T2 Rozdział 3

1.3K 30 3
                                    

Kyle

Nie rozumiałem o co chodzi Agnes. Zostawiłem ją na dosłownie parę minut w holu, a jej zachowanie diametralnie się zmieniło. Moje serce stanęło w miejscu, gdy zobaczyłem ją, próbując po raz kolejny odejść. Nie mogłem do tego dopuścić, była zbyt dla mnie cenna. Moje rozmyślania przerwała, wchodząca do pokoju Olivia.

- Hej kotku.. - mówi, próbując być przy tym kusząca. - Może byśmy zrobili coś ciekawego? - mówi przygryzając wargę. Normalny facet stwierdziłby, że jest to podniecające, ale w jej wersji było to najzwyczajniej w świecie obrzydliwe.

- Może innym razem, nie mam ochoty. - oznajmiam, po czym wstaję z łóżka i zmierzam w stronę drzwi.

- Jak to Cholera nie masz ochoty?! Dwa dni temu nie mogłeś się ode mnie oderwać!! - krzyczy rozzłoszczona.

- Dwa dni temu byłem głupi jak widać... - mówię i wychodzę z impetem zamykając drzwi. Z pierwszej chwili nie zauważam drobnej postaci przyglądającej się całemu zajściu. Dopiero, gdy odwracam się plecami do drzwi mojego pokoju,widzę drobną postać Agnes.

- To nie tak jak myślisz, ja... - próbuje zdolnie się wytłumaczyć, ale blondynka mi przeszkadza.

- Nie musisz się mi tłumaczyć... - mówi i spogląda na swoje splecione palce. Jasna Cholera, może i to nie najlepszy moment, ale bardzo mnie to kręciło. Wyglądała tak niewinnie, tak zagubiona. Moja mała mate, mój cały świat był tutaj z własnej woli. Chciałem do niej podejść, podnieść podbródek i pocałować jej pełne usta. Jednak nie miałem na ten gest odwagi, bałem się że mnie ponownie odtrąci lub znienawidzi. Wpatrywałem się w nią dłuższy czas, gdy na korytarzu zjawił się Arthur.

-Alfo, goście są już w sali obrad i czekają na twoje przybycie. - mówi, po czym czeka na moją odpowiedź.

- Dobrze, przekaż, że zaraz przyjdę. - odpowiadam swoim władczym głosem, na co Agnes wzdryga się. A jednak ta silna dziewczyna czuję do mnie respekt i strach, warto zapamiętać.

Arthur dawno zniknął z mojego pola widzenia, a więc niechętnie ruszam w stronę sali. Moje ruchy zostają jednak przerwane przez rękę blondynki, która chwyta mój nadgarstek. Odwracam się z szerokim uśmiechem i spoglądam na mojego aniołka, który z zmieszaniem wpatruje się w nasze ręce.

- Musiałabym kupić parę rzeczy... - próbuje się tłumaczyć, a ja mentalnie chcę się zabić. No oczywiście przecież moja mała, słodka mate nie ma nic w mieszkaniu oprócz mebli i telewizora. Skanuje ubiór dziewczyny i dopiero teraz dostrzegam, że jest ona ubrana w stare, zniszczone ubrania. - Czy mógłbyś mnie zabrać do jakiegoś sklepu?

- Oczywiście aniołku, ale po spotkaniu. - Mówię i delikatnie chwytam jej maleńką dłoń. - Kupisz co będziesz chciała. Daj mi tylko godzinkę. - mówię, a na twarz dziewczyny wstępuje przepiękny uśmiech, którego nigdy nie widziałem do tej pory.

- Dziękuję!! - woła uradowana i rzuca się mi na szyję, wdycham jej cudowny zapach i również ją obejmuję. Napawam się tą piękną chwilą dopóki, z sypialni nie wychodzi Olivia, która z hukiem zamyka drzwi. Agnes odskakuje ode mnie jak poparzona, a ja pozostaje w szoku.

- Przepraszam, poniosło mnie... - mówi zmieszana blondynka, a jej piękny uśmiech zastępuje strach.

-Nie masz za co prze... - w połowie zdania wcina się Olivia.

- Tak myślę. Nie zapominaj, że to jest mój narzeczony!- mówi wściekle brunetka i chwyta mnie pod ramię. Zmusza mnie ,byśmy szli w stronę sali. Rzucam przepraszające spojrzenie do mojej mate, ale ta tylko kiwa głową i wchodzi do swojego mieszkania.

Agnes

Nie wiem czemu rzuciłam się na szyję Kyle, po prostu poczułam się szczęśliwa, że zgodził się zabrać mnie na zakupy. Co prawda nie pracowałam, ale miałam parę groszy w kieszeni starej kurtki. Wyciągam mały plik pieniędzy i zaczynam je liczyć. Wzdycham ciężko wiedząc, że starczy mi raptem na kilka tanich produktów spożywczych i parę niedrogich butów. Siadam na skraju łóżka i wpatruje się w przepiękny widok za oknem. Las, który ciągnie się milami i ta piękna polana. Pragnę przemienić się w moją wilczą postać i godzinami biegać po nim, aż braknie mi sił. Jednak pamiętam słowa Aname, gdy kończyłyśmy nasz ostatni w życiu trening.

- " Nigdy nie pozwól by twoja wilcza strona, przejęła nad tobą całkowitą władze. To może zgubić ciebie jak i setki istnień na tej planecie." - od tego czasu nie podjęłam próby przemiany w wilka. Najzwyczajniej na świecie bałam się konsekwencji, które mogły po nim nastąpić. Byłam potworem, maszyną do zabijania, która nie cofa się przed niczym. Moja przyszywana matka wielokrotnie powtarzała, że jestem zbyt silna i muszę panować nad emocjami. Dlatego też gdy wpadłam w atak paniki, ziemia zaczęła drżeć, a ptaki ucichły. Byłam prawdziwym końcem świata, który mógł nastąpić po moim wybuchu gniewu. Dlatego też spędziłam w osamotnieniu przeszło rok, w którym zabijałam zwiadowców Evans'a. Pragnęłam zemsty za moich bliskich, ale teraz nie byłam pewna, kto jest winny ich śmierci.

Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi, niechętnie wstaję i ruszam w ich kierunku. Gdy je uchylam moim oczom ukazuje się radosny brunet.

- To co ruszamy? - pyta szczęśliwy, a ja zastanawiam się co jest tego powodem. Jednak kiwam potwierdzająco głową. Wychodzę z mieszkania i zamykam je. Już mamy ruszać w stronę wyjścia, gdy na naszej drodze staje Olivia. Patrzę na nią zrezygnowana i już wiem, że nasz wyjazd wcale nie będzie miły, a tym bardziej udany.

- Skarbie zabiorę się z wami jeśli pozwolisz, musimy kupić parę nowych rzeczy. - mówi piskliwie, aż chce się wymiotować.

- Jasne. - burczy Alfa, a jego twarz na powrót jest bez wyrazu.

Wspólnie docieramy do garażu i gdy już chcę siadać do auta Kyle'a uprzedza mnie brunetka. Zasiada na miejscu pasażera i niby to przepraszająco wzdryga ramionami. Zniesmaczona całą tą sytuacją, chcę usiąść z tyłu, ale drzwi są zablokowane.

- To jakieś żarty?! - krzyczę wewnętrznie, powstrzymując swój gniew.

- Wybacz, ale pojedziesz z Arturem, ja muszę obgadać parę spraw z moim narzeczonym. - mówi, a ja widzę coraz większą furie w oczach bruneta.

- Niech wam będzie! - mówię i podnoszę ręce w geście poddania. Sportowe auto Evans'a odjeżdża, a ja wzrokiem szukam bety, który ma mnie dowieść na wyznaczone miejsce.

Widzę czarnego jeep'a a w środku obiekt moich poszukiwań. Mężczyzna uśmiecha się pogodnie w moją stronę i klepie siedzenie obok siebie. Bez gadania wsiadam do samochodu i ruszamy w pełną "wrażeń" drogę. Przez pierwsze kilka minut siedzimy w kompletnej ciszy, dopiero Arthur postanawia ją przerwać...



Zagubiony w miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz