33

749 31 5
                                    

BLAISE

Była noc i mimo tego, że był piątek i jutro mieliśmy wolne to Ginny nie chciała siedzieć do późna. Siedziała już prawdopodobnie w swoim dormitorium i coś czytała lub spała, dla mnie było o wiele za wcześnie i chciałem jeszcze coś porobić. 

Pokój wspólny Slytherinu był jak zawsze pełen uczniów. Snape nas nie sprawdzał, niektórzy uważali, że byliśmy tak zajebiści, że darzył nas zaufaniem ale ja uważałem, że prawda była inna. Po prostu miał wyjebane albo miał ważniejsze zajęcia zapewne związane z czarną magią.

Już od wejścia widziałem, że Nott siedzi z Parkinson przy kominku z kubkami w dłoniach, podejrzewałem, że dziewczyna poczęstowała go swoim ulubionym wzmocnionym kakao. Podchodził do nich Goyle niosący miskę z popcornem i w oddali machała do nich jakaś laska z roku niżej. 

Pewnie koleżanka Pansy.

- Stary, dawaj na rundkę. - Rozłożona na stole szachownica kusiła jednak chciałem odpocząć a nie skupiać się na ruchach, które w moim przypadku musiały prowadzić do zwycięstwa.

- Kiedy indziej.  Idę zapalić. - Kiwnąłem paczką papierosów w kierunku chłopaków i Pansy i ruszyłem w róg pokoju gdzie zazwyczaj paliliśmy.

Nikt by mi nie zwrócił uwagi gdybym usiadł na środku pokoju z odpaloną fajką ale od kiedy Ginny zaczął przeszkadzać dym szanowałem tych, którzy nie palili. Dla niektórych smród palonego tytoniu był nie do wytrzymania i choć mnie to dziwiło uznałem, że warto ich zrozumieć.

- Widzieliście gdzieś Malfoya? - Zaciągnąłem się przyjemnie drapiącym dymem i po chwili wypuściłem szary dym w powietrze. 

- Astoria gdzieś go ciągnęła i chyba poszli do niego.

- Serio? - Uniosłem zdziwione brwi i uśmiechnąłem się pod nosem. Być może szybko się przekonał, że taka laska u boku to nie koniecznie koniec świata. - Czyli młoda Greengrass postawiła na swoim.

- No nie wiem. - Nott skiepował spalony tytoń do kryształowej popielniczki a w jego ślad poszła Pansy. - Nie wyglądał na zadowolonego a chwilę przed wyjściem się o coś kłócili.

Wziąłem głębszy wdech i kiwając prawie niezauważalnie głową wypuściłem dym z płuc.

Musiałem mu pomóc się pozbyć tej dziewczyny, była jak wrzód na tyłku i choć do niedawna Malfoy się z nią dobrze bawił i chwalił jej zdolności łóżkowe to go męczyła. No i nie była tą, o której myślał.

Nie przyznawał się ale widziałem jak zmienia się mu wyraz twarzy gdy na lekcjach odlatywał gdzieś myślami. Taka reakcja nie mogła być spowodowana rozmyślaniem nad nowymi miotłami, planami ojca czy Astorią. Szkoda, że nie chciał mi powiedzieć kim była, wtedy mógłbym dużo bardziej efektownie mu pomóc.

-Jest dopiero dwunasta a ja już zasypiam. - Goyle ziewnął a Pansy przetarła zmęczone oczy. - Pieprzone lekcje i egzaminy, gdyby nie one mielibyśmy o połowę mniej zajęć. 

- Ostatnia prosta do wolności. - Uśmiechnąłem się i zgasiłem ledwo tlącego się papierosa. - Za rok o tej porze będziesz narzekał, że musisz pracować i zatęsknisz za tym jak tu stoimy i jaramy szluga.

- Ojciec załatwił mi na tyle zajebistą robotę, że nie będę narzekał. - Zadowolony z siebie i przepełniony dumą wypiął pierś i spojrzał znacząco na Notta, który odwzajemniał jego zarozumiały uśmiech.

Oboje mieli zamiar zająć się tym do czego Lucjusz namawiał jakiś czas temu mnie i Draco. Mi udało się z tego wywinąć, za bardzo zależało mi na rodzinie i ich bezpieczeństwie. 

Mój błądWhere stories live. Discover now