43

777 28 1
                                    

DRACO

Lekcje dobiegały końca, za oknem padał deszcz a w zamku było zimno. Niby ogień buchał z kominków ale miałem wrażenie, że to za mało by nagrzać stare, kamienne mury. Dziewczyny w klasie były poobrzucane cieplejszymi szatami próbując wymusić na chłopakach choć trochę atencji a ci, którym zależało na darmowym bzykaniu chętnie łapali je w objęcia.

Jakie szczęście, że Greengrassowie nie mieli tego pecha i nie urodzili zamiast samej Dafne bliźniaczek. Wtedy zapewne siedziałbym tu z Astorią, która nie dałaby mi żyć jeśli bym  jej chociaż nie objął ramieniem a doskonale wiedziałem, że nawet gdybym był taki jak te pół roku wcześniej to bym tego nie zrobił.

Nigdy nie potrzebowałem zabiegać o laski, choćbym na nie splunął to pewnie znalazłaby się garść chętnych na wylądowanie ze mną w jakimś ciemnym miejscu sam na sam. Tak niektóre z nich były puste. Mądrzejsze nawet się do nas nie zbliżały bo wiedziały, że nam zależało tylko na jednym.

Mi, Blaisowi, Nottowi a czasem nawet i Goylowi, któremu w sumie też zależało na tym co nam ale miał trudności z realizacją swoich marzeń.

- Idziesz do Hogsmeade? - Odwrócona w moją stronę Pansy naciągała za długie rękawy szaty na dłonie i sama się obejmowała ramionami. - Podobno jest  jakiś festyn i reszta też idzie.

- Festyn? - Prychnąłem i spojrzałem na nią jak na idiotkę. - W Hogsmeade? W tej dziurze?

- Nie słyszałeś? - Siedzący obok mnie Nott podsunął się bliżej biurka i z zdziwionym wyrazem twarzy wywrócił oczyma. - Przecież mówiłem ci o tym ostatnio jak wracałeś z obchodu.

- To to z tym wróżeniem? - Skrzywiłem się. Nie lubiłem wróżbiarstwa  i choć parę rzeczy, które przepowiedziała mi profesor Trelawney na lekcjach się sprawdziło to nadal podchodziłem do tego sceptycznie. - Jak dorzucicie do tego butelkę ognistej to w to wchodzę.

- Bez tego sam bym tam nie poszedł. 

- Ej! - Pansy obrzuciła Notta, który był dla niej czymś w rodzaju chłopaka oburzonym spojrzeniem i jęknęła niezadowolona. - Chcę się dowiedzieć czy na pewno dobrze wybrałam, Teo.

Chłopak wychylił się do przodu by złapać jej rękę i zaczął się do niej zaczepnie uśmiechać. Ślizgonka od razu pękła i odwzajemniła uśmiech a mi zaczęło się chcieć rzygać.

- Japierdole, musicie robić to przed moją twarzą? - Walnąłem go z łokcia i odchyliłem się na oparciu krzesła. 

- Nie zazdrość, Malfoy. Zawsze możesz oblać rok i zostać z Astorią w jednej klasie.

Chciałem powiedzieć, że mi jeszcze nie jebło coś w głowie żeby chcieć siedzieć z nią w jednej klasie a znając jej zapędy nawet w jednej ławce więc po prostu zamilkłem. Zbierając w sobie spokój, którego resztek musiałem szukać w naprawdę odległych kątach umysłu przesiedziałem ostatnie parę minut lekcji aż w końcu mogłem wyjść z sali lekcyjnej.

 Na moje nieszczęście w sali naprzeciwko lekcje miała Astoria, która wyszła praktycznie równocześnie ze mną na korytarz. Od razu mnie zauważyła i podeszła z szerokim uśmiechem.

- Cześć, skarbie. Czekałeś na mnie? - Złapała mnie za rękę i przytuliła się do ramienia.

- Właściwie to nie. Po prostu wychodziłem z klasy. - Postawiłem krok w tył by się od niej osunąć jednak Astoria nie należała do kompletnie głupich lasek. 

Zawsze wiedziała jak uzyskać to, czego chce i nie znała granic. Doskonale wiedziała, że nic do niej nie czuję a zaręczyny są tylko i wyłącznie sprawą naszych rodziców jednak wciąż próbowała wmówić sobie, mi i innym, że między nami jest coś więcej. 

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz