Rozdział 1

23K 825 44
                                    

         -Przepraszam...- wyszeptał w jej włosy, zamykając lekko oczy, do których zaczynały napływać pierwsze łzy. "Tak będzie lepiej skarbie, tak będzie lepiej..." jego głos zaczynał się łamać oraz ściszać, a powiekom coraz trudniej utrzymać było cisnące się na poliki krople łez. W końcu zaczęły one znaczyć wąskie ścieżki na jego delikatnej, bladej skórze, którą przycisnął lekko do czoła stojącej pod nim blondynki. Otulił ją swoimi ramionami, chowając przy sobie. Nie chciał jej stracić, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że tak będzie po prostu lepiej i lżej. 

          -Ja... Ja nie chcę znowu zostać sama. Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie rób mi tego.- szeptała, tuląc się do jego torsu oraz mocząc jego koszulkę swoimi łzami, które niepohamowanie wypływały z jej oczu. Z każdą chwilą było ich coraz więcej i więcej, twarz blondynki była więc już cała mokra. Nie chciała stracić kolejnej, ważnej w jej życiu osoby. Sama myśl o tym, że mogłaby ponownie zostać sama ze swoimi problemami, bez osoby, z którą mogłaby dzielić każdy kolejny dzień, wprawiała ją w rozpacz. W jej sercu panowała teraz ogromna pustka, czuła że powoli umiera cząstka jej. A cząstką tą był właśnie on. 

          -Żegnaj.- złożył ostatni pocałunek na jej ustach oraz czole, stawiając powoli kroki w tył. Dziewczyna trzymała z całych sił jego ręce, które poczęły niebezpiecznie opuszczać jej uścisk. W końcu nadeszła chwila, gdy nie czuła ich już w ogóle, a jego skóra po raz ostatnio musnęła jej nadgarstek. -Żegnaj...- szepnął już ostatni raz i otarł spływające po twarzy łzy. Następnie obrócił się na pięcie w tył i z bijącym jak młot sercem, zaczął oddalać się od zapłakanej dziewczyny, która upadła z bezsilności na kolana. Spojrzał jeszcze na jej delikatne rysy twarzy oraz oczy, które teraz stały się szare, pozbawione blasku. Przełknął głośno ślinę i spuścił głowę, odchodząc już na zawsze. 

~~

         Uderzała z całych sił o zawieszony w pokoju worek treningowy, całkowicie zapominając o wcześniejszym założeniu rękawic. Skóra jej dłoni stała się więc szybko cała zaczerwieniona, zaczęła także przeraźliwie piec. Zaciskała jednak mocno zęby, starając się zignorować ten ból fizyczny, który w porównaniu do tego psychicznego był niczym. Skupiała się na uderzaniu w worek, wyobrażając sobie, że w ten właśnie sposób pozbywa się wszystkich negatywnych emocji. Do uderzeń dołączyły wkrótce donośne krzyki, które przebiły tą okropną ciszę panującą w całym domu. Odgłosy, które wydobywały się z jej ciała były tak nieludzkie i głośne, że niewątpliwie słychać je było nawet na ulicy. Nie przejmowała się jednak taką drobnostką, w chwili tamtej liczyła się tylko ona i złość, która zawładnęła jej całym ciałem. Złość, rozczarowanie, żal. Te uczucia kłębiły się teraz w zakątkach jej wnętrza. 

          W końcu poczuła, jak traci już wszystkie siły oraz traci kontrolę nad swoim słabnącym ciałem. Opadła więc bezradnie na podłogę, czując jak do jej oczu zaczynają napływać słone łzy. Próbowała zatrzymać je w kącikach swoich oczu, zaciskając mocno powieki, a także usta, z których teraz powstała prosta, cienka linia. Nie udało jej się to jednak, gdyż po chwili po jej policzku spłynęła pojedyncza łezka, znacząc tym samym wąską dróżkę na jej bladej skórze. Czując, że nie wygra z napływającą nadal cieczą, otworzyła szeroko oczy i pozwoliła wtargnąć jej na poliki, które w jednej chwili stały się całe mokre. Krople łez mieszały się z kropelkami potu. Leżała tak przez dłuższą chwilę, wciąż wydobywając z siebie te okropne odgłosy, obijające się o ściany pokoju. Była słaba psychicznie, nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami. Nie potrafiła skrywać swoich uczuć, bo słabość zawsze była silniejsza i przeważała nad nią. Choć silna fizycznie, słaba psychicznie.

         Uniosła się w górę na łokciach i spojrzała w stronę zdjęcia, które znajdowało się na stoliku nocnym przy jej łóżku. Przedstawiało ono ją i chłopaka, który był jedyną osobą jaką posiadała. Był całym jej życiem, powietrzem, wsparciem, nadzieją na lepsze jutro. Od kiedy odszedł, pozostawiając ją samą, nie miała już siły do walki z życiem. Każdego dnia zastanawiała się, jak wspaniale byłoby opuścić tą planetę i przejść do tego lepszego świata. Nie musiałaby już martwić się o nic więcej, nie musiałaby cierpieć. Nie czułaby nic, nie słyszała, nie widziała, jej serce przestałoby bić, nie musiałaby wdychać zabijającego nas każdego dnia powietrza, a przede wszystkim nie musiałaby już żyć. Przestałaby istnieć, zostałaby już tylko wspomnieniem. Była jednak tchórzem i nie potrafiła od tak z dnia na dzień odejść z tej planety. Jedyne bowiem co ją trzymało jeszcze na tej planecie był właśnie ON. Wciąż miała nadzieję, że jeszcze kiedyś dane będzie im się spotkać, znów wpadnie w jego ciepłe, bezpieczne ramiona, ujrzy te niebieskie, wiecznie uśmiechnięte oczy oraz usłyszy jego kojący głos, który każdego dnia pocieszał ją i umacniał. 

          Z dnia na dzień nadzieja na to, że kiedykolwiek znowu się spotkają, nikła jednak coraz bardziej. Przestawała już wierzyć w to, że nadejdzie jeszcze kiedyś dzień, gdy spojrzy ponownie w jego oczy i ujrzy jego szeroki uśmiech, którym darzył ją każdego ranka, że usłyszy, iż jest jego skarbem. Że usłyszy te dwa cholerne słowa "kocham cię", które szeptał jej zawsze na dobranoc do słuchawki telefonu. Że jeszcze choć raz w swoim życiu będzie mogła zasnąć na jego unoszącej się powoli w dół i w górę klatce piersiowej. Przestawała wierzyć... 

xxxxxx

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz