CHAPTER ELEVEN: JUŻ PRAWIE U CELU

884 26 4
                                    

Eleven•

Wyszliśmy z samolotu, na zewnątrz padał śnieg. Zupełnie inaczej niż w Hawkins. Nie miałam przy sobie żadnej kurtki i od razu zrobiło mi się zimno. Mike pożyczył mi swoją i pojechaliśmy taksówką na obozowisko. Było tam kilka domków, w których mieliśmy przenocować. Ja byłam w pokoju z Mike'iem, Will z Johnem (widziałam, że powoli zaczęli się dogadywać), a Steve z Robin. Rozpakowaliśmy swoje rzeczy i chciałam od razu iść zacząć szukać Hoppera.

- Dobra, ale gdzie chcecie iść? Ta wyspa jest wielka. - powiedział Steve.

- Niedaleko widziałem domy... Może Hopper w którymś z nich mieszka? - zaproponował John.

- Ok, no to chodźmy tam. - powiedział Mike i wszyscy poszliśmy w kierunku domów, które widział John.

Pukaliśmy, pytaliśmy, ale nic z tego. Nigdzie go nie było i nikt go nie widział. Poza tym, tutejsi mieszkańcy nie za bardzo rozumieli angielski, a my nie znaliśmy rosyjskiego, więc trudno było nam się z nimi dogadać.

Wróciliśmy do obozu i myśleliśmy co dalej. Właściwie to, to myślenie zajęło nam cały dzień, bo powoli zaczynało się ściemniać. Postanowiliśmy, że jutro pojedziemy trochę dalej i go poszukamy.

Położyłam się na łóżku i myślałam o tym wszystkim. Skoro dotarliśmy aż tutaj, to chyba go znajdziemy i mu pomożemy...

Mike•

Chciałem wrócić do tej rozmowy w samolocie, ale wiedziałem, że teraz nie jest odpowiedni moment. Usiadłem koło El na łóżku.

- Jutro pojedziemy dalej. Na pewno on gdzieś jest. Chyba, że Will'owi coś się wydawało i zaciągnął nas tu niepotrzebnie. - chciałem być śmieszny z tym Will'em, ale wiem, nie byłem.

- Mike? - El spojrzała się na mnie. - Co chciałeś mi powiedzieć wtedy... w samolocie?

- Aaa... Wtedy... Ehm... Chodziło o to... Wiesz... - patrzała się na mnie z zaciekawieniem. - Nadal jesteś na mnie zła za... No wiesz... - uśmiechnęła się lekko.

- Mike, - szepnęła tylko z uśmiechem. - Przyjaciele nie kłamią.

Chyba między nami nie ma już takiego spięcia... Czyli się na mnie nie gniewa... Powoli podszedłem i ją pocałowałem.

Eleven•

Po jakimś czasie w końcu zasnęłam. Byłam w pustce. To zaczynało być już powoli uciążliwe, ale jeżeli mam dowiedzieć się czegoś o Hopperze...

Zobaczyłam go. Gdzieś siedział.

- Gdzie jesteś? - powiedziałam.

- Uciekaj stąd. Mówiłem, nie szukaj mnie! - krzyknął. Za chwilę zauważyłam także drugą osobę. Był to jakiś mężczyzna ubrany w mundur.

- Idziesz z nami! - krzyknął, po czym Hopp poszedł za nim i obaj rozpłynęli się w powietrzu.

Obudziłam się z krzykiem. Mike spał, nie usłyszał mnie.

Miałam dziwne poczucie, że wiem gdzie jest Hopper. Ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. Wszyscy spali.

Skierowałam się tam, gdzie wydawało mi się, że widziałam Hoppera. Nie wiem dlaczego, po prostu wiedziałam, że to w tamtą stronę. Przeszłam może kilometr, kiedy zaczęło robić mi się zimno. Zwolniłam. Po kolejnym kawałku drogi, nie czułam już nóg. Byłam cała w śniegu, bo była straszna zamieć. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Usiadłam na ziemi. Czułam, że zaraz stracę przytomność, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię, to tu zamarznę. Chciałam wstać, ale upadłam. Poczułam jak z nosa leci mi krew. Ostatnie co zobaczyłam to dwie postacie zbliżające się w moją stronę.

------------------------------------------------------------
Hejj, nie wiem czy nie za krótki ten rozdział, ale w kolejnym będzie się dużo więcej działo.

Tutaj edit💜

Byeee

Stranger Things sezon 4Where stories live. Discover now