35

880 37 10
                                    

BLAISE

Wróciliśmy z lochów z powrotem na korytarz gdzie Malfoy nadal siedział na parapecie i obwiązywał rany na pięściach kawałkami bandaży, które Roger nie wiem kiedy przyniósł z jakiegoś schowka.

Uparł się, że nie pójdzie do skrzydła szpitalnego i w sumie go rozumiałem. Część z ran mogliśmy wyleczyć eliksirami, które mieliśmy w szatni a reszta zagoi się sama. Ryzyko, że ktoś się dowie o tej walce było zbyt duże.

Całe szczęście, że znałem zaklęcie wyciszające i nikt poza naszą grupą nie słyszał krzyków, wyzwisk i huków podczas walki Draco i Thomasa, gdyby na korytarz wyszli nauczyciele byłoby po nich. 

A Gilbert? 

Ku mojej radości stracił przytomność zaraz po tym gdy trafił Malfoya w łuk brwiowy. Tak go wkurwił, że w sekundę znalazł się pod nim i już po paru chwilach zaklęcie puściło i mogliśmy podejść. Ledwo go odciągnęliśmy od leżącego Thomasa, którego nie było mi ani trochę szkoda. Obijał mu twarz nawet wtedy gdy do niego dotarło, że wygrał.

Razem z Daviesem zaniosłem go do dormitorium w Slytherinie gdzie rzuciliśmy go jego kolegom. Żaden nie stanął w jego obronie, wszyscy wiedzieli, że nie mają po co nawet wstawać. Bali się mnie i całkiem mi to odpowiadało.

- Ogarnę tą krew. - Roger odszedł od nas i zaczął używać jakiegoś zaklęcia, które całą zebraną na ziemi krew zmieniało w parę. Po chwili podłoga była czysta i można było powiedzieć, że nie było śladu walki.

- Damy już sobie radę. - Kiwnąłem głową do Daviesa, który było widać, że był już padnięty.

- Idę do dziewczyn. - Odruchowo na niego spojrzałem uważnie przyglądając się wyrazowi jego twarzy na co zareagował śmiechem. Uniósł w górę ręce w geście obronnym i pokręcił z rozbawieniem głową. - Japierdole, przez tyle lat nic nie zrobiłem to teraz tym bardziej jej nie tknę.

Dopiero po chwili zauważyłem, że nie patrzy się tylko na mnie. Obróciłem głowę i patrzyłem już na Malfoya, który głowę uniesioną miał w górę a oczy wbite w twarz Rogera.

- Wolę się upewnić. - Burknąłem pod nosem i nie odrywając spojrzenia od przyjaciela oparłem się o ścianę.

Wszystko zaczynało mi się układać w jedną wielką całość ale nie byłem pewien czy to może być prawda. Roger odpalił papierosa i machnął nam ręką na pożegnanie a Draco powoli podniósł się z miejsca i idąc w jego ślady wyciągnął z kieszeni paczkę fajek.

- Chcesz? - Wyciągnął w moją stronę paczkę i unikając mojego wzroku czekał aż wyciągnę z niej papierosa.

- Stary. - Przymknąłem oczy i wciągnąłem duży kawał powietrza. Nie wiedziałem od czego zacząć, nie wiedziałem czy w ogóle powinienem zaczynać temat a z drugiej strony aż mnie piekło pod skórą na samą myśl o tym, że jeśli to co do mnie dotarło było prawdą. - Powiedz, kurwa, że się mylę.

- Nie jestem jebanym jasnowidzem, Blaise. - Odsunął dłoń z nietkniętą przeze mnie paczką papierosów i odpalił fajkę. - Jak chcesz się czegoś dowiedzieć to sprecyzuj pytanie.

- Nie udawaj idioty. - Odbiłem się od ściany i stawiając dwa szybkie kroki stanąłem obok niego. - Co to miało być? Kurwa, rzuciłeś się na Gilberta jak pojebany!

- Miałem mu dać spieprzyć? - Wyprostował się i widziałem, że napiął mięśnie. Wyczuł, że go atakuję i przybrał postawę obronną, mimo tego, że palił papierosa był w ciągłej gotowości do odparcia ataku. - Ty nie wyglądałeś jakbyś się palił do czegokolwiek.

Mój błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz