45

710 32 1
                                    

ANASTASIA

- Jebać cweli i kibiców Gryffindoru! - Roger rozdzierał koszulkę ukazując grupie napitych krukonek umięśniony tors a nasza trójka zakryła z zażenowaniem twarze.

Tak.

Wszyscy byli w takim stanie upojenia,  że to na prawdę się działo.

Nie wiem jakim cudem po incydencie z Malfoyem i Astorią udało się im mnie namówić na tę imprezę ale nie żałowałam. Pokój wspólny Slytherinu był duży i jeszcze na niego nie trafiłam albo po prostu go tu nie było bo pieprzył swoją przyszłą żonę w dormitorium.

Pieprzony cham, świnia, egoista i pozer.

Na samą myśl ścisnęłam mocniej kubek z drinkiem, który po sekundzie opróżniłam.

- Jak tak dalej pójdzie to nie pokażemy się ludziom na korytarzu. - Rozgrzana od tańca Cho uśmiechnęła się przelotnie do Paula i złapała mnie za ręce. - Ana, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteśmy. 

- Idź na parkiet, nie widzisz, że Paul nie może od ciebie oderwać wzroku? - Szturchnęłam ją w ramię i lekko pchnęłam w kierunku tańczących ludzi.

Nawet się nie opierała.

Bawiła się jak nigdy i cieszyłam się, że trochę wyluzowała bo ile można chodzić i patrzeć na każdy swój krok? Roger był jak zawsze pełen luzu, dzięki tytule kapitana drużyny  miał w sobie mnóstwo pewności siebie i świadomość, że czego by nie odwalił i tak nikt na niego nie spojrzy krzywo.

No, przynajmniej nikt z Ravenclaw. Chociaż dzisiaj jak tak chodził bez koszulki to nie jedna ślizgonka się za nim odwróciła na co z szokiem zareagował Zack.

- Nie wierzę. - Usiadł obok mnie i dolał mi ognistej. - Nawet nie wiesz ile razy ja tu łaziłem z gołą klatą i żadna się tak na mnie nie rzucała jak na niego.

- Może nie masz tak wyrzeźbionych mięśni? - Zaśmiałam się widząc jego urażoną minę. Miałam dobry humor i postanowiłam się z nim trochę podroczyć.

- Chcesz sprawdzić? - Uniósł brew i lekko się nade mną pochylił  zmniejszając tym samym odległość między nami. - Z tego co  pamiętam znasz drogę do mojego dormitorium.

Alkohol, który buzował mi we krwi dodał mi odwagi i pozwolił na dużo odważniejsze żarty, niż dotychczas. Przysunęłam się bliżej niego i spojrzałam mu z błyskiem w oczy po czym położyłam mu rękę na piersi.

- Boisz się pokazać mi tutaj? 

- A chcesz żebym to tu zrobił?

- Roger się nie wstydził. Bo nie miał czego. - Oparłam się z powrotem plecami o oparcie kanapy i rzuciłam mu wyczekujące spojrzenie śmiejąc się głośno.

- To patrz. -  Wstał z miejsca i stojąc między przepychającymi się wokół nas osobami jednym ruchem ściągnął  z siebie koszulkę.

I nie kłamał sugerując, że ma się czym chwalić. 

Wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem kiedy Cho wskazała na niego palcem z parkietu a Roger praktycznie na niego wskoczył krzycząc coś o braterstwie i najlepszych kumplach. Parę dziewczyn zagwizdało i zaczęło się mu przyglądać z tym pijackim pożądaniem w oczach.

- Jesteście nienormalni. - Wstałam z miejsca i poczułam jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Uśmiechnęłam się szeroko czując w sobie przyjemne mrowienie, które jak zawsze pozwalało mi na rozluźnienie. 

Uwielbiałam ten stan kiedy nie obchodziło mnie nic poza śmiechem, zabawą i uczuciem euforii.

Zack złapał mnie za ręce i pociągnął w kierunku parkietu. Bawiliśmy się razem z Cho, Paulem, półnagim Rogerem i krukonką, z którą niby kręcił a niby nie. Przetańczyliśmy parę piosenek ciągle skacząc, śpiewając i wymieniając się partnerami. Nawet chłopaki tańczyli ze sobą co oznaczało tylko jedno - zbyt dużą dawkę alkoholu.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz