Rozdział 20

2.1K 177 29
                                    

          Od dobrych kilkunastu minut leżała z zamkniętymi oczami pośród rozkopanej, błękitnej kołdry, udając że w dalszym ciągu pochłonięta jest przez krainę snów. Leżała tak, rozmyślając nad wszystkim i nad niczym, wymyślając w swojej głowie własne scenariusze swojego życia, a przede wszystkim zastanawiając się, jak wyglądałaby teraz relacja jej i Luke'a, gdyby nie ta nagła zmiana blondyna. Jak niesamowicie dalej byłoby żyć w tym kolorowym obrazku, jaki jeszcze nie dawno udało im się razem stworzyć. I leżałaby tak zapewne dalej, pogrążona we własnych myślach, gdyby nie fakt, że nagle do jej uszu dotarło siarczyste przekleństwo, a także odgłos zasuwanego zamka, co świadczyło o tym, że Luke jest w pokoju, a co najważniejsze; coś kombinuje. Zanim jednak rozchyliła swoje powieki, wzięła głęboki oddech oraz policzyła w myślach do dziesięciu, mając nadzieję, że chłopak znowu nie wymyślił czegoś głupiego. Kiedy już poczuła, że jest gotowa na wszystko otworzyła swe oczy i w jednym momencie zastygła w bezruchu. Przez chwilę wpatrywała się w chłopaka z lekkim zmieszaniem, nie bardzo wiedząc, co dokładnie on robi, po chwili zdając sobie jednak sprawę z tego o co chodzi. Niepewnie przełknęła ślinę, zauważając że chłopak nie spostrzegł jej pobudki i w dalszym ciągu pakuje swoje rzeczy do jednej z walizek, którą przytargał do jej domu w momencie jego tymczasowej przeprowadzki. Na samą myśl o tym, że chłopak prawdopodobnie właśnie planuje powrót do domu przed jej oczyma zrobiło się ciemno, a w głowie zawirowało niebezpiecznie. W końcu bez jej opieki, samotnie w mieszkaniu mógł zrobić o wiele więcej głupstw niż udało mu się wykonać do tamtej pory. Bez niej narażony był na niebezpieczeństwo i, choć brzmiało to niezwykle dziwnie, na samego siebie. Nieco przerażona, podniosła się delikatnie z łóżka, pocierając swoje wciąż lekko zaspane oczy oraz podążyła w stronę chłopaka, stając tuż za nim. Na początku po prostu stała, przypatrując się temu, jak pośpiesznie wkłada kolejne ciuchy do środka ogromnej walizki, aż w końcu nie mogąc wytrzymać, szybko zamknęła bagaż i spojrzała wyczekująco w jego zdezorientowane błękitne tęczówki.

          -Luke, co ty robisz?- zapytała bez żadnych ogródek, znacząco tupiąc swą lewą nogą oraz zakładając ręce na piersi, które nagle niespokojnie zaczęły drżeć. Przez dłuższą chwilę chłopak nie odpowiadał na jej pytanie, wpatrując się speszonym wzrokiem w zamkniętą przez Brooklyn walizkę, jakby z nadzieją, że ta jakoś mu pomoże. Kiedy jednak zdał sobie sprawę z tego, że to bez sensu, spojrzał w oczy blondynki i podszedł bliżej jej ciała, delikatnie otulając ją swymi ramionami. 

          -Wracam do siebie, do mieszkania i do pracy. Nie chcę być już dłużej dla ciebie problemem, Brooklyn. Widzę jak cierpisz przez to wszystko i... ten widok cholernie mnie rani. Poradzę sobie sam, naprawdę. Muszę wrócić do normalnego życia, siedzenie na miejscu i tylko krzywdzenie ciebie nic mi nie da.- mruknął pod nosem, gładząc dłonią jej rozpuszczone, miękkie włosy, a także plecy, na których wyczuć mógł przeraźliwe dreszcze, przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa. Dziewczyna choć niechętnie kiwnęła głową oraz delikatnie musnęła jego usta, ponownie wtulając się w jego klatkę piersiową. Pomimo tego, że bała się, iż chłopak po prostu sobie nie poradzi będąc samemu, że zrobi sobie krzywdę, coś czego będzie długo żałować, nie mogła go zatrzymywać. To było jego życie i jego decyzje. Miała jednak nadzieję, że chłopak nie zrobi niczego głupiego mieszkając samemu w mieszkaniu i że będzie bezpieczny. Liczyła także na to, że w pracy również będzie próbował się powstrzymywać w razie czego od ataków i nie zrobi nikomu żadnej krzywdy. Na samą bowiem myśl, iż mógłby przez nagły przypływ emocji komuś coś zrobić, robiło jej się ciemno przed oczami.

          Musiała jednak uwierzyć w to, że Luke sobie poradzi. Musiała mu zaufać. 

~~

          Pierwszy dzień pracy, po urlopie jaki zafundował sobie Hemmings ze względu na całą zaistniałą w jego życiu sytuację, minął chłopakowi zaskakująco szybko i nawet nie zorientował się, kiedy w jego dłoniach wylądowała ostatnia szklanka do przetarcia, a wcześniej zapełnione nowymi klientami wnętrze pomieszczenia stało się puste. Zawzięte rozmowy ucichły, powodując powstałą ciszę, która unosząc się w powietrzu niosła ukojenie dla uszu pracowników, którzy po huku panującym w kawiarni za dnia wreszcie mogli odpocząć. Cassie, która po kolejnym dniu liczącym naprawdę mnóstwo klientów była kompletnie wyczerpana i opadała wręcz z sił, z delikatnym uśmiechem na twarzy oraz wyraźną ulgą podeszła do drzwi kawiarni, zawieszając na nich kartkę z napisem "zamknięte". Od samiutkiego rana czekała tylko na moment, w którym będzie mogła to uczynić, dlatego kiedy ten wreszcie nastał zrobiła to z wielką przyjemnością. Następnie obróciła się z powrotem do Hemmingsa, a jej uśmiech momentalnie znikł z twarzy. Widok chłopaka szorującego z zapałem blat, za którym się znajdował, natychmiast przypomniał jej bowiem o tym, iż tak naprawdę zamknięcie kawiarenki, nie wiąże się wcale z ostatecznym zakończeniem jej pracy. Pozostawała przed nią oraz jej towarzyszem jeszcze co najmniej jedna godzina, którą mieli poświęcić na dokładne sprzątnięcie lokalu po klientach oraz przygotowanie miejsca ich pracy, na następny dzień. Na samą tą myśl na jej ustach zawitał szeroki grymas, nogi odmówiły posłuszeństwa, a z ust wydobyło się przeciągłe jęknięcie. Wykończona już do granic możliwości, opadła zrezygnowana na najbliżej znajdujące się jej ciała krzesło i spojrzała błagającym wzrokiem w oczy Hemmingsa, który przyglądał się jej z wyraźnym niezrozumieniem. Dopiero po chwili zrozumiał o co musiało chodzić brunetce, na co wywrócił swoimi oczyma oraz głęboko westchnął.

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now