Rozdział XII - Nie wierzę ci

56 5 0
                                    

[Sans POV]
Pff, to nie dorzeczne. Całe moje AU jest zamknięte w jakiś celach u Nightmara. Widziałem Dreama, ale co on robi z Nightmarem?? Nightmare przyszedł nagle z Killerem do mojego AU i powiedział, że trzeba ewakuować AU i mamy iść z nimi. Oczywiście, że mu nie uwierzyłem, ale gnojek wepchał mnie siłą do tego portalu, a tu nie mogę używać magii.. Ehh, wiem tyle, że nie jesteśmy tu sami.

- Sans? - Papyrus spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Co jest Paps?

- Jak długo jeszcze tu będziemy? - otarł ramiona swoimi rękami.  

- N-Nie wiem Papyrus.. Naprawdę nie wiem - podrapałem się po głowie.

- Pfff łżesz! - Undyne podniosła się z ziemi i groźnym krokiem do mnie podeszła. - Gadałeś z nimi jakbyś ich znał! Jeszcze wołałeś teraz tego żółtego gościa. Co ty ukrywasz?!

- Undyne, proszę zachowaj spokój - Toriel podeszła do niej. - Jestem pewna, że to wszystko da się logicznie wytłumaczyć.

- Ugh jakim cudem jesteście tacy ślepi?! - uderzyła pięścią w ścianę. - Ten leniwy gość coś ukrywa, ja to wiem!

- Undyne, nie przy dzieciach! - Tori przytuliła Frisk.

- Ok, znam tych gości, - wzruszyłem ramionami. - ale nie wiem o co im chodzi!

- Nie wierzę ci.. - przekręciła głowę. - Po tym co zobaczyłam, jestem pewna swoich myśli.

- Undyne, jestem pewien, że mój brat nie ma z tym nic wspólnego - Papyrus stanął po mojej stronie. - Na pewno da się to jakoś wytłumaczyć..

W naszej celi nastąpiła cisza. Frisk spojrzała się na mnie smutnym i pytającym wzrokiem. Ponownie wzruszyłem ramionami. Usiadłem w rogu celi, zaraz przy kratach. Frisk podeszła i usiadła obok mnie. Spytała czy dobrze się czuje.

- Heh, nie masz się czym przejmować dzieciaku - uśmiechnąłem się, ona zrobiła to samo.

Oparłem głowę o ścianę, Frisk przytuliła się do mojej ręki. Wydostane was stąd. Jakoś..
.
.
.
Coś klepie mnie to głowie... Coś lepkiego.. Otworzyłem oczy i spojrzałem w górę. Czarna macka. ...Czarna macka?! Gwałtownie się odsunąłem, jednak bez skutku. Obok mnie siedzieli Frisk i Papyrus. Nightmare parsknął śmiechem.

- Jak tam pobyt w moich skromnych progach? - zabrał mackę z powrotem.

- Czego ty od nas chcesz?! - warknąłem na niego, ale na tyle cicho, aby nikogo nie obudzić.

- Ratuje ci dupę - usiadł opierając się o kraty. - Chore rzeczy dzieją się teraz w multiwersie.

- Nie wierzę ci.

- Musisz. Nie masz innego wyboru - skrzywiłem się. - Musimy zapewnić, żeby wszyscy zdrowi byli bezpieczni.

- Dziwnie to brzmi z twoich ust - parsknąłem. - I ty się dziwisz, że ja ci nie wierzę.

- Ja też nie mogę uwierzyć, że to przechodzi mi przez gardło - westchnął. - Ale to prawda, musimy chronić tych wszystkich ludzi..

- Przed czym? Kolejny X-Event? - powiedziałem sarkastycznie.

- Nie. Plaga - spojrzałem na niego zaskoczony.

- Plaga?

- Ta - wstał. - Jakieś gówno mutuje ludzi. To wszystko przez nowe AU. Będę musiał iść i je zniszczyć. Będzie ciężko..

- Ale zaraz, jak to plaga? - również wstałem dalej zaskoczony. - Jakim cudem to dostało się do innych AU??

- A myślisz, że ja wiem? Najważniejsze jest teraz to, aby znaleźć na to coś szczepionkę.

- I Dream ci pomaga? Myślałem, że go nienawidzisz.

- I dalej go nienawidzę. Po prostu teraz nie mamy wyboru - wyglądał na bardzo zirytowanego.

- Ale dlaczego w takim razie trzymasz nasz w celach? Nie moglibyśmy jakoś pomóc?

- Jeszcze czego - warknął, - Twoje AU jest tutaj najważniejsze, jest to orginalne AU. Poza tym, wątpię, żebyś jakoś pomógł.

Machnął ręką i zniknął za rogiem. O co z tym wszystkim chodzi? Jaka znowu plaga? Powiedział, że to przez nowe AU i muszą znaleźć na to szczepionkę.. Mimo tego wszystkiego, jednak mu uwierzyłem. Ale co ja mam w takim razie zrobić? Nie mogę przecież siedzieć tu jak idiota! Jednak nie mogę stąd wyjść, nic nie mogę zrobić.. Jednak.. Będę chyba musiał im to wszystko wytłumaczyć. Miejmy nadzieję, że nie pomyślą, że wiedziałem o tym od dawna i to przed nimi zataiłem.

[Error POV]
Czuję się jakbym miał zaraz zwymiotować.. Mimo snu, nie czuję się w ogóle lepiej! Przetarłem oczy i wyprostowałem się. Rozejrzałem się, Dream leżał razem z Blue na kanapie, kominek był rozpalony, to on na razie był głównym światłem w domu. Usłyszałem odgłosy z kuchni, po chwili Nightmare wyszedł z niej z kubkiem kawy.

- Oho, widzę że się obudziłeś - wziął łyk kawy. - Jak się czujesz?

- Od kiedy ty się martwisz o moje zdrowie? - zapytałem podejrzliwie.

- Heh, dobre pytanie. Zachowywałeś się dziwnie podczas snu, cały czas się krzywiłeś, wydobywałeś z siebie o wiele więcej negatywnej energii niż zwykle. Więc, co jest?

- Nic - podniosłem się za pomocą moich linek. - Po prostu jestem zmęczony... - nagle moje linki puściły, a ja upadłem przed Nightmarem, on sam się jeszcze cofnął.

- No właśnie widzę - złapał się za podbródek zaskoczony. - Twoje linki są strasznie wytrzymałe, to aż dziwne, że tak nagle puściły - uniosłem głowę wkurzony.

- Mówię ci, że jestem zmęczony, nie drąż tematu!

- To upewnij się, że wypoczniesz - ominął mnie i poszedł w stronę schodów. - Nie mam zamiaru cię ratować, kiedy nie będziesz miał siły, aby się bronić.

- Bronić? Przed kim?

- Przed Gasterem.. - udał się na górę.

Podniosłem się i przetarłem oczy. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, może wykonałem za dużo pracy i moje mięśnie nie wytrzymują? Spojrzałem na czas. 03:28.. Spałem jakieś 4 godziny.. Powinienem spać więcej, ale wątpię, żeby poprawiło to mój stan. Przeciągnąłem się i poszedłem do kuchni. Czuje się, tak jak kiedy wróciliśmy, moje gardło jest zaciśnięte, wątpię że coś zjem. Mimo wszystko, wyszukałem coś do jedzenia i wziąłem szklankę wody. Jedząc kanapkę, spojrzałem przez okno. Nic nie widać, dom otacza czarna bańka. Nie wiem w sumie co znajduje się poza bramą, Nightmare mówił, że czaka tam nicość. Zasłoniłem zasłony i szybko dokończyłem swój posiłek.

Jedzenie poszło mi jako tako. Chociaż jestem zmęczony, to mogę się normalnie poruszać, bolą mnie po prostu ręce. Poszedłem do swojego pokoju, mam przeczucie, że mogę tam spotkać Inka. W salonie byli tylko Dream, Blue i Nightmare, reszta pewnie była u siebie w pokojach. Klepnąłem się w czoło i otworzyłem drzwi. Wiedziałem! Ink leżał na moim łóżku, dalej w kombinezonie. Wzdrygnąłem się na samą myśl, że muszę z nim dzielić pokój. Miałem już zamiar wywalić go z łóżka, kiedy to nagle zauważyłem... On.. Płacze? Pfff! Powstrzymałem się, aby się nie roześmiać. On naprawdę płacze! Spojrzałem na niego jeszcze raz, teraz odechciało mi się śmiać. Wygląda na to, że ma jakiś koszmar, dziwne. Rozejrzałem się po pokoju, aby upewnić się, że nic z niego nie zginęło. W całym pokoju jest aktualnie ciemno, aż dziwnie. Jestem przyzwyczajony do jasnego otoczenia, w Anti-Voidzie nigdy nie było ciemno. Jednak kiedy zapale światło, pewnie obudzę tego idiotę. Westchnąłem i przywołałem swoje linki tworząc z nich hamak. Przetestowałem go, ale jeszcze na niego nie wchodząc. Chce mieć pewność, że nie wydarzy się to samo co w salonie. Kiedy się upewniłem, wszedłem na niego i ułożyłem się wygodnie. Złapałem za niebieski, zrobiony na drutach koc, który leżał w wnęce przy oknie i przykryłem się nim. Zrobiłem hamak obok łóżka, mam nadzieję, że nie wystraszę Inka, nie chce, aby zaczął się wydzierać.. Ziewnąłem. Jak ja chce już koniec tego wszystkiego.!

Multiverse Plague [Undertale Au series]Where stories live. Discover now