówki. Mruknął z aprobatą w moje usta i odwrócił nas miejscami. Zmusił mnie do wykonania kroku w tył i moje plecy zderzyły się z zimnymi drzwiami.

Westchnęłam, gdy przylgnął do mnie całym ciałem. Jego dłonie opuściły moje biodra i chwyciły za moje nadgarstki, zmuszając mnie do uniesienia rąk w górę. Zacisnął dłonie ma moich nadgarstkach, przygważdżając je co zimnej drewnianej powłoki za moimi plecami.

Gorące ciało Smythe'a z jednej strony i lodowate drzwi z drugiej to połączenie idealne. Pobudzające i cholernie intensywne. Wręcz... nie do opisania.

Dodatkowo gorące wargi Sebastiana nie pozwalały mi się na niczym skupić. Chciałam zapamiętać, jak najwięcej, ale nie byłam w stanie skupić się na niczym. Po prostu nie potrafiłam.

To, co robił ze mną ten chłopak było spełnieniem wszelkich fantazji. A tak naprawdę my tylko się całowaliśmy. On robił to tak dobrze, że miałam wrażenie, że to znaczyło dużo więcej.

Powoli zaczynało brakować mi powietrza, ale nie chciałam się od niego odsuwać. Nie chciałam, aby to się skończyło. Mogłoby już tak zostać.

W końcu zabrakło mi tchu. Zresztą nie tylko mi. Sebastian odsunął się ode mnie na zaledwie kilka milimetrów. Oparł czoło o moje i wziął głęboki wdech. Stałam z zamkniętymi oczami i plecami opartymi o ścianę, starając się unormować oddech. Uśmiechnęłam się. Nic wielkiego się nie stało, ale przez będę głupi pocałunek byłam niewyobrażalnie szczęśliwa.

-Tori. - odsunął się ode mnie na krok. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy, patrząc na niego. - Zostaniesz moją dziewczyną? - zabrakło mi słów.

Przecież nie bawił się w związki...








Emilia Mikaelson

The Boy From Dalton | Sebastian Smythe ✔ Where stories live. Discover now