22

961 33 1
                                    

ANASTASIA

Pierwsza noc u Cho minęła szybko. 

Zbyt szybko.

Zaraz po moim przyjściu wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy opowiadać o świętach, prezentach a ja z całych sił próbowałam unikać tematów, które mogłyby mnie zmusić do mówienia o Malfoyu.

Nie sądziłam, że tak ciężko będzie to przed nią ukryć ale to nie była najlepsza chwila na tego typu wyznania. Zawsze myślałam, że po moim pierwszym razie pierwszą osobą, do której pobiegnę będzie właśnie Cho. I gdybym poszła do łóżka z kimkolwiek innym zapewne by tak było... 

Wieczorem Pani Chang przygotowała nam pyszną kolację, popcorn i malinowe ciasto, które wiedziała, że należy do moich ulubionych. Cała rodzina przyjaciółki była wspaniała, zazdrościłam jej tego kontaktu jaki mieli między sobą a zwłaszcza kontaktu na linii matka-córka, która w mojej rodzinie wyglądała dużo oschlej. 

Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim i niczym do pierwszej w nocy. Zza okien wpadało światło księżyca, które idealnie oświetlało nasze twarze. Zajęłyśmy miejsce na wielkim, obitym poduchami parapecie i wpatrywałyśmy się w pokryte gwiazdami niebo. 

- Chciałabym, żeby to nie był mój ostatni rok w szkole. - Bawiąca się kantem dresowej bluzy brunetka patrzyła smutno gdzieś za okno i przegryzała usta w sposób, który prawdopodobnie miał zahamować rosnącą w gardle gule. - Albo chociaż żebyś kończyła go równo z nami.

- Nie chcę nawet myśleć jak będzie wyglądał mój ostatni rok. - Oparłam głowę o szybę i otuliłam dłońmi gorący kubek z gorącą czekoladą. - Przecież poza tobą i Rogerem nie mam praktycznie znajomych.

- Pewnie zacznę jakąś pracę i nie będziemy mieć już dla siebie tyle czasu co teraz.

Wizja całej tej przyszłości, dorosłego życia mnie przerażała. Chciałam zostać w szkole na zawsze, siedzieć w dormitoriach i wykradać się do Hogsmeade a nie pracować i widywać przyjaciół raz na miesiąc.

- Złożyłaś już papiery do Ministerstwa? 

- Tak ... Roger też w końcu dał się namówić i zgodził się żeby spróbować w departamencie magicznych gier i sportów. Ja zaniosłam do departamentu wypadków i katastrof, może mi się uda. A ty? Już myślałaś nad czymś?

- Wiesz co w sumie nie wiem czy w ogóle chciałabym pracować w ministerstwie. Ciągnie mnie do czegoś innego, może coś z leczeniem? Lubię eliksiry, znam sporo zaklęć no i przede wszystkim wiesz, że lubię pomagać.

- Czarodziejskie Pogotowie Ratunkowe. - Buzię Cho rozświetlił uśmiech. - Nadawałabyś się. Pamiętam jak raz po meczu nastawiłaś nogę Rogera.

- Tylko czy dam radę na egzaminach.

- Jasne, że dasz radę. Jesteś z Ravenclaw, masz to we krwi.

Napiłam się słodkiego napoju, który miło rozgrzał mi ciało i po chwili poczułam się senna. Oczy Cho co chwila się lekko przymykały więc zaproponowałam by w końcu położyć się do łóżka i tam skończyć rozmowę. 

- Mama dała nam dwie kołdry. Po ostatnim nocowaniu stwierdziła, że jedna to na naszą dwójkę zdecydowanie za mało.

Zaśmiałam się na wspomnienie ranka, którego Pani Chang wparowała do pokoju i wpadła na nasze zmarznięte, sine szkielety porozrzucane po dwóch różnych kątach łóżka.

- O której jutro lecimy do Rogera? 

- Jakoś z rana, może po śniadaniu? Jego rodzice wyjeżdżają dzisiaj w nocy a wiesz, że jak nie przyjdziemy wcześniej, to on nic nie przygotuje.

Mój błądWhere stories live. Discover now