21- Louis Cullen

313 21 1
                                    

Dwa tygodnie po mistrzostwach przemierzałam ulice niemagicznego Londynu. Stanęłam obok sklepu z percingami i chwilę się zastanowiłam. Raz się żyje. Najwyżej ojciec mnie zabije. Trudno.
Weszłam do sklepu przywitana miłym uśmiechem pracownika, mężczyzny około 21 lat.

- dzień dobry, byłaby możliwość zrobienia na szybko?- spytałam

- jasne, proszę usiąść

Trochę mnie zdziwiło, że nie czepiał się wieku, czasem życie potrafi być fajne. Usiadłam na czarnym fotelu.

Samo przekłucie trochę bolało, jednak dało się wytrzymać. Teraz w uchu miałam dodatkowe przekłucie z kolczykiem w kształcie węża

- pasuje?- spytał pracownik

- jest super- stwierdziłam, po czym zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Okey, teraz można wracać do domu.
Z pustej uliczki teleportowałam się wprost do salonu, gdzie siedział tata z kubkiem kawy w dłoni. Tak naprawdę zmieniał się tylko na spotkania śmierciożerców, inaczej miał swój zwykły wygląd.

- wróciłam- oznajmiłam, jednak przenikliwe oczy taty od razu zauważyły zmianę. Westchnął z bezsilności

- ładne, ale mogłaś się chociaż zapytać- mruknął w tym samym czasie, w którym Canini przemieniła się w węża

- następnym razem pomyślę- odparłam zaczepnie, po czym z wężem u boku poszłam do pokoju. Jutro do Hogwartu. Nie chce mi się.
Z jękiem usiadłam na łóżku, a za machnięciem różdżki spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do kufra. Canini wdrapała mi się na brzuch.

- ej, ty trochę ważysz- mruknęłam w wężomowie

- trudno- odparła. Taka z nią rozmowa

Nie mam pojęcia, kiedy zasnęłam.

~*~

Obudziłam się około 2:00 w nocy. Jak się chwilę później okazało, sowa dobijała mi się do okna. Wstałam z łóżka w celu wpuszczenia zwierzęcia, jednak pojawił się patronus.

- nie otwieraj okna- przemówił głos- to pułapka

Zdziwiona wyszłam z pokoju, idąc do prawego skrzydła Riddle Manor, gdzie miał pokój tata. Zapukałam do drzwi, a on mnie wpuścił.

- o co chodzi?- spytał, a mi się już wszystko zaczęło mieszać

- ale przecież mnie ostrzegałeś patronusem- mruknęłam speszona

- co? Przecież ja nie wysyłałem patronusa- stwierdził- ja się nad tym zastanowię, idź spać, jutro masz pociąg- kiwnęłam głową i gdy już miałam wychodzić, Tom się odezwał- uważaj na siebie

Ta noc była jednak bezsenna.

~*~

Rano wstałam około 9:00. Ubrałam czarną szatę, wyczesałam włosy i ogólnie przygotowałam do życia. Z Canini u boku weszłam do kuchni, gdzie usiadłam pod oknem, po prostu patrząc w dal.

- Lucyfera zobaczysz dopiero w pociągu- oznajmił tata, wchodząc do kuchni- dalej nie mogę uwierzyć, że on to dla ciebie robi

- ja też- przyznałam szczerze- na tych wakacjach nie za bardzo widziałam się z Severusem- skrzywiłam się

- w Hogwarcie nadrobisz- odparł

W sumie przyznałam mu rację.

- w tym roku też jesteś prefektem?

- tak- mruknęłam, ale po chwili uśmiech pełen satysfakcji wpłynął mi na twarz

- już współczuję Gryffindorowi. . . Albo nie, jak w ogóle można im współczuć?

- drops doda im punkty, przecież to jego ulubieńcy. Pottah już dawno powinien zostać wyrzucony ze szkoły, ale go trzyma

- co racja to racja. . . Już późno, musisz iść. Powodzenia Julie

- do widzenia, tato- odparłam, teleportując się ze zmniejszoną walizką obok ściany prowadzącej na peron 9¾. Mugoli nie było za dużo, a że umiem się teleportować bez charakterystycznego "pyknięcia" nikt nie zauważył. Weszłam w ścianę pojawiając się na peronie zaludnionym przez czarodziei.  Odprowadzona ciekawskimi i przestraszonymi spojrzeniami weszłam bez większego wysiłku do pociągu, od razu kierując się w stronę przedziałów Slytherinu. Gdy tylko weszłam do jednego z przedziałów, w którym siedziała Pans, niewidzialny Blaise mnie przytulił. Zaskoczona oddałam uścisk.

- nie strasz człowieku- mruknęłam

- kupę lat, dni, miesięcy- powiedział

- widzieliśmy się zaledwie 4 dni temu- odparłam ze śmiechem, na co tamten mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Zajęłam wolne miejsce od okna.

- mogłabym usiąść z wami?- spytała nieznajoma blondynka w drzwiach

- nie- odparłam jednocześnie z Pansy, na co tamta się speszyła

- dołączy do nas kilka osób- oznajmił Zabini, więc dziewczyna kiwnęła głową i wyszła. Chwilę później dosiadł się do nas Draco. Niecierpliwie czekałam na Lucyfera, który dziwnie się spóźniał.

- pociąg zaraz odjedzie- mruknęłam

- zdąży- stwierdził Malfoy. Kilka minut później do przedziału wpadł mój chłopak, tylko, że. . . . Miał ślady siniaków

- co się stało?- spytałam

- nic ważnego, miło mi was widzieć- odparł. Gdy usiadł obok, oparłam głowę o jego ramię. Wiedziałam, że nic z niego nie wyduszę. Do końca podróży nad tym rozmyślałam.

~*~

Usiedliśmy w wielkiej sali czekając na pierwszorocznych. Gdy WRESZCIE weszli, zauważyłam pewną zmianę. Wśród nich był chłopak, jednak niejasno określiłam jego wiek. Dziewczyny się w niego wpatrywały jak głupie- co prawda wcale nie był brzydki, ale bez przesady, co?

- nie widzę w nim nic wielkiego- stwierdziła Pansy

- dokładnie. A one nie odwracają wzroku- mruknęłam zniesmaczona

Nowy rozglądał się po sali, jak jednak dało się zauważyć śledził głównie stół Slytherinu.

- Louis Cullen- przeczytała McGonagall, a starszy chłopak podszedł do stołka, na którym następnie usiadł.

- jak myślisz, kim on jest?- spytałam Lucyfera

- na pewno nikim dobrym- odparł tamten

- Slytherin!- krzyknęła tiara. Louis z chytrym uśmiechem przysiadł się właśnie obok nas. Luc i Louis mierzyli się chwilę spojrzeniami, nic nie mówiąc. Mi tu coś nie pasuje. . . Zdecydowanie nie.
Później przydzieleni zostali pierwszoroczni, a po tym nastąpiła uczta, na której jednak nic nie tknęłam.

- na koniec chciałem oznajmić- zaczął Dumbledore, podnosząc się z siedzenia- że w tym roku nie będzie rozgrywek Quidditcha- fala protestów- ponieważ w tym roku odbędzie się niesamowite wydarzenie! Turniej trójmagiczny! Ale o tym kiedy indziej!

Po około godzinie, gdy wszystko się skończyło, wyszłam razem z prefektami jako pierwsza.

- jestem Cedrick Diggory- odezwał się dość wysoki brunet obok mnie

- Julie Riddle- odparłam. Zanim zdążyliśmy normalnie porozmawiać, tłok uczniów wylał się z wielkiej sali, w tym Lucyfer, jak się okazało drugi prefekt.
Ślizgoni z pierwszorocznymi na czele ruszyli za naszą dwójką, oczywiście prefekta naczelnego nagle zabrakło.

- Salazar Slytherin- wypowiedziałam głośno hasło, wchodząc do PW Ślizgonów.

- cisza nocna zaczyna się o 22:00. Starajcie się nie znajdować na korytarzu po tej godzinie, bo dostaniecie odjemne punkty lub szlaban, uwierzcie, nie warto. Odrabiajcie systematycznie wypracowania i inne zadania, starajcie się zdobywać punkty- mówił Lucyfer

- zachowujmy się jak Ślizgoni z krwi i kości, dajmy popalić innym domom. Jeśli się tylko postaramy, zdobędziemy puchar domu- kontynuowałam

- walić zasady, byle nie dostawać odjemnych punktów i szlabanów!- skończyliśmy jednocześnie, przybijając żółwika

Córka Czarnego Pana || Julie Avada RiddleWhere stories live. Discover now