- Jutro po południu wpadnie do mnie dwóch kolegów ze swoimi dziewczynami i pomyślałem sobie, że może z nimi się wybierzesz na zakupy? Są całkiem przyjazne i jestem pewien, że się dogadacie.

- Umm.. w porządku. Tylko musimy zajrzeć do sklepu i kupić trochę produktów, jeśli mam upiec babeczki.

Odpowiadam spokojnym głosem, a on jedynie kiwa głową, po czym ruszamy. Prawdę mówiąc nie za bardzo odpowiada mi to, że będę musiała iść z dziewczynami jego kumpli. Wiem, Harry mówi, że są całkiem przyjazne, ale co to w ogóle znaczy, że są 'przyjazne' dla niego? Powinnam nawiązywać nowe znajomości, ale kurczę. Trochę się boję. Mogą przecież być takie jakie lubi Harry. Jakie on właściwie lubi dziewczyny? Spoglądam na jego profil i przyglądam mu się przez chwilę. Hmm.. Zapewne takie, które są łatwe i nie mają żadnych zasad ani zahamowań w swoim życiu, które traktują obojętnie. Ale to nie jest moja sprawa tylko ich. Nieważne. Po kolejnych minutach w ciszy dostrzegam, że wjeżdżamy na parking supermarketu, więc odpinam pas. Harry siedzi na swoim miejscu, ale zaraz wychodzi z samochodu i dołącza do mnie. Gryzę wnętrze policzka.

- Umm.. Harry? Musisz wziąć wózek.

Patrzy na mnie zmieszany, marszczy czoło, kręci głową i po chwili podąża za moją wskazówką. Kiwa głową i idzie po wózek. Wygląda trochę dziwnie przez co uśmiecham się pod nosem. Idzie wolnym krokiem, a ja co chwilę wkładam do wózka potrzebne produkty do życia i oczywiście nie zapominam o produktach do babeczek. Przez moment nawet myślę czy nie wziąć gotowych form i wtedy musiałabym tylko zrobić jakiś krem i je ozdobić. Hmm.. Spoglądam na chłopaka, który idzie niedaleko koło mnie. Pociera ręką twarz, a po chwili jego wzrok ląduje na moim. Lekko speszona odwracam się i idę dalej. Dwadzieścia minut później mamy wszystko i idziemy do kasy. Kiedy kasjerka podaje kwotę gryzę wnętrze policzka, a Harry wydaje się tym nie przejmować i po prostu podaje kartę kredytową. Jak dla mnie to dużo.

- Nie jesteś zły?

Pytam niepewnie, kiedy kierujemy się w stronę jego auta. Harry oczywiście nie pozwolił mi nieść ani jednej torby przez co lekko się denerwuję. Nie mam przecież na czole napisane 'niepełnosprawna' i wiem, że bym sobie poradziła z tym.

- Dlaczego miałbym być zły?

Odpowiada pytaniem na pytanie. Ugh. Domyśl się.

- Nie mów mi, że chodzi o pieniądze.

Śmieje się, a ja się orientuję, że stoimy czekając na zielone światło. Harry bierze brak mojej odpowiedzi za odpowiedź. Dłonią przykrywa moją, którą mam na swoim kolanie. Zaczerpuję oddech i w duchu się cieszę, że ta spódniczka jest długa, bo nigdy nie wiadomo co mogłoby mu strzelić.

- Naprawdę się tym przejęłaś? Oh, Skarbie. Nie potrzebnie.

Informuje, a ja z jednej strony czuję ulgę iż nie jest na mnie zły, a z drugiej czuję jednak tą niepewność. Na moje policzki wkrada się delikatny róż przez to jak się do mnie zwrócił. Oczywiście to nie jest pierwszy raz. W drodze do jego apartamentu nie rozmawiamy i towarzyszy nam cisza i hałas dobiegający z zewnątrz. Zaczynam się zastanawiać jak będą wyglądać moje wakacje. Cóż, na pewno będę pracować, ale po pracy muszę coś robić. Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie. Dom Dziecka wraz ze szkołą organizują różne zajęcia, w których można pomóc dzieciakom w nauce czy czymś co sprawia im trudność. Wiem, to dziwne. Nauka i wakacje to nie jest najlepsze połączenie, ale istnieje spora grupa osób, która tego potrzebuje. Zajęcia są dwa razy w tygodniu, więc sądzę, że to nie jest tak dużo. Mogłabym im pomagać. Zależy w jakich godzinach będę w pracy i w jakich godzinach są organizowane zajęcia. Wydaje mi się, że niedługo spotkam się z Grace, aby dowiedzieć się więcej. Harry parkuje auto na swoim miejscu, a po chwili otwiera drzwi od mojej strony za co mu cicho dziękuję. Jestem zaskoczona, kiedy nie idzie w stronę windy a wyjścia. O co chodzi?

HARSH | [PL]Where stories live. Discover now