Rozdział 9 - Prywatny ochroniarz

Start from the beginning
                                    

- To świetnie. Kiedy jedziecie. - zapytałam zaciekawiona. W duchu miałam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie dobrze.

- Za trzy dni. - odezwał się nareszcie mój brat. Wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Również się cieszyłam, że w końcu coś ruszyło.

- To super. - przyznałam, jednak przez moje samopoczucie nie brzmiało to szczerze. Brzmiałam, jakbym mówiła to na siłę. Naprawdę nie chciałam, żeby tak to wyglądało, ale czułam się naprawdę koszmarnie i nie miałam na nic siły.

- Camilla, na pewno wszystko okej? Źle wyglądasz. - dziewczyna patrzyła na mnie z troską w oczach.

- Tak. Po prostu, chyba coś mnie bierze. Pewnie będę chora. - skłamałam, ponieważ fizycznie czułam się w porządku. Głowa powoli, ale jednak przestawała mnie boleć i nic poza tym mi nie było. No może prócz lekkiego bólu na szyi, ale to nie było ważne.

Gorzej było ze mną psychicznie. Myśli zalewały mnie z każdej strony, a wspomnienia minionej nocy przygniatały do ziemi. Miałam tak dużo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Dobijało mnie to i najzwyczajniej w świecie przytłaczało. Jak mogłam nosić na ustach uśmiech, kiedy w mojej głowie krążyły myśli i świadomość, że ktoś chce mojej krzywdy.

Jednak nie chciałam również im tego mówić. Nie chciałam ich współczujących spojrzeń i milutkich słówek wsparcia. Nie chciałam, aby się martwili i zadawali zbędne pytania od których byłoby mi tylko gorzej. Nie chciałam tej całej szopki, więc jedynym rozwiązaniem jakie mi zostało, jest dusić wszystko w sobie i udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku.

- Może idź się połóż? - zaproponował mój brat, również posyłając mi zmartwione spojrzenie.

To był dobry pomysł i tak zrobiłam. Podreptałam do pokoju i wróciłam do łóżka. Włączyłam jakieś bajki, a po krótkiej chwili do mojego pokoju przyszła Sonia, która przyniosła mi śniadanie. Byłam jej bardzo wdzięczna za to.

Nie opuszczałam pokoju przez cały dzień. Wychodziłam tylko po jedzenie do kuchni i odrazu wracałam do pokoju. Odwiedzili mnie również rodzice, którzy pytali czy coś się stało. Im również powiedziałam że chyba będę chora i jestem zmęczona. Nie chciałam na razie nikogo widzieć. Nie chciałam widzieć ich wzroku, który wyraźnie mówił, że coś tu jest nie tak. Jednak najbardziej męczący wzrok był ten Jake'a. W jego oczach jasno widać było, podejrzenia, że to wszystko przez Arona.

Dlatego też powiedziałam mu, że to przez ogromną ilość jedzenia, która zjadłam z przyjaciółmi poprzedniego dnia. Miałam nadzieję, że uwierzył.

Tak więc spędziłam cały dzień. Na leżeniu, oglądaniu bajek i spaniu. I w sumie spędziłam tak jeszcze dwa kolejne dni. Nie wychodziłam z łóżka. Nikt do mnie nie przychodził. Nie wiem czy ktoś dzwonił, bądź pisał, ponieważ telefon mi się wyładował, a ja postanowiłam go tak zostawić. Nikt również z rodziny nie powiedział mi, że ktoś przyszedł.

Sonia przychodziła do mnie trzy razy w ciągu dnia, przynosząc mi posiłki. Jake przychodził do mnie raz, pytając czy czegoś potrzebuje. Mama odwiedzała mnie wieczorami i chwilę ze mną rozmawiała, a tata ukradkiem przynosił mi słodycze. Cieszyłam się, że tak o mnie dbali. Ze mimo wszystko się o mnie martwili i chcieli aby było mi dobrze.

Minęły trzy dni. Czułam się już o wiele lepiej i właśnie stałam przed domem, żegnając się z Jake'iem i Sonią. Jechali do jej rodziców, aby mogli poznać chłopaka. Cieszyłam się, że dali im szanse. Sonia potrzebuje wsparcia od strony rodziców. Może i dziewczyna oswoiła się z myślą, że będzie młodą mamą, jednak wiedziałam, że w środku brakowało jej wsparcia od strony rodziców.

Above all (chroń mnie)Where stories live. Discover now