Cisza 11.

1 1 0
                                    

Zero odzewu. Zero poszlak. Jakby zapadł się pod ziemie. Niby wszystko wraca do normy. Niby policja się stara. Niby nie ma czego się obawiać.

Ja jednak budziłem się z przeczuciem,że to nie koniec.

U mego boku ukochana. Za szybą uśmiechnięci sąsiedzi machający z drugiej strony ulicy. Nie do mnie. Ich córka wyjeżdża . W sumie nie dziwię się. Gdybym był kobietą też nie chciał bym tu zostać.

Myślę tak ja - Eric.

Nastała cisza. Cisza w radiu. Cisza w mieście. Zamilkła moja kobieta. Wszystko i wszyscy dookoła milczą, a to mnie wzywają na dołek.

~Super. O co chodzi? - pyta Jack'a

- Gdzie byłeś wczoraj po południu? ~ detektyw robi groźną minę.

~ Jaja sobie robisz? Czy jak?

- Wyluzuj stary. Nie chcę Cię przesłuchiwać. Mamy poszlaki. Nowe. Ustaliliśmy tożsamość mordercy. ~ założył rękę na rękę ,opierając się o siedzenie swego fotela.

~ Nie żartuj. Macie go? Macie adres? Możecie aresztować?

- I tu się zaczynają schody. ~ mina z zadowolonej przyjęła postać bardzo srogiej i ponurej

~  Jak to? - wyraźnie się zdziwiłem.

- Facet jest nie uchwytny. Możliwe,że się wyniósł. Rozesłaliśmy list gończy z jego wizerunkiem do wszystkich krajów. Tak na wszelki wielki.

~ A wiecie chociaż co dalej?

- Czekamy. Nic więcej nie da się zrobić. W razie co dzwoń .  Jestem w stanie zorganizować ochronę twojej kobiecie.

~ Ok. Dobra. To wszystko?

- Tak. To wsio. Możesz już iść.

~ Spoko. To Dzięki.

Wyszedłem z biura zły, zawiedziony i nie pewny.

Uczucie jakby coś miało się wydarzyć wisi w powietrzu. Może to ja sobie coś ubzdurałem, a może jest gdzieś ktoś, kto czuje podobnie.

Włóczyłem się chwilę po mieście. Straciłem rachube. Jeden pub, drugi... Nie wiem ile ich było i ile jeszcze będzie. Wlokłem nogę za nogą aż w końcu mnie odcieło. Nie wiem kiedy. Nie wiem gdzie. Nie wiem dlaczego.  Czułem jedynie oddech wściekłości mojej partnerki. Naszczęście jedynie chwilę.

~Perspektywa Erica

Anonimowa Wiadomośćحيث تعيش القصص. اكتشف الآن