Rozdział 17

2.8K 233 29
                                    

          Biegnąc przed siebie nie patrzyła w tył ani na boki, skupiła swój wzrok jedynie na drodze rozciągającej się przed nią, jakby z nadzieją, że nagle w magiczny sposób skróci się ona i już za rogiem wyrośnie dobrze znana jej kamienica, w której mieściło się mieszkanie Luke'a. Była przerażona, martwiła się do granic możliwości o chłopaka w obawie, że ten będzie wstanie sobie coś zrobić. Bowiem nawet przez telefon dokładnie była wstanie rozpoznać, w jak okropnym stanie znajdował się Hemmings. To nie był jej Luke. Słysząc to wszystko czuła, jakby rozmawiała z jakąś całkowicie inną osobą. W końcu jeszcze dzień wcześniej wieczorem, kiedy to rozstawali się ze sobą w drodze do swych domów chłopak szczerze się uśmiechał i nic nie wskazywało na to, że kolejnego dnia jego stan może ulec tak ogromnej zmianie. Brooklyn była więc kompletnie zdezorientowana i nie miała bladego pojęcia, co się właśnie działo. W jej głowie panowała całkowita pustka, nie była wstanie nawet wyobrazić sobie tego, co może właśnie dziać się w mieszkaniu Hemmingsa, jak chłopak może właśnie wyglądać. 

          W końcu, gdy już praktycznie brakło jej tchu, a łapanie powietrza w usta przychodziło jej z coraz większą trudnością, przed jej oczami ukazała się upragniona kamienica, na której widok natychmiast przyspieszyła. Biegnąc kilka razy potknęła się o własne nogi, upadając z całej siły na chodnik, obdzierając tym samym kolana oraz dłonie, jednak pomimo tego dzielnie podnosiła się w górę i dalej przebierała szybko nogami, tak jakby wcześniejsze sytuacji nie miały miejsce. Owszem czuła okropny ból w miejscach, na które upadła lecz w tamtej chwili nie był on tak ważny, jak Luke. Kochała go i to cholernie mocno, dlatego też chciała jak najszybciej znaleźć się u jego boku. Był on dla niej ważny i to okropnie, ważniejszy od wszystkiego innego. Nareszcie jej nogi zaprowadziły ją tuż pod ciężkie drzwi, które z trudem udało jej się otworzyć zważywszy na to, że podczas pokonanej przez nią trasy straciła wszelkie siły. Swoją drogą Brooke nawet nie zauważyła momentu, w którym Cassie odłączyła się od niej i najwyraźniej zrezygnowała z pomocy dziewczynie. Jednak szczerze? W tamtym momencie nie obchodziło ją to kompletnie, liczyło się tylko dotarcie jak najszybciej pod jego drzwi i dostanie się do środka mieszkania. 

          Już będąc pod drzwiami do środka zamieszkiwanego przez Hemmingsa mieszkania dokładnie słyszała straszny huk stamtąd dochodzący oraz głośny, drżący głos blondyna, który przyprawił ją o zimne dreszcze na całym ciele. Ciężko przełykając ślinę Richardson delikatnie pociągnęła za klamkę, z nadzieją że jest otwarte. Na całe szczęście po chwili drzwi lekko zaskrzypiały i pozwoliły jej na wejście w głąb mieszkania, które znajdowało się w stanie opłakanym. Jakieś stare zdjęcia kwiatów czy też drzew, zawsze witające już od progu przybyłego gościa teraz walały się po całej podłodze zniszczone. Szybki w ramkach były kompletnie rozbite. Najwyraźniej musiały one zostać z impetem rzucone o podłogę, gdyż zdecydowanie nie wyglądało to tak, jakby spadły one same bez czyjejś pomocy. Wstrzymując oddech w płucach dziewczyna zdecydowała się na ruszenie w przód, skąd dochodził ją głośny szloch Hemmingsa oraz tupot stóp, co świadczyło o tym, że chłopak nerwowo porusza się po całym salonie. Zanim jednak zawitała do miejsca tamtego przymknęła delikatnie oczy i wzięła kilka głębszych wdechów, nie będąc pewną na co powinna się przygotować wchodząc do środka. W końcu odważyła się na ten jeden krok i gdy tylko go zrobiła, jej oczy otworzyły się szerzej, a w ich kącikach zamajaczyły łzy.

          Przy jednej ze ścian z rozczochranymi na wszystkie strony włosami oraz zaczerwionymi od płaczu oczami siedział Luke, spoglądając pustym wzrokiem w ścianę naprzeciw. Spomiędzy jego drżących ust wydobywało się mnóstwo przekleństw oraz szlochów, poprzedzanych powtarzanymi ciągle słowami "Nienawidzę ich". Patrząc na niego Brooklyn czuła się, jakby patrzyła właśnie na całkiem obcą jej osobę. Gdzieś w głębi serca czuła, że to nie jest jej Luke, to nie jest ten chłopak, którego znała. Pomimo wszystko jednak, pomimo strachu i wszelkich wątpliwości postanowiła podejść do niego i spróbować jakoś go uspokoić, ponieważ doskonale wiedziała, że to od tego musi zacząć. Nie miała pojęcia jak, lecz warto było jakoś spróbować. Powoli, nie spiesząc się podeszła więc w przód, na co oczy chłopaka skierowały się właśnie w jej stronę. Mroźne, obojętne, pozbawione jakichkolwiek uczuć. Niepewnie zatrzymała się w połowie kroku, nagle jakby wahając się przed tym czy powinna to robić. Doszła jednak do wniosku, że nie może go tak zostawić. Dlatego też już po chwili znajdowała się tuż naprzeciw Luke'a, który równie pustym wzrokiem jak wcześniej przypatrywał się ze zdziwieniem każdemu jej ruchowi, zalewając się w dalszym ciągu potokiem łez. Przełykając głośno ślinę Brooklyn delikatnie wyciągnęła w przód swoją rękę, z zamiarem otarcia kolejnych kropelek cieczy z jego bladych policzków. Ten jednak gwałtownie odwrócił swoją głowę. 

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now