36

871 37 13
                                    

ANASTASIA

Siedziałam nieruchomo zastanawiając się skąd taki ruch z jego strony. 

Pocałował mnie by później tak po prostu się odsunąć i usiąść obok. Wypełniał raporty jak gdyby nigdy nic, nawet nie zwracał uwagi na to, że siedzę w otępieniu. Cały czas czułam przyjemne mrowienie w miejscu, w którym mnie dotykał parę minut wcześniej i ciągnęło mnie do niego by to wszystko powtórzyć.

Byliśmy tu sami a powietrze było gęściejsze niż kiedykolwiek.

Wyobrażałam sobie, że go odwracam w swoją stronę, łapię jego twarz w objęcia i przyciągam do swoich ust. Niemal czułam ciepło jego warg i smak. Chciałam wbić lekko opuszki palców w jego ramię i przylgnąć do jego ciała by zabrać mu jak najwięcej zapachu.

W mojej wyobraźni robiło się coraz goręcej i w odstawkę poszły złe wspomnienia i słowa, których miałam nieprzyjemność doświadczyć. Miałam wrażenie, że płonę, każdy włosek na mojej skórze stawał dęba i próbował z całych sił mnie do niego przysunąć.

- Anastasia? 

Mrugnęłam i drgnęłam. 

Trzymający w dłoni pióro ślizgon patrzył na mnie z rozbawieniem, którego nawet nie próbował ukryć. Przejechał wzrokiem po mojej twarzy i się zaśmiał.

Po ludzku, na głos.

Rzadko słyszałam ten śmiech, udało mi się na niego trafić parę razy gdy był u Blaisa i siedzieli we dwójkę w jego pokoju lub w salonie lub na jakiejś imprezie. Brakowało w nim złośliwości, perfidności i sarkazmu.

- Co? - Na twarzy chyba płonęłam, gorąc rozchodził się błyskawicznie od policzków po uszy a on nie pomagał. Patrzył na moją zawstydzoną twarz nie zmniejszając uśmiechu.

- Nie potrafisz ukryć tego o czym myślisz.

- O niczym nie myślę.

- To czemu jesteś cała czerwona?

Dłonie, które do tej pory trzymałam zaciśnięte na biurku przyłożyłam do policzków i odwróciłam głowę w bok. Było za późno na wybrnięcie z honorem z tej sytuacji więc nie było sensu kłamać.

- Zamknij się.

Wstał z miejsca i narzucił na plecy szatę. Uśmiech zszedł z jego twarzy w momencie gdy zrobiłam to samo. Staliśmy na przeciwko siebie i patrzeliśmy sobie w oczy, ja z zdziwieniem a on z niepewnością. 

- O co chodzi? - Zmarszczyłam brwi i mimowolnie postawiłam krok w jego stronę. Rozchylił wargi tak jakby chciał coś powiedzieć lecz z jego ust nie wypadło żadne słowo. - Draco.

- Musimy porozmawiać. 

Mimo tego, że chyba wszystko co miało być powiedziane było wypowiedziane to i tak dziwny, zimny dreszcz przeszedł mi przez plecy. Wyglądał poważnie, surowo i tak jakby na prawdę miał mi coś ważnego do przekazania.

- O czym?

Wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie niepewnie. Korciło mnie by go pospieszyć ale wiedziałam, że Malfoy nie należy do osób, które by posłusznie wyrzuciły z siebie co mają na myśli. Zapewne obraziłby się, że go poganiam i zamilkł.

Mój błądWhere stories live. Discover now