23. Zapasy na Apokalipsę w moich delikatesach

59 11 110
                                    

08.01.2021r. 20:42

A dzisiejszego wieczora trochę o tym, jak moje ciśnienie podskoczyło wyżej niż kiedykolwiek zrobił to Adam Małysz, a moja wiara w ludzi spadła niżej, niż moje IQ po egzaminie z matematyki.

Byłam sobie w sklepie, bo mam kobiece dni, a w czasie nich strasznie mi się chce jeść wszystkiego, dosłownie wszystkiego, co niezdrowe i w tak dużych ilościach, jakbym przebywała na jakichś zawodach w jedzeniu. Kto zje najwięcej hamburgerów w dziesięć minut — wygrywa tysiąc złotych. Czy coś w tym stylu, tyle że u mnie ze słodyczami.

Kupiłam więc sobie dwie czekolady i czipsy i idę w stronę kasy. Mieszkam na wsi, delikatesy mam niewielkie, jedna kasa była czynna, druga nie, bo wieczorkiem to kolejek raczej nie ma, ale widzę przed sobą typa. Miał pełny koszyk produktów, jakby robił zapasy przed jakąś Apokalipsą do swojego bunkra rodem z „the 100".

Odwrócił się, zmierzył mnie wzrokiem, widział, że mam tylko trzy produkty, ale nie, jie przypuści mnie, no przecież. Ale wzruszyłam na to ramionami, bo to nic takiego, tyle że... No tak.

Najpierw minęła wieczność, nim te wszystkie produkty zostały podliczone przez kasjerkę, ale gdy już zostały, to pada standardowe pytanie: „Coś jeszcze?". Typ na to: „Papierosy". Więc kasjerka szuka mu tych papiersów. Jedne nie pasują, drugie nie, trzecie nie... Może jednak coś innego...

Ja już się wkurzam, bo chcę iść do domu i się zajadać tymi czekoladami, bo cały dzień na to czekałam, ale gdy już wybrał sobie te walone papierowy, to znowu pada to samo pytanie: „Coś jeszcze?". „Zdrapki poproszę".

Kasjerka musiała przejść do drugiej kasy i typ wybierał z 15 minut cztery zdrapki za dwa złote w kwestii kolorystycznej XDD

Aż zrobiła się kolejka, a przypominam, że mamy wieś, małe delikatesy, gdzie wieczorem nie ma niemalże nikogo. Tylko taka ja, co kupuje dwie czekolady i paczkę czipsów, bo mieszka naprzeciwko delikatesów i bywa w nich więcej razy na dobę, niż w ciągu całego roku szkolnego na wuefie.

Ja już uradowana, że będę mogła zapłacić za moje dwie czekolady i czipsy, odwracam się w stronę tej kasy, a tam typ mi się wrył tuż przed nos z... Nie zgadniecie.

Jeszcze większym koszykiem zapasów na jakąś Apokalipsę rodem z „The walking Dead".

Wtedy z moich oczu poleciały gromy, bo ten typ pierwszy wybiera dalej zdrapki, a typ drugi zostaje dopiero kasowany. To było full przykre XD...

Zanim ten pierwszy od zdrapek zdążył je wybrać, ten drugi został już skasowany, a ja dalej musiałam czekać.

Ten rozdział jest bardziej w celach humorystycznych, bo dzisiejsza sytuacja mnie rozbawiła i przyprawiła moje ciśnienie do podskoków godnych australińskiego kangura. Ostatecznie dotrwałam zjedzenia moich czekolad i czuję się spełniona. Tak.

Tak na marginesie, w kwestii mojego wyrywania zębów i morfologii krwi, o których zapowiadałam dasze informacje — morfologię mam we wtorek, 12 stycznia z samego rana.

Więc dam znać, jak bardzo było źle, bo jestem pewna, że będą komplikacje. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdą mi wyniki, które uniemożliwią wyrywanie zębów, bo to by było koszmarne.

Natomiast wyrywanie zębów z narkozą — 15 stycznia popołudniu.

Dzisiaj byłam jeszcze u mojej ortodontki, która przeraziła się, że cztery ósemki wyrwą mi na raz, co doprowadziło także do obawy mnie, więc sztos... Taak... W marcu będę miała kolejny wyjmowany aparat (teraz mam na dole zębów) na górę.

A jakoś w sierpniu będzie już ten stały!

Dziękuję za uwagę, powracam teraz albo do pisania, albo czytania „Szklanego tronu", do którego powróciłam właśnie dzisiaj po rocznej przerwie, bo się obraziłam na tę serię przez to, że główna bohaterka mnie denerwuje jak diabli, a jest również na moje zbyt wiele bliskich miłosnych scen. Nienawidzę jednak nie kończyć książek/filmów/seriali. Po tej przerwie przyjemniej jest wrócić.

Do zobaczyska we wtorek lub środę, zależy jak będę się czuła po pobieraniu krwi! 💞

Myślodsiewnia, czyli to, co siedzi mi w głowieWhere stories live. Discover now