26

940 27 9
                                    

BLAISE

Leżałem w pościeli obracając między palcami mały kawałek pożółkłego pergaminu, który przyniosła mi w nocy ledwo zipiąca sowa. Zostawiła list w moim pokoju na szafce nocnej i zwróciłem na niego uwagę dopiero gdy kładłem się spać.

Parę krótkich słów, dzięki którym jeszcze lepiej mi się spało. Głupie życzenia noworoczne ale myśl, że poświęciła parę minut na napisanie listu i wysłanie sowy zamiast bawić się z znajomymi zadziałała na mnie jak najlepszy możliwy lek na sen.

Spałem jak dziecko.

Teraz niestety trzeba było już wstać i zająć się śniadaniem, te parę osób, które zostały na noc trzeba było w jakiś sposób ugościć co leżało w moim obowiązku.

Schowałem liścik między książki i zaspanym krokiem ruszyłem do łazienki, w której wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i ubrałem się w jeden z droższych kompletów dresowych jakie miałem.

Kiedy stwierdziłem, że jestem już gotowy opuściłem pokój dokładnie w tym samym momencie, w którym Anastasia wychodziła z swojego.

- O. - Podskoczyła w miejscu i spojrzała na mnie z lekkim szokiem. - Już wstałeś.

- To źle?

- No co ty. - Uśmiechnęła się przepraszająco i oparła się bokiem o framugę. - Wszystkiego najlepszego w nowym roku.

- Wzajemnie. - Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.

Wyglądała na jakąś smutną, pogrążoną w myślach a wydawałoby się, że nowy rok jest powodem do radości. Pewnie za mocno się wczoraj napiła i dzisiaj męczył ją kac.

- Idę do kuchni po jakieś śniadanie. Cho i Roger czekają na mnie w pokoju. - Schowała kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się do mnie krzywo.

- Możecie zjeść z nami. - Zaproponowałem patrząc na nią lekko z góry. - Wiem, że nie do końca lubisz Malfoya i reszty ale nie każe wam z nimi rozmawiać.

Na drugim końcu korytarza otworzyły się drzwi, z których powolnym krokiem wyszła ubrana jak zwykle elegancko Astoria. Poprawiła jednym ruchem gęste loki, które wyglądały jak wyciągnięte z mugolskiego magazynu a pod szyją zapięła ostatni guzik.

Wyglądała jak milion galeonów, podobnie jak jej siostra była zawsze zadbana i elegancka. Chociaż ta elegancja graniczyła z wizerunkiem wyzywającej.

- Wow, Blaise . - Mruknęła pod nosem i uderzając obcasami o podłogę podeszła do nas pewnym krokiem. - Impreza była zajebista. - Obejrzała się za siebie i spojrzała na wychodzącego z tego samego pokoju Malfoya. - A zakończenie jeszcze lepsze.

- Cieszę się, że ci się podobało ale możesz nam oszczędzić opowieści z nocy. - Uśmiechnąłem się do niej zaczepnie, bawiło mnie to jak się jarała za każdym razem gdy Draco chociażby na nią spojrzał. Teraz po wspólnej nocy pewnie nie może pohamować płynących z jej pełnych ust opowieści.

- Żałuj. - Puściła mi oczko i spojrzała na Anę, która również patrzyła na nią z udawaną uprzejmością.

Znałem tą minę, zawsze nią częstowała gości matki, którzy nie do końca przypadali jej do gustu. Astoria była z jej roku i w sumie mogłyby się kolegować, szkoda, że od razu ją skreśliła. Mogłaby ściągnąć Greengrass na dobrą drogę.

Mój błądWhere stories live. Discover now