Rozdział 11 - Poznając mordercę

Start from the beginning
                                    

- Camilla, cześć - przywitał się radośnie. Ojciec Patricka był średniego wzrostu z bujną czupryną włosów, w których zaczynały pojawiać się pierwsze siwe kosmyki. Miał szczupłą i wysportowaną sylwetkę, którą zawdzięczał codziennym treningom na siłowni. Kilkudniowy zarost pokrywał jego szczękę i dodawał mu męskości. Duże, zielone oczy i wąskie usta, oraz kwadratowe okulary na nosie, robiły z niego typowego faceta z sąsiedztwa.

- Dzień dobry, wujku - przywitałam się z szerokim uśmiechem. Nie byliśmy spokrewnieni, ale traktowali mnie jak rodzinę i zawdzięczała im naprawdę wiele. - Jak idą pracy nad tym cudeńkiem? - zapytałam, opierając się o ścianę. Patrick podbiegł do nas i stanął obok mnie.

- Już bliżej, niż dalej - zaśmiał się, zgarniając ze stołu klucz. - Nie mogę rozgryźć, dlaczego czasami nie chce zapalić - powiedział już poważniej, posyłając mi krótkie spojrzenie.

- Mnie proszę nie pytać. Najwyżej mogę pomóc, przy sprzątaniu jego wnętrza - prychnęłam.

- Zapamiętam. - Mężczyzna wskazał na mnie palcem i wrócił do poprzedniej czynności.

Był bardzo zawzięty, a ja nie chciałam przeszkadzać, więc odwróciłam się i skierowałam w stronę ogrodu, po drugiej stronie domu. Patrick szedł obok mnie, co chwilę trzepiąc głową, przez co kropelki wody opadały na moją skórę. Popchnęłam go lekko, na co tylko się zaśmiał.

Usiadłam pod werandą, na kanapie ogrodowej, wciskając się w miękki materiał. Patrick zniknął w drzwiach do domu, a po chwili wrócił z szklanką coli z lodem. Usiadł na sąsiedniej kanapie i wlepił we mnie swoje spojrzenie.

- Olivia przyjedzie? - zapytałam, biorąc łyk zimnego napoju.

- Tak, tylko mówiła, że może się spóźnić - Odparł, kiwając głową. - Jak sprawy z Aronem? - chłopak uniósł dwuznacznie brwi, na co miałam ochotę wywrócić oczami.

- Nijak. Nie widziałam go od tygodnia - przyznałam, jakby od niechcenia. Szczerze się tym nie przejmowałam zbytnio. Nie było to nic ważnego i nie czułam się z tym źle. Fakt, faktem miałam go dość po trzech tygodniach spędzonych z nim w jednym domu, ale minęło już trochę czasu, a ja naprawdę go polubiłam.

- Ale przyznaj, że wyszła byś gdzieś z nim - powiedział dumnie, posyłając mi cwany uśmiech.

- Nie. - odpowiedziałam od razu. Nie wiem, kogo ja chciałam, właściwie oszukać.

- Proszę Cię, widać, że kłamiesz - skitował. Wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że Patricka nie uda mi się okłamać. On zawsze wie, kiedy kłamie. - Mówiłem! - udarł się, dumnie unosząc głowę.

- No, ale weź...

- No co weź? Widać, że go lubisz. Ciągnie Cię do niego - powiedział. Zaczynał mnie denerwować. Denerwował mnie, bo miał cholerną rację.

- Dobra, idź - parsknęłam.

- Lubisz go - zaśmiał się, przeciągając samogłoski.

- Zamknij się dobra - parsknęłam, posyłając mu spojrzenie spod czoła.

- Zadzwoń do niego. - Kiwnął głową w moją stronę.

- Nie - powiedziałam stanowczo. - Nie ma opcji.

- Ale ty jesteś głupia - odrzekł, na co wystawiłam w jego stronę środkowego palca.

Wkurzało mnie, że miał tą cholerna rację. Polubiłam Arona i może to jest błąd, ponieważ nie znamy się długo, ale tak właśnie było. Nie umiałam tego jeszcze określić, co to dokładnie jest. Od pewnego momentu przyznałam się, że mi się podoba, pod względem ogólnym. Bałam się, że to jednak nie było tylko to.

Above all (chroń mnie)Where stories live. Discover now