Rozdział 13 - Nadzieja

Start from the beginning
                                    

Nie wiem dlaczego zareagowałam tak gwałtownie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się tym przejęłam. Dlaczego po prostu tego nie olałam. Nie wiem, ale nie było to nic dobrego.

Tamten dzień spędziłam cały w salonie przed telewizorem. Nie tylko z powodu Arona, ale też dlatego, że przez moje siniaki nie mogłam się ruszać. Bolało mnie całe ciało, więc zażyłam leki, które przepisał mi lekarz i wróciłam pod koc.

Tak minął mi tamten dzień. Jeden z najgorszych w ostatnim czasie. Na szczęście minęły trzy dni od tamtego nieszczęsnego dnia i czułam się lepiej. Fizycznie oczywiście. Psychicznie czułam się jak obita ściana z dziurami i zdartą farbą. Było lepiej niż trzy dni temu, ale nadal nie było idealnie. Grunt, że mogłam normalnie funkcjonować.

Niechętnie zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki, aby się ogarnąć. Jak zwykle szopa, która powstała na mojej głowie, przyprawiła mnie o zawał, gdy spojrzałam na siebie w lustrze. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w wygodne ciuchy.

Leniwie zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie, na które złożyła się owsianka z owocami i kawa. Moja błoga kawa, która wybudzi mój organizm chociaż w minimalnej części. Nie lubiłam zbytnio pić kawy, ale czasami po prostu jej potrzebowałam.

Kiedy zalewałam wrzącą wodą ziarenka kawy, w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zalałam do pełna i odkładając czajnik, ruszyłam w stronę holu. Kiedy przez szybę w drzwiach dostrzegłam dwie roześmiane twarze moich przyjaciół, na mojej twarzy samowolnie pojawił się uśmiech. To było coś, czego w tym momencie potrzebowałam.

Otworzyłam szeroko drzwi, rozkładając ręce na boki z entuzjazmu.

- Wy zawsze wiecie, kiedy przyjść - parsknęłam, na co oboje się roześmiali. Zmierzyli mnie wzrokiem, a ich miny momentalnie spoważniały.

Oh litości.

- Matko jedyna, co Ci się stało?! - Wydarła się zszokowana Olivia, podchodząc do mnie bliżej i przyglądając się moim siniakom.

- Camilla, wyglądasz jakby się coś potraciło. - Parsknął śmiechem Patrick. Spojrzałam na niego z cynicznym uśmiechem na ustach. Jego nagle znikł. - Aha - wypowiedział słabo.

- No nie gadaj, że ktoś Cię potrącił - powiedziała zszokowana dziewczyna.

- Wchodźcie - odparłam, odsuwając się na bok i wpuszczając ich do środka.

Usiedliśmy w kuchni, gdzie dokończyłam przygotowanie swojego śniadania i opowiedziałam im wszystko, co wydarzyło się ostatni czasy.

Wiedziałam jak Olivia słuchała mnie z rezerwą i tylko czekała aż skończę opowiadać, aby zacząć wyzywać Arona i mówić, że to wszystko jest z jego winy. I tak było, ponieważ gdy tylko skończyłam opowiadać, wtrąciła się moja przyjaciółka.

- Zastanów się dobrze. Odkąd on się pojawił, ciągle masz same problemy. A teraz kończysz cała posiniaczona. Dzięki bogu, że tylko tyle, bo ten wypadek mógł się skończyć o wiele gorzej - wyjawiła, na co miałam ochotę wywrócić tylko oczami.

To nie była wina Arona. On po prostu wiedział kiedy się zjawić, aby mnie chronić. To Draco chce mnie zabić, a on tylko mnie chroni. To nie jest jego wina.

- Olivia, to nie tak. On się pojawił wtedy, kiedy tego potrzebowałam. To dzięki niemu żyje - wyjaśniłam dobitnie. Patrick siedział obok nas i przeskakiwał wzrokiem z jednej na drugą w zależności, która akurat mówiła.

- Ale ty jesteś ślepa. Nie bez powodu jest gangsterem i wszyscy się go boją. Dlaczego ty go jeszcze bronisz? - uniosłam się dziewczyną, mierząc mnie surowym spojrzeniem.

Above all (chroń mnie)Where stories live. Discover now