Tom IV -,,Algebra nieskończonej nocy"-Wspomnienia Philipa Ojomo

Start from the beginning
                                    


Wspomnienie 659

Godziny? Dni? Tygodnie? Nie wie, ile czasu upłynęło. Ani na chwilę nie spuścił oczu z włazu i powtarzał niezliczone zadania matematyczne, aby nie dopuścić do siebie faktu, że zniknęła tak samo jak reszta jego ludzi. Słyszy jej głos, jej śmiech, jej wzdychanie. Chce ją znowu zobaczyć. Chce zobaczyć rodziców, przyjaciół, sąsiadów. Chce zobaczyć ich wszystkich. Ale wie, że jego życie nigdy już nie będzie takie samo. I że woli umrzeć, niż żyć bez nich. Zamyka oczy i wychodzi na chłodną noc. Woń gnijącej ludzkości natychmiast uderza go w nozdrza. Przypomina mu woń zwierzęcia rozjechanego na drodze i pozostawionego na słońcu przez wiele dni. Tylko to... To jest gorsze... Szuka kawałka ziemi oświetlonego przez księżyc i szybko znajduje dzwonek ojca koło pozostałości zwęglonego ciała. ,,-Co się stało? Miałeś stać na straży? Miałeś nas ostrzec!" Bierze dzwonek i wzywa babcię chrapliwym szeptem, który zmienia się jednak w bezkresny krzyk. Krzyczy, aż traci głos, a odpowiedzi słyszy jedynie ogłuszającą ciszę zimnej, obojętnej nocy. Upada na kolana, uderza w dzwonek palcem. Chciałby po prostu zniknąć z tego koszmaru.


Wspomnienie 660

W każdej wiosce ta sama scena. Śmierć i zniszczenie. Spalone samochody, domy i ciała. Jego ludzie znikają w nieskończonej mieszance mgły i dymu. Nie może się już ruszać. Nie ma siły ani woli. Dym piecze go w oczy. Smród wywołuje u niego odruch wymiotny przy każdym oddechu. Jednak najgorsza w tym wszystkim jest... cisza. Okropna cisza. Dręcząca, straszna, obojętna cisza. Zatrzymuje się i siada przy drzewie. Nad nim krąży sep czekający na jego śmierć. Ten akurat lubi świeże mięso. Surowe. Nie spalone, nie oblane naftą. Chłopiec zamyka oczy i odpływa w otchłań. Wkrótce jednak słyszy głos podobny do głosu matki. Otwiera oczy i widzi kobietę z gromadką wybrudzonych błotem dzieci. Patrzą na niego. Matka wyciąga otwartą rękę. ,,-Musisz ze mną pójść." Philip nie odpowiada. Nie może. Jego usta nie są ani ciepłe, ani mokre. Jego gardło jest jak piasek. Oczy jak smoła. Kobieta wręcza mu butelkę. Pije, jakby nigdy nie miał w ustach wody. Kobieta mówi, że ma na imię Funanya i że powinien pójść z nią. ,,-Nie chcę już uciekać... Chcę umrzeć..." Matka trzyma wyciągniętą rękę. ,,-Właśnie dlatego musisz żyć. Musisz opowiedzieć innym, co się stało. Być świadkiem." Philip patrzy za kobietę i skupia wzrok na jednym chłopcu i dwóch dziewczynkach. Łapie Funanyę za rękę i razem wchodzą w gęsty dym i mgłę, które nie chcą zniknąć.


Wspomnienie 661

Philip wchodzi do domu zniszczonego przez zabójców. Widać rozbryzg krwi na ścianie i czuć znajomy mroczny zapach. Philip nie chce myśleć, co stało się z właścicielami. Przez chwilę wydaje mu się, że widzi podchodzącą matkę, jednak chwilę później okazuje się, że to Funanya. Zbliża się do Philipa ze zdobytymi przyborami szkolnymi. ,,-Czasem rysowanie pozwala skupić się na czymś innym." Philip potrząsa głową. ,,-Nie chce rysować, nie chce liczyć. Nie chce robić nic, tylko obudzić się z tego okropnego koszmaru." Wpatruje się w innego chłopca, Emekę, który rysuje obrazek swojej wioski. Ma do wyboru kilkanaście kolorów, ale używa tylko czarnego. Funanya nie rozumie, dlaczego żaden kolor mu się nie podoba – to trochę tak, jakby przestał rozróżniać barwy. Philip wpatruje się w rysunek czarnej wioski, a potem wychodzi na zewnątrz, gdzie Nikki i Chika pełnią wartę. Pokazuje im szczęśliwy dzwonek ojca, chociaż nie ma pewności, czy rzeczywiście jest taki szczęśliwy. Wręcza go Nikki i wyjaśnia jej, że powinna nim zadzwonić, jeśli coś zobaczy.


Wspomnienie 662

,,-Nienawidzę zapachu nafty!" Funanya przytakuje i zgadza się z Philipem. ,,-To nie sama nafta, ale wszystko inne, co jest z nią związane." Nikki patrzy na Funanyę i pyta, dlaczego ekipy wszystko palą. Funanya nie odpowiada. Może nie wie. Philip odwraca się do niej. ,,-Palą dowody." Nikki i Chika spoglądają w stronę Funanyi. Kobieta przytakuje. Philip słyszy głos babci. ,,Śmierć plus zniszczenie równa się świetny biznes dla diabłów w ludzkich skórach." Philip zgrzyta zębami i odpowiada głosowi. ,,-Wszyscy powinni zostać zabici... Ci, którzy płacą za morderstwo, i ci, którzy na nim zyskują...!" Funanya patrzy na niego. ,,-Philipie... Nie mów takich rzeczy... Próbują odebrać nam nasze człowieczeństwo, ale to jedyna rzecz, której nie mogą wziąć, jeśli im jej nie damy!" Philip poważnieje. Nie chcę kazania. Chcę odzyskać rodzinę. Chcę, żeby mordercy zapłacili za to, co zrobili. Funanya kładzie rękę na jego ramieniu. ,,-Módl się do anioła miłosierdzia, żebyśmy przeżyli i mogli być świadkami tych wydarzeń." Philip patrzy za nią na zapadającą noc. ,,-Wolę modlić się do anioła śmierci i patrzeć, jak cierpią." ,,-Wybaczaj i otrzymuj przebaczenie." ,,-Nie mogę! Nienawidzę ich! Jak mogą brać pieniądze za coś takiego?" ,,-Sprawiedliwość ich dosięgnie, Philipie. Zbrodnie nie ujdą im na sucho." Philip nic nie mówi. Nie mówi nic, ponieważ, podobnie jak ojciec, wierzy, że bogaczom, których stać na wynajęcie ekipy do zabijania oraz na naftę potrzebną do palenia tysięcy ludzi, wszystko ujdzie na sucho – nawet masowe morderstwo. Niech Funanya modli się o łaskę, ile chce. On będzie modlił się o zemstę.


Wspomnienie 663

Ci, którzy zarabiają na morderstwach, są gorsi od zwierząt. Nie potrafi pojąć tego, że ludzie są w stanie robić tak okropne rzeczy za pieniądze. Jeśli to przeżyje... Jeśli ucieknie z tego palącego piekła... zemści się. Nie ukrywa swoich mrocznych myśli przed Funanyą, która twierdzi, że podejście oko za oko nie jest rozwiązaniem. Że gdyby tak było, cały świat by oślepł i pogrążył się w nieskończonej nocy. Świat by oślepł? Świat już jest ślepy na to, co dzieje się z Philipem i jego ludźmi. Do diabła z takim światem. Świat się nie przejmuje. Cały ten niepokój i zniszczenie musiały się wydarzyć. To matematyczny wzór na dzielenie i rządzenie, i na okradanie jego kraju z zasobów. Setki razy słyszał, jak mówią to starsi. Funanya przekazuje mu jednak kolejne mądre słowa od martwych przywódców i Philip przestaje mówić o zemście. Przez chwilę myśli, że może kobieta ma rację. Może zemsta nie jest rozwiązaniem. Może świat któregoś dnia zbudzi się z obojętności i pomoże jego ludziom.


Wspomnienie 664

Ciemną nocą Nikki oddaje Philipowi dzwonek. To jego kolej, żeby wypatrywać ekip do zabijania, ale nie spał od kilku dni i jego powieki są naprawdę ciężkie. Trzyma dzwonek blisko serca i na chwilę, na krótką chwilę, zamyka oczy. Na minutę. Budzi go ciepło poranka i uczucie grozy. Zrywa się na nogi i szuka nowych przyjaciół. Znajduje jednego... W kawałkach... I jeszcze trochę innego... Nie ma pewności, kogo znalazł. Słyszy jęki. Znajduje Funanyę. Nie martwą, ale umierającą... Z poprzecinanymi wszystkimi ścięgnami... Wijącą się z bólu i pokrytą czymś złotym... Miodem. Wylali na nią miód i milion maleńkich czarnych owadów pływa, tonie i objada się w złoto-szkarłatnych strumieniach cieknących z jej otwartych ran. Mrówki wchodzą pod jej skórę i zjadają ją żywcem. Klęka przy niej i próbuje je odpędzić, ale nic z tego. Są wszędzie. Funanya jęczy i pluje krwią. Próbuje coś powiedzieć, ale nie ma języka i udaje jej się wydać z siebie tylko okropny terkot. Philip klęczy przy niej. Nie wie, co powiedzieć ani co zrobić. ,,-Zasnąłem... Przepraszam... Tak bardzo przepraszam...!" Ale przeprosiny jej nie uleczą. Nie przegonią mrówek ani nie przywrócą dzieci, które chroniła. Ostatkiem sił udaje jej się wydrapać coś palcem na ziemi. ,,Wybaczam." Philip patrzy na słowo przez dłuższą chwilę. Ciche łzy spływają mu po policzkach, gdy podnosi rękę przed jej twarz. Kobieta zamyka oczy i czeka na zakończenie cierpienia. Philip nie chce tego robić, ale musi. Wie, że musi. Zamyka oczy i opuszcza rękę na jej usta i nos. Na chwilę, na krótką chwilę, staje się jej aniołem miłosierdzia.


Wspomnienie 665

Pod osłoną ciemności Philip wchodzi do kolejnej zmasakrowanej wioski i zauważa ekipę... Ekipę do zabijania. To mogą być ci, którzy zabili jego opiekunkę. Może ci, którzy zabili jego babcię... Jego rodziców. Nawet piekło nie jest wystarczające dla tych demonów, które biorą pieniądze za pozbywanie się ludzi. Pieką coś na ogniu, śmieją się, żartują z zarżniętych osób. Mówią o jego ludziach, jakby opowiadali o zwierzętach. Nie. Gorzej. Nikt nie okazuje dumy z zabijania zwierząt, nikt z nich nie kpi. Nigdy nie widział czegoś takiego. Psy pozbawione człowieczeństwa, tym właśnie są. Psami, wściekłymi psami, niczym innym. Uderza go dziwne uczucie. Czuje ciemność niczym pnącze z innego świata, chwytające jego młode, niewinne serce. Już nie jest młode ani niewinne. Słyszy głos Funanyi. "Wybaczaj i otrzymuj przebaczenie!" Ale on nie chce wybaczać i nie chce otrzymywać przebaczenia. Chce, żeby cierpieli tak, jak jego ludzie. Chce, żeby cierpieli za odebranie mu wszystkiego. Słyszy głos babci, próbujący za pomocą zadań matematycznych odciągnąć go od mrocznych myśli o zemście. Jednak jej głos jest o wiele słabszy niż wściekły wrzask jego nienawiści. Jej głos wykrzykuje równania i wyzwania, ale Philip patrzy na mężczyzn. Czuje naftę płynącą w jego krwi i jest gotowy, by eksplodować. Oko za oko i cały świat popada w wieczną noc. Dobrze. Philip zauważa broń przy jeepie. Mógłby chwycić karabin i zastrzelić ich wszystkich. Nigdy jednak nie korzystał z karabinu i pewnie udałoby im się uciec. Może poszuka noża lub maczety... Ale te psy są od niego silniejsze... ,,-Odejdź, Philipie. Nie oglądaj się za siebie. Twoim obowiązkiem jest przetrwać i być świadkiem." Ignoruje ten głos w głowie, bo pragnie tylko jednej rzeczy. Chce, żeby cierpieli i zniknęli. Chce... Tak... Wziąć ich naftę i sprawić, że znikną w ten sam sposób, w jaki zniknęli jego przyjaciele i rodzina – w kłębach dymu. I na chwilę, na krótką chwilę, staje się aniołem śmierci pędzącym przez nieskończoną noc.

Dead by Daylight - The Archives [PL]Where stories live. Discover now