- Tak, faktycznie. Już po 12, popatrz.

Dla pełnego efektu wskazuję na jej nadgarstek, na którym ma zegarek. Posyłam jej przesłodki uśmiech, a jej policzki robią się czerwone. Cholera. Jest wściekła. Nie miałam w planach do tego doprowadzić. Po prostu próbuję nie traktować jej gróźb poważnie. No bo co może mi takiego niby zrobić? Cóż, wchodzę do windy i wciskam cyferki na panelu.

     - Dzisiejszy wieczór jest mój i Harry'ego.

Mówi. Dostrzegam jej złośliwe spojrzenie, które znika poprzez zamknięcie się metalowych drzwi. Mój umysł zaczyna działać na pełnych obrotach. Czy Harry i ona umówili się na dzisiaj? Gdzie on w ogóle jest? Nie pytałam go przez telefon, a on też nic nie mówił. Na pewno nie jest u Hany. Uśmiecham się na tą myśl. A może jest ze Step w tym momencie? Powinnam go o to zapytać? Cholera. Nie. Nie chcę, żeby pomyślał, że mu nie ufam. Z drugiej strony trochę trudno jest z zaufaniem do niego iż ma reputację taką, a nie inną. Cóż, nasza rozmowa z nocy.. to jaki był spokojny i słodki, sytuacja, kiedy powiedział mi, że chce, abym była w jego życiu i inne drobne momenty sprawiają, że myślę o nim inaczej. Jak o fajnym, przystojnym chłopaku. Bez całych tych jego zmian nastrojów i wybuchów. Oczywiście te, w których się go bałam - muszę przyznać, że czasami nadal mnie przeraża - psuje trochę moją wizję, ale.. Ufam mu. Naprawdę mu ufam, że mnie nie skrzywdzi. Może dla niektórych z was to głupie i tak mnie określicie, bo zaufałam i ufam mężczyźnie, którego nie znam dobrze i długo, ale jego zachowanie i te dobre strony pokazują mi, że on zasługuje na szansę. Zresztą każdy na nią zasługuje, nieprawdaż? Winda wydaje z siebie dźwięk i otwiera automatycznie przede mną drzwi przez które wychodzę. Jestem w holu i prawdę mówiąc nie spodziewałam się takiego pięknego i dużego lobby. Osoba, a dokładniej mówiąc starszy mężczyzna w uniformie otwiera przede mną podwójne, przezroczyste drzwi. Dziękuję mu za to. Czuję na odkrytych częściach ciała przyjemny, ciepły wiatr. I cóż.. też trochę niezręczności moim strojem. Jeszcze w mieszkaniu byłam pewna szortów i koszulki, ale teraz. Ludzie się na mnie patrzą. Może mam coś gdzieś? Nieważne. Muszę skupić swoje myśli na księgarni. Będę w niej za kilkanaście minut.

                      *       *      *

Kiedy już docieram do księgarni czuję jak moje zgrzane ciało ochładza się przez działającą w sklepie klimatyzację. Wiem, że jeżeli byłaby włączona cały czas to nie miałabym problemu z noszeniem spodni. Kręcę głową, aby wybudzić się z myśli i orientuję się, że nie wiem co dalej. Mam do kogoś podejść i się zapytać? Nie, głupio wyglądałoby to gdybym podeszła do któregoś pracownika i powiedziała: 'Hej, właśnie przyszłam na dzień próbny' - spaliłabym się ze wstydu. Kurczę, Harry nic nie mówił i nie dał żadnej wskazówki. Oddycham z ulgą, gdy odpowiedź przychodzi sama.

     - Hej. Ty jesteś Brooklyn, prawda? Jestem Emily.

     - Tak, ee.. To ja. Miło mi Cię poznać, Emily.

Uśmiecha się do mnie szczerze i ściskamy sobie dłonie.

     - Nie stresuj się, naprawdę. Nie mam zamiaru Cię zjeść, ale jeśli tylko zdecydujesz się z nami pracować to możemy gdzieś wyskoczyć na lunch. Chodź, oprowadzę Cię.

Emily jest miłą blondynką o piwnych oczach i lekkich krągłych kształtach. Idzie obok mnie i opowiada o dziale w jakim się znajdujemy. Mówi o nim kilka słów i co mogę w nim znaleźć. Następnie pokazuje mi jedną z kas i akurat mogę zobaczyć co klika, gdyż obsługuje jakąś nastolatkę. To nie jest takie trudne na jakie się może wydawać. Dziewczyna uprzedza, że to nie jest straszne zajęcie i dodaje, że jeśli zdecydowałabym się tu pracować to też do moich obowiązków należałoby układanie i wykładanie płyt, książek oraz innych przedmiotów na regały. Pokazuje mi również pomieszczenie dla pracowników i szatnie podzieloną na męską i damską. Mówi mi o stroju służbowym, który jest dokładnie taki jaki widziałam za pierwszym razem.

HARSH | [PL]Where stories live. Discover now