19- stracona pamięć

373 19 11
                                    

Tak oto znalazłam się w magicznej kawiarni z francuskim ministrem.

- zaimponowałaś mi- przyznał- otwarłaś mi na to wszystko oczy, za co ci dziękuję. Mam też propozycję. Możemy zawrzeć układ. Ja założę szkołę dla młodych wilkołaków, która będzie nazwana twoim imieniem.

- czego minister ode mnie oczekuje?- spytałam uprzejmie zainteresowana

- dobrze wie panienka, że za niecały miesiąc będą igrzyska Quidditcha- kiwnęłam głową- chcę jedynie, aby panienka ze mną na nie poszła- nawet nie udawałam zdziwienia. Oczywiście się zgodziłam.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

- Julie, D-Draco, on. . . On- mówiła Narcyza, siedząc roztrzęsiona w salonie w Riddle Manor

- co się stało?- spytałam, będąc bledsza niż zwykle

- po prostu chodźmy- mruknął niespokojnie mój ojciec.

Zmieszana teleportowałam się do  domu przyjaciela, przy którym siedział mistrz elikrisow, mój kochany wujek- Severus Snape

- Sev, co się dzieje?- zapytałam, patrząc na półprzytomnego blondyna

- on. . . Ja sam nie wiem, stracił pamięć- odparł, a mnie zamurowało. Drżącymi rękami poprawiłam kosmyk, spadający blondynowi na oczy- ja. . . Julie ja ci obiecuję, że on odzyska pamięć, a na razie. . . Zostawię was samych

- kim jesteś?- zadał pytanie Draco, co szczerze zabolało

- Julie Avada Riddle, twoja najlepsza przyjaciółka- odparłam niemal szeptem

- mogę mówić Ave?- spytał

- tak w zasadzie na mnie mówiłeś- stwierdziłam z lekkim uśmiechem, po czym załapałam go za rękę.
Blondyn lekko się uśmiechnął.

- nic nie pamiętasz?- spytałam z niemą nadzieją

- nic- odparł- kompletnie nic

Ciężko westchnęłam.

- mam szczęście, że mam taką przyjaciółkę

- to ja mam szczęście, że mam takiego przyjaciela- odparłam szczerze

- opowiesz mi coś więcej?- spytał

- oczywiście. Mamy paczkę przyjaciół. Lucyfer, czyli Luc- mój chłopak, prawdziwy diabeł, Pansy Parkinson, czyli Pans i Blaise Zabini, czyli diabeł. Na ciebie mówimy smok, a na mnie Ave. Chodzimy do Hogwartu, naszym wrogiem jest święta trójca. . . .

Odpowiadałam chłopakowi dobre pół dnia o wszystkim, mając nadzieję, że mistrz elikrisow coś wymyśli. Szkoda, że Lucyfer od początku wakacji jest w piekle. Gdy tylko teleportowałam się do swojego pokoju w Riddle Manor najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam, zjeżdżając po drzwiach w dół. Czemu zawsze coś się musi przytrafić mi, lub moim przyjaciołom? Czemu zawsze musi pójść coś nie tak? Usłyszałam kroki na korytarzu, jednak kompletnie się tym nie przejęłam. Mam dość. Mam po prostu dość.

- Julie- usłyszałam głos taty- Julie, wiem, że tam jesteś. Proszę, otwórz- nie odpowiedziałam- przykro mi z powodu Dracona- zjechał po drzwiach po drugiej stronie, zupełnie jak ja- ale wiem, że Severus coś wymyśli. Nie trać nadziei, proszę cię.

Podniosłam się i otworzyłam drzwi, w momencie przytulając się do ojca, który też z resztą wstał. Poczułam się jak mała dziewczynka- bezbronna, którą można łatwo złamać. Silne ramiona ojca dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Bez słowa tkwiliśmy w tym uścisku, gdy po raz kolejny polały się łzy. Moje łzy.

- t-tato, czemu zawsze musi pójść coś nie tak?- załkałam

- shhhhhhhh, nie miałaś na to wpływu. Los lubi nas oszukiwać i łamać. Nie pozwól, żeby to właśnie ciebie złamał. Jesteś silną dziewczynką.

                         ~*~

Kilka dni później Sev wpadł do pokoju niczym burza. Te trzy słowa wytłumaczyły wszystko:

- Draco odzyskał pamięć

Zerwałam się z łóżka jak torpeda, pędząc za ojcem chrzestnym. Migiem znaleźliśmy się w domu przyjaciela.

- Julie!- powiedział uradowany smok

Bez słowa wpadłam w jego objęcia. Był ode mnie znacznie wyższy, więc położył swoją głowę na mojej.

- tak się cieszę- wyszeptałam- już traciłam nadzieję

- a jednak

Odwróciłam się od chłopaka i zauważyłam Lucyfera. Z uśmiechem przytuliłam też jego, a ten cmoknął mnie w czoło.

Ten dzień był piękny, aż za piękny.

Po około godzinie zaczął mnie piec znak. Popatrzyliśmy po sobie porozumiewawczo i za pomocą różdżek zmieniliśmy ubiór na czarne szaty czarodziei z kapturami, po czym teleportowałam nas do specjalnej sali w Riddle Manor, przeznaczonej na tego typu spotkań. Po przywitaniu się usiadłam na swoim stałym miejscu, jak zwykle na przeciwko Gellerta. Pozwoliłam, aby mój pierścionek zmienił się w Canini, która już swoją drogą miała z 5 metrów.

                       ~*~

- damy im połowę z połowy- mruknęłam, a oczy wszystkich śmierciożerców zwróciły się na mnie- zysk jest w ch-

- słownictwo- mruknął zaczepnie Luc, którego spiorunowalam wzrokiem

- zysk jest całkowity- kontynuowałam

- czekaj, nie czaję. Ile to połowa z połowy?- spytał Draco

- geniusz matematyczny- mruknęłam pod nosem, jednak echo rozniosło te słowa po sali- jak masz patelnię, to dzielisz ją na pół. . . Czekaj, bo się pogubiłam. . .

- no a jak nie będą chcieć, to im przywalisz tą patelnią- zaproponował ojciec

- no i perfekto- stwierdziłam zadowolona.

Córka Czarnego Pana || Julie Avada RiddleWhere stories live. Discover now