CHAPTER SEVEN: WRACAM

1K 51 9
                                    

Eleven•

Następnego dnia musiałam iść do szkoły... Było mi ciężko, ale co innego miałam zrobić?

Dopiero kiedy doszliśmy pod szkołę przypomniałam sobie o Johnie. Przecież on o wszystkim wie... Mam mu wcisnąć jakiś kit, czy powiedzieć mu prawdę? Na razie starałam się go unikać i nigdzie na niego nie wpaść. Opowiedziałam Alice, o tym co do mnie powiedział jak wychodziłam. I szczerze mówiąc ona też nic mi nie doradziła...

Kiedy zadzwonił dzwonek, byłam na drugim końcu szkoły, więc musiałam biec do sali. Oczywiście nie patrząc przed siebie po prostu musiałam na niego wpaść.

- Sorry... - powiedziałam wstając.

- Jane, naprawdę chciałbym z tobą pogadać.

- John, to nie jest tak jak myślisz... - zaczęłam.

- Więc jak? Przestań, ok? Możesz mi o wszystkim powiedzieć.

- Nie mam o czym ci mówić. Wszystko słyszałeś. - urwałam i poszłam dalej korytarzem.

- Spotkajmy się dzisiaj na plaży! - krzyknął za mną.

...

Kiedy wróciłam ze szkoły niczego tak bardzo nie pragnęłam jak skontaktować się z Mike'iem. Zawiązałam oczy opaską i starałam znów znaleźć się w pustce. W końcu mi się udało. Ale Mike'a tam nie było. Skupiłam się na nim i po jakimś czasie zobaczyłam rozmazany obraz, który powoli się wyostrzał. Mike siedział tam gdzie wtedy i mówił do krótkofalówki.

- ...Tak bardzo chciałbym móc cię zobaczyć...

- Mike, słyszysz mnie? - zapytałam.

- El, słyszę cię! Jak to możliwe, że z tobą rozmawiam? Przecież jesteś za daleko.

- Mike... Chyba... Nie wiem, ważne że mnie słyszysz.

- Tak. Więc powiedz mi co u ciebie? Dobrze się tam czujesz z Will'em?

- Tak... - powiedziałam. Nie chciałam go martwić, ale tak naprawdę czułam się bardzo źle. Nie chodzi tylko o Will'a, ale o wszystko tutaj. O to, że John wie o czymś, o czym nie powinien, o to, że kiedy Joyce dowiedziała się, że Hopper może żyć, nic nie zrobiła... O wszystko.

- To dobrze... Bardzo mi ciebie brakuje. Odliczam tylko do świąt, kiedy się spotkamy.

Nagle w mojej głowie narodził się pomysł. A co gdybym przyjechała do Mike'a? Uciekła od tych wszystkich problemów? To mogło by się udać...

Mike•

Rozmawiałem z El. Teraz byłem pewien, że to działo się naprawdę. Naprawdę z nią rozmawiałem... Po mojej twarzy mimowolnie spłynęła łza.

Zaraz przetarłem oczy ręką i wyszedłem na spacer. Chciałem to wszystko z siebie zmyć i się uspokoić. Może teraz w końcu jakoś się to wszystko ułoży...

Eleven•

Chciałam wdrożyć mój plan w życie. Wieczorem wzięłam plecak, spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam z pokoju. Na szczęście było ciemno i wszyscy spali. Wymknęłam się po cichu przez drzwi. Za godzinę miałam autobus do Hawkins. Podeszłam do bramki, żeby wyjść na drogę. Coś się poruszyło. Przestraszyłam się.

- Hej... - był to John. Co on tu robi? Dlaczego akurat on?

- Po co tu wogle przyszedłeś?! Od razu cię uprzedzam, że nie idę z tobą na żadną plażę.

- To gdzie idziesz? Po co ci ten plecak?

- Po nic. Nie interesuj się. Idź już stąd. - nie chciałam żeby się w to mieszał.

- O co ci chodzi? Co ja ci zrobiłem?

- John, idź stąd. - powiedziałam i skierowałam się drogą w stronę przystanku. Był jakieś półtorej kilometra stąd. Nie dawał za wygraną.

- Ok, nie wiem gdzie chcesz iść, ale pójdę tam z tobą, bo musimy pogadać.

- Nie, nie musimy. O niczym nie chcę z tobą gadać.

- Wiem, że masz na imię Eleven. I wiem, że pod bandażem masz tatuaż.

- A nie powinieneś tego wiedzieć. Więc zapomnij o tym i się ode mnie odczep.

- Mam do ciebie mówić Jane czy Eleven? - ciągnął.

Nie wytrzymałam. Nie wiem jak to się stało, ale odwróciłam się w jego stronę i nagle upadł do tyłu. Może jednak nadal mogę używać moich mocy?

- Co jest?! - powiedział i zobaczył cieknącą z mojego nosa krew.

Skierowałam się dalej w stronę przystanku nie zwracając na niego uwagi. Kiedy doszłam zobaczyłam, że cały czas za mną szedł.

- Mówiłam, że masz stąd iść! - krzyknęłam do niego.

- Pozwól mi się chociaż z tobą pożegnać. Wiem, że chcesz wyjechać.

Podszedł do mnie, złapał mnie za rękę odsłaniając tatuaż i powiedział:

- Eleven, nie wiem dokąd jedziesz i jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Widzę, że uciekasz i nie martw się, nikomu o tym nie powiem. Podejrzewam, że jedziesz do tego swojego Mike'a, o którym mówiłaś Alice. Chciałbym kiedyś poznać tego szczęściarza... Ale jeśli kiedyś by cię zranił... pamiętaj, że masz też mnie... - mówiąc to lekko się uśmiechnął. Pocałował mnie w policzek i szepnął - Żegnaj, tajemnicza Jane. - po czym odszedł kierując się z powrotem w stronę domu.

Autobus podjechał. W środku nie było zbyt wielu ludzi. Wsiadłam, kupiłam bilet i usiadłam na jednym z foteli. Udało mi się. Jadę do Mike'a.

------------------------------------------------------------
Hejj, to jest nowy rozdział... ehm... Chciałam wam przypomnieć, że będzie mi bardzo miło jeżeli zostawicie ⭐...
I to chyba tyle, może jeszcze dziś będzie kolejny rozdział.
Paa❤

Stranger Things sezon 4Where stories live. Discover now