10- "50 punktów traci Slytherin"

626 28 9
                                    

Obudziłam się około 6:00. Przebrałam się w czarną spódniczkę, czarną koszulę, krawat Slytherinu i czarne trampki. Wyczesałam i wyprostowałam włosy, pomalowałam się jak zawsze i wyszłam do PW, gdzie siedziała Pansy.

- hej!- przywitała się, a ja mruknęłam ciche przywitanie. Razem ruszyliśmy na śniadanie, gdzie zjadłam tosta. Bardziej zajęłam się wpatrywaniem w talerz i myśleniem, czy dobrym pomysłem jest dawanie mrocznego znaku przyjaciołom.

- ulie! Julie!- usłyszałam, a później zobaczyłam rękę przelatującą mi przed oczami. Szybko ją chwyciłam i zobaczyłam Zabiniego, który mi się uważnie przyglądał

- co?

- zaraz eliksiry!- oznajmił

- dobra, chodźmy- stwierdziłam zrezygnowana, machając ręką

Tu dam podsumowanie lekcji, bo nie było niczego ciekawego- na eliksirach robiliśmy eliksir uwaga. . . Na katar! Chyba najprostszy jaki jest, ale trudno. Historia magii- fajnie się spało. Runy- szybko rozszyfrowałam znaki i miałam spokój, a ONMS- był temat o jednorożcach.

Obecnie jest już po lekcjach i idę do domitorium. Tam czekała cała trójka.

- napewno chcecie mieć ten znak?- spytałam niepewnie

- tak- odparli. Ciężko westchnęłam.

- czy przysięgacie posłuszność Czarnemu Panu oraz mi?

- przysięgamy

- czy przysięgacie wypełniać rozkazy Czarnego Pana oraz moje?

- przysięgamy

- czy przysięgacie walczyć po stronie swojego pana oraz mojej?

- przysięgamy

Machnęłam różdżką, a na ich przedramieniach pojawiły się mroczne znaki. Każdy krzyknął z bólu. Zakryłam je swoimi zaklęciami.

- my już idziemy- stwierdził Zabini. Przytaknęłam i wyszłam się przejść. Szłam w stronę biblioteki, kiedy zostałam wyciągnięta na jakiś boczny korytarz

- Riddle!- stwierdził zadowolony "ktoś" i przyparł mnie do ściany. Teraz jego ręce były po dwóch stronach mojej głowy

- czego?!- warknęłam. Miał naszywkę Slytherinu na szacie i napewno był z 6 roku. Jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej, ale sprawnie wyszłam dołem, jednak tamten nie odpuszczał. Z tyłu wyszło ciche "pyk". Ktoś pociągnął go do tyłu i przywalił w twarz. Ja sama dałam mu dodatkowo z liścia

- Lucyfer?- spytałam oszołomiona

- a kto inny?- spytał dalej wkurzony. Wokół nas zebrała się grupka

- tak się bawicie?- zapytał zły Ślizgon, wyciągając różdżkę- co? Nie masz może różdżki?- zadrwił

- pomyśl sobie, kim jestem. Bez różdżki, jednym machnięciem ręką mogę sprawić, że będziesz się dusił lub zwijał z bólu po ziemi- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Ten wreszcie lekko zbladł.

- zabrakło odwagi, co?- spytał z wyraźną drwiną w głosie Luc- chodźmy, nie będziemy marnować na takich czasu

- crucio!- wydarł się chłopak. Nikt nie zdążył zareagować. Zaklęcie we mnie trafiło. Bolało jak diabli, ale lodowato się roześmiałam. Każdy patrzył na mnie w osłupieniu.

- n-nie boli cię?- zająkał się

- boli, ale nawet to lubię- odparłam zimno. Lucyfer z pełnym uznania i satysfakcji uśmiechem wpatrywał się we mnie. Lekko się speszyłam, ale nie okazałam tego. Ten jednak zaraz rzucił wściekłe spojrzenie na ucznia

Córka Czarnego Pana || Julie Avada RiddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora