39

859 36 12
                                    

DRACO

Obracałem w dłoni kryształową szklankę, której para z kompletu wciśnięta była w dłoń Blaisa. Wypiliśmy już połowę butelki ognistej a wciąż miałem wrażenie, że mi mało. Atmosfera między nami była dość gęsta i oboje nie czuliśmy się zbyt komfortowo. 

Blaise zaciskał palce na szklance i palił papierosa za papierosem a ja dolewałem nam co chwila mocnego trunku, który minimalnie pozwolił się nam rozluźnić.  Dopiero co skończyliśmy głupią dyskusję na temat dzisiejszego meczu Quidditcha i  siedzieliśmy teraz w ciszy bez pomysłu na dalsze tematy.

- Doszła do mnie informacja, że Twój ojciec ma problemy w interesach? - Blaise poprawił się w miejscu i usiadł wygodniej. 

No tak. Od czegoś trzeba było zacząć.

- Wysłał mi jakiś czas temu paczkę. - Przetarłem dłonią oczy i brwi po czym odstawiłem szklankę na ławę. - W niej akty własności i uprawnienia z pustym polem do wpisania daty gdyby go dopadli. 

Oprócz tego, że mojemu ojcu wiodło się świetnie (miał pieniądze, pozycję i był wpływowy) to miał wielu wrogów, o których mało kto wiedział. Nie byli nimi tylko koledzy po fachu, którzy zazdrościli mu osiągnięć i szacunku ale także współpracownicy z Ministerstwa Magii, którzy słusznie podejrzewali,  że Lucjusz macza palce w czarnej magii. 

- Musiał się poważnie wystraszyć skoro ci dał cały majątek na tacy.

- Wie, że nie jestem głupi. - Wyciągnąłem z paczki papierosa. - Dotknę tego tylko w ostateczności.

- Jak to podpiszesz to nie tylko majątek na ciebie przejdzie. - Podał mi zapalniczkę, którą się wcześniej bawił i sam wyciągnął na oko piątego papierosa. - Jak ktoś się kiedyś doszuka lewych interesów to już będzie twój problem. Bo mogłeś sprawdzić co na siebie bierzesz.

Miał rację.

Pokiwałem głową i zaciągnąłem się mocno trującym dymem. Ojciec nie tylko mi dawał komfort życia i mnóstwo złota, które w przyszłości mogłem wykorzystać na milion różnych sposobów ale i kłopot. Bo musiałbym ciągnąć jego kłamstwa i tuszowanie różnych spraw. I  tak pewnie o części nie miałem nawet pojęcia.

- Powiedzmy, że chwilowo mam nadzieję, że nie będę musiał tego na siebie brać.

Zza drzwi dobiegało mnóstwo dźwięków, w pokoju wspólnym panował gwar i chaos, w końcu był wieczór po wygranym meczu i każdy świętował. Normalnie pewnie byśmy tam byli i robili za gwiazdy wieczoru. Dziś oboje chyba jednak nie mieliśmy na to ochoty i mimo krępującego uczucia, które towarzyszyło nam od początku spotkania cieszyliśmy się, że siedzimy tu we dwójkę.

- Słuchaj, wiem, że mówiłem, że sam masz sobie radzić z tą sprawą z Astorią ale - Skiepował papierosa i powoli oparł plecy o oparcie sofy. - mam plan. Nie chcę oglądać twojej skwaszonej gęby do końca życia.

Uniosłem brew w pytającym geście i podążając jego ruchem również otrzepałem w połowie spalonego papierosa o palec. Szary jak moje nastawienie do życia popiół spadł do kryształowej popielniczki zostawiając po sobie małą chmurkę unoszącego się w powietrzu popiołu.

- Nie będę udawał, że nie jestem zainteresowany.

- Żeby było jasne. - Uniósł w górę palca i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Wiedziałem do czego dąży i od razu odwróciłem wzrok by nie wyczytał z niego więcej niż chciałem mu przekazać. - To, że chcę ci w tym pomóc nie ma żadnego związku z Aną.

- Chyba mieliśmy nie poruszać już tego tematu.

- Ciężko tego nie zrobić, Malfoy. To praktycznie moja siostra a ty ... - Kolejne ostrzegawcze spojrzenie, którego następstwem był głębszy oddech. - a ty jesteś praktycznie moim bratem. Jak źle to nie brzmi to prawda.

Mój błądWhere stories live. Discover now