Kyle
Minęły dwa długie dni, które w głównej mierze spędziłem z Agnes lub w biurze. Właśnie kończyłem papierkową robotę, gdy usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi.
- Wejść! - odburknąłem, kontynuując swoją czynność. Słyszę stukanie obcasów, co nie wróży nic dobrego. Do pomieszczenia wlatują jak szarańcza koleżanki Olivii i w chaotyczny sposób wymachują rękami.
- Kyle jak możesz! - krzyczy jedna, nawet nie pamiętam jej imienia.
-Ona jest w ciąży, nie możesz odebrać życia dziecku! - piszczy kolejna, a ja gromie je wzrokiem. Dziewczyny stają w miejscu, jak wryte i z przerażeniem wymalowanym na twarzy patrzą na mnie.
- Co mnie obchodzi jakiś bachor, który został spłodzony podczas zdrady?! - ryczę wręcz na nie swoim głosem. - Jak macie pierdolić o nagłej litości dla dzieci, to zapytajcie waszej poszkodowanej, co zrobił niespełna dwa tygodnie temu! Jakoś nie miała problemu wybić połowy ludzkiej szkoły, w której było masę dzieci!
Dziewczyny drżą ze strachu, a ja zastanawiam się czy ta dwójka też nie powinna zostać skazana. Dziewczyny przepraszają za swój wybryk i w zastraszającym tempie wychodzą z biura. Z powrotem wracam do swoich zajęć, gdy znowu ktoś puka do drzwi.
- Kurwa czego wy jeszcze chcecie? ! - wydzieram się i uderzam otwartą dłonią o stół. Huk jaki temu towarzyszy, jest okropny. Drzwi ponownie się otwierają, a w ich framudze stoi ojciec.
-Miłe powitanie synu..
Albert
Wchodzę do biura mojego pożal się Boże "syna", który oficjalnie od 3 lat jest Władcą. Jestem dezaprobatowany jego zachowaniem, nie prowadzi wojen, walk i rabacji. Pokazuje, że nasze stado jest słabe, nie godne miana jakie otrzymał.
- Czego chcesz? - pyta ponownie siadając na swoim krześle.
- To nie można już spotkać się i porozmawiać z własnym synem? - pytam oschle i również siadam na miejscu przed chłopakiem. - Jestem zaskoczony twoim wyborem.
- Pieprzyk mnie twoje zdziwienie i to po co tu przyszedłeś...
- Ach czyli nie chcesz znać prawdy? - pytam, a chłopak zamiera w miejscu.
- Jakiej kurwa prawdy?! - warczy groźnie i piorunuje mnie swoim twardym spojrzeniem.
- O twojej mate i matce. - mówię pewnym siebie tonem.
- A co ty do jasnej cholery możesz wiedzieć o mojej mate?!
- Oj wiele chłopcze...
Kyle
Siedzę w osłupieniu, słuchając kolejne słowa mojego ojca. Nie dociera do mnie to co mówi, to wszystko jest wielkim koszmarem.
- Twoja mate przyczyniła się do śmierci matki... - ciągnie dalej. - Jest hybrydą, niebezpieczeństwem zarówno dla ciebie, jak i całego stada.
- Co ty pieprzysz?! Agnes nie zrobiłaby czegoś takiego nikomu! - próbuje usprawiedliwić mojego kwiatuszka, ale sam nie jestem pewien czy w to wierzę.
"Zabiła dwudziestu jednym skinieniem." - przypominam sobie słowa straży.
Ogarnia mnie zagubienie, moja mate nie mogła tego zrobić! Chwytam się za głowę i ciągnę końcówki włosów.
- Pozbądź się jej, albo ona zrobi to z nami wszystkimi... - mówi ojciec i wychodzi z biura, zostawiając mnie w szoku. Kurwa co ja mam zrobić?! Moja mała mate zabiła moją matkę, posunęła się do zabójstwa, a miała o to do mnie pretensje. Dlaczego?! Dlaczego ta dziewczyna musi mieć tyle tajemnic?! Czy do jasnej cholery życie nie może być łatwiejsze?!
Agnes
Czuję ból, ogromny ból w okolicach brzucha. Otwieram swoje powieki, po czym odruchowo je zamykam. Światło wpadające do pokoju, niemiłosiernie razi moje oczy. Rozglądam się po pomieszczeniu i stwierdzam, że to nie jest niebo, a ja nie umarłam.
- W końcu wstałaś.. - słyszę szorstki głos, skierowany do mojej osoby. Obracam powoli głowę i widzę Kyle, siedzącego na pobliskim fotelu. Mimowolnie się uśmiecham, ponieważ to oznacza, że nadal żyje.
-Co się stało? - pytam, próbując usiąść, lecz ogromny ból przeszywam moje ciało. - Auu!
- Może lepiej ty mi to powiedz Agnes Arne. - kontynuuje dalej, swoim szorstkim jak papier ścierny tonem głosu. Spoglądam na niego niezrozumiale i zastanawiam się co go ugryzło.
- Wszystko dobrze? - pytam, a chłopak wstaję szybkim ruchem z fotela i staje nade mną.
- Kurwa wszystko by było dobrze, gdyby nie ty! - krzyczy i chwyta boleśnie mój podbródek.
- Kyle puść to boli! - skomle próbując wydostać się z jego uścisku. Dopiero teraz czuję, że mój podbródek nie jest w dobrym stanie, a skóra na nim jest poparzona.
- No zobacz, mnie też boli fakt, że zabiłaś moją matkę! - krzyczy w moją przerażoną twarz i brutalnie popycha na materac. - Masz się stąd wynieś..
Patrzę na niego w osłupieniu. Co z tym człowiekiem jest nie tak?! Raz się cieszy na mój widok, raz każe odejść! Co ja mu zrobiłam, że ma takie wahania nastrojów i skąd przyszedł mu do głowy tak durny pomysł.
- Nikogo oprócz twoich strażników nie zabiłam, to po pierwsze. Po drugie o co ci chodzi?! Raz chcesz, żebym nie odchodziła, a raz żebym się wyniosła! Zdecyduj się do cholery! - mówię w furii i wstaję z łóżka, pomimo ogromnego bólu, jaki sprawia mi ta czynność. - Pierdol się Evans, jesteś taki sam jak Twój ojciec! Potrafisz tylko ranić i zabijać!
- Kto to kurwa powiedział, śmieć, który odebrał mi matkę!- wydziera się, a ja czuję jak po moim policzku spływa samotna łza. Nazwał mnie śmieciem... Moja wilczyca piszczy wewnętrznie, a ja przez chwilę patrzę tępo w jego twarz.
- Jestem dla ciebie śmieciem? - pytam, a coraz więcej łez zbiera mi się w oczach. - Tylko to jesteś w stanie mi powiedzieć?!
Nie kontroluje już emocji, a łzy płyną strumieniami po moich policzkach. Bez chwili zastanowienia zmierzam w stronę drzwi. Mam zamiar opuścić ten cyrk na kółkach! Dopiero co się obudziłam, po starciu z Olivią i płonącym budynkiem, a on każe mi opuścić teren stada. Targają mną sprzeczne emocje, tak bardzo cieszę się, że żyje, a jednocześnie wolałabym umrzeć.
- Niech Ci będzie, nie będę sprawiać Ci problemów... - mówię i chwytam za klamkę, ale uprzedza mnie przed tym dłoń Alfy. Spoglądam na niego w konsternacji, ponieważ naprawdę nie wiem co z nim jest nie tak. Ma rozdwojenie jaźni, a może problemy z samym sobą?
- Przepraszam Agnes ja...
- Ty co Kyle?Znowu uległeś czyjejś chorej teorii, a ja jak zawsze jestem pokrzywdzona.- tłumaczę i odpycham go od siebie. - Nie zabiłam twojej matki, ani żadnej innej kobiety czy dziecka. Wyjątek stanowią twoi strażnicy, ale nie muszę Ci tego tłumaczyć.
- Agnes ja myślałem... On mówił wiarygodnie, tak jakby to naprawdę miało miejsce... - Mówi brunet i spuszcza głowę.
- On czyli kto Kyle?
- Mój ojciec, wszystko to się zgadza z rzeczywistością....
- Zacznijmy od tego, że twój ojciec to kłamca i manipulant Kyle. Nie powinieneś go słuchać...
![](https://img.wattpad.com/cover/184436037-288-k174059.jpg)
CZYTASZ
Zagubiony w miłości
Short StoryOn- wychowany przez surowego ojca, żywi niechęcią do rasy ludzkiej. Ona- dziewczyna wychowana z dala od miasta, nauczona innych zasad życiowych. Czy razem uda im się ocalić zepsuty świat, czy oboje zapragną szcześcia i pokoju na tej planecie ?