25. Dramat chemii

45 10 72
                                    

09.02.2021r.

Z tych „Dramatów..." to już się seria zrobiła: dramat matematyki, dramat rozszerzonej historii, a teraz chemii... No, no. Jak jutro będę pytana z fizyki, to szykujcie się na dramat... nie!... Armagedon fizyki.

Porozmawiajmy jednak o chemii, moi drodzy. O tym przedmiocie, gdzie masz tysiąc sześćset pierwiastków, reakcji i Bóg jeden wie, czego jeszcze.

(No ja to już w szczególności nie wiem. Nie, żebym siebie Bogiem nazywała. Chociaż... może...)

Moja przygoda z chemią rozpoczęła się w pamiętnej siódmej klasie, gdzie miałam po raz pierwszy okazję znienawidzić tego przedmiotu. Chociaż miałam na półrocze 5. Nie wiem, jakim cudem.

Na koniec roku natomiast mój poziom się znacznie zaniżył i już miałam trzy... także tak... TAK.

W ósmej skończyłam szkołę z czwórką. No i ogólnie mój poziom z chemii zawsze się tak wahał między 3 a 4 głównie. Poszłam do liceum, gdzie już na początku strasznie polubiłam chemię. Wszystkie dysocjacje jonowe, nie-jonowe sprawiały mi czystą radość, lubiłam je robić, słuchać poradników z youtube'a i tak dalej.

Do momentu, gdy rozpoczęły się zdalne. Ojej.

Zdalne kompletnie wytrąciły moje zainteresowania do chemii i to tak kompletnie-kompletnie. Jako że babeczka ani to nie pyta na ocenę, ani o nic w czasie lekcji, to wchodziłam na zajęcia, wyciszałam ją i przeglądałam sobie instagrama. Tak samo jak teraz, w drugiej klasie.

Na moich sprawdzianach jest kompletny miszmasz. Naprawdę ja mam tyle farta, że nie potrafię w to uwierzyć. Odpalam sprawdzian na testportalu bez znajomości nawet działu z chemii i kompletnym brakiem notatek, nie słuchaniem na lekcji, niczym.

Ale jakimś cudem zawsze mi się udaje. Albo ktoś mi pomoże (pozdrawiam Hematokryt), albo uda mi się ściągnąć (co w przypadku moich testów z chemii jest nieprawdopodobnie ciężkie przez beznadziejność pytań, których prawie nigdy nie ma w necie), albo koleżanka, która ma znajomości z biol-chemu, ale jest zbyt bitch, aby ogarnąć moją grupę, wyśle zamiast odpowiedzi to zadań ze swojej grupy, do mojej. Tak było dzisiaj.

A potem kończę półrocze/rok z 4 lub 5. Takim strasznym fartem, że to hit. Nie mam tak z żadnego innego przedmiotu. Na reszcie siedzę i słucham, bo pytają, phi.

Chciałabym mieć tyle farta do fizyki lub matematyki. Oj, chciałabym...

Á propos jeszcze chemicznego tematu, tak na zakończenie, mam dla was fun fact, który moja chemiczka nam przedstawiała dwa razy — drugi raz bo zapomniała, że już o tym mówiła, albo to ja mam jakieś dziwne déjà vu.

Imię „Karolina" jest imieniem chemicznym, patrzcie:

K Ar O Li Na

K — Potas; Ar — Argon; O — tlen; Li — Lit; Na — Sód.

I moja nauczycielka z chemii nazwała swoją córkę Karolina. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Pozdrawiam wszystkie Karoliny. Mam nadzieję, że idzie wam dobrze w chemii.

𝔁_𝓛𝓪𝓼𝓽-𝓚𝓲𝓼𝓼_𝔁

Myślodsiewnia, czyli to, co siedzi mi w głowieWhere stories live. Discover now