09.02.2021r.
Z tych „Dramatów..." to już się seria zrobiła: dramat matematyki, dramat rozszerzonej historii, a teraz chemii... No, no. Jak jutro będę pytana z fizyki, to szykujcie się na dramat... nie!... Armagedon fizyki.
Porozmawiajmy jednak o chemii, moi drodzy. O tym przedmiocie, gdzie masz tysiąc sześćset pierwiastków, reakcji i Bóg jeden wie, czego jeszcze.
(No ja to już w szczególności nie wiem. Nie, żebym siebie Bogiem nazywała. Chociaż... może...)
Moja przygoda z chemią rozpoczęła się w pamiętnej siódmej klasie, gdzie miałam po raz pierwszy okazję znienawidzić tego przedmiotu. Chociaż miałam na półrocze 5. Nie wiem, jakim cudem.
Na koniec roku natomiast mój poziom się znacznie zaniżył i już miałam trzy... także tak... TAK.
W ósmej skończyłam szkołę z czwórką. No i ogólnie mój poziom z chemii zawsze się tak wahał między 3 a 4 głównie. Poszłam do liceum, gdzie już na początku strasznie polubiłam chemię. Wszystkie dysocjacje jonowe, nie-jonowe sprawiały mi czystą radość, lubiłam je robić, słuchać poradników z youtube'a i tak dalej.
Do momentu, gdy rozpoczęły się zdalne. Ojej.
Zdalne kompletnie wytrąciły moje zainteresowania do chemii i to tak kompletnie-kompletnie. Jako że babeczka ani to nie pyta na ocenę, ani o nic w czasie lekcji, to wchodziłam na zajęcia, wyciszałam ją i przeglądałam sobie instagrama. Tak samo jak teraz, w drugiej klasie.
Na moich sprawdzianach jest kompletny miszmasz. Naprawdę ja mam tyle farta, że nie potrafię w to uwierzyć. Odpalam sprawdzian na testportalu bez znajomości nawet działu z chemii i kompletnym brakiem notatek, nie słuchaniem na lekcji, niczym.
Ale jakimś cudem zawsze mi się udaje. Albo ktoś mi pomoże (pozdrawiam Hematokryt), albo uda mi się ściągnąć (co w przypadku moich testów z chemii jest nieprawdopodobnie ciężkie przez beznadziejność pytań, których prawie nigdy nie ma w necie), albo koleżanka, która ma znajomości z biol-chemu, ale jest zbyt bitch, aby ogarnąć moją grupę, wyśle zamiast odpowiedzi to zadań ze swojej grupy, do mojej. Tak było dzisiaj.
A potem kończę półrocze/rok z 4 lub 5. Takim strasznym fartem, że to hit. Nie mam tak z żadnego innego przedmiotu. Na reszcie siedzę i słucham, bo pytają, phi.
Chciałabym mieć tyle farta do fizyki lub matematyki. Oj, chciałabym...
Á propos jeszcze chemicznego tematu, tak na zakończenie, mam dla was fun fact, który moja chemiczka nam przedstawiała dwa razy — drugi raz bo zapomniała, że już o tym mówiła, albo to ja mam jakieś dziwne déjà vu.
Imię „Karolina" jest imieniem chemicznym, patrzcie:
K Ar O Li Na
K — Potas; Ar — Argon; O — tlen; Li — Lit; Na — Sód.
I moja nauczycielka z chemii nazwała swoją córkę Karolina. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Pozdrawiam wszystkie Karoliny. Mam nadzieję, że idzie wam dobrze w chemii.
𝔁_𝓛𝓪𝓼𝓽-𝓚𝓲𝓼𝓼_𝔁
YOU ARE READING
Myślodsiewnia, czyli to, co siedzi mi w głowie
HumorKażdy z nas ma czasami potrzebę pozbyć się swoich myśli, jak to często robił Dumbledore w „Harrym Potterze". Witaj więc w mojej myślodsiewni, gdzie znajdziesz wszystko to, co siedzi mi w głowie! Przemyślenia, wspomnienia, zabawne sytuacje z życia, p...