Rozdział 13

4.2K 281 13
                                    


~~

         Brooke ze znudzeniem wpatrywała się w położoną naprzeciw jej stolika jasną ścianę, wybijając placami bliżej nieokreślony rytm na czyściutkim, ledwo co przetartym przez Hemmingsa blacie, o który leniwie opierała się jednym z łokci. Już od dwóch godzin siedziała bezczynnie w tamtym miejscu, oczekując na to, aż Luke nareszcie skończy swą zmianę, a pałeczkę przejmie Cassie, która tego dnia nie była najwyraźniej w zbyt dobrym nastroju, gdyż co chwila uprzykrzała Hemmingsowi życie swoimi bezsensownymi docinkami, czy też pretensjami co do jego pracy. Raz nie pasowało jej to w jaki sposób blondyn przetarł ściereczką kubki, później przeszkadzało jej to, że chłopak podczas pracy nucił coś pod nosem, aby potem przyczepić się do tego, że niestarannie przetarł kilka stolików znajdujących się pod oknem. Widocznie chłopak już resztkami sił powstrzymywał się przed wywaleniem brunetki zza lady, która w sumie znalazła się tam praktycznie znikąd do tego niepotrzebnie, gdyż w tej chwili jej zmiana jeszcze miała nie nastąpić. Brooklyn widziała dokładnie jak z każdym kolejnym słowem jej przyjaciółki zaciska coraz mocniej usta oraz błagalnym wzrokiem spogląda tuż w jej brązowe tęczówki, opuszczając bezradnie swoje ramiona. Blondynka reagowała na to chichotem oraz delikatnym wzruszeniem ramion, doskonale wiedząc, że tak czy siak jej interwencja lub jakiekolwiek próby dotarcia do przyjaciółki byłyby tylko zwykłą stratą czasu. Cassie była jaka była i naprawdę gdy miała zły humor, kiedy to zazwyczaj gnębiła wszystkich dookoła, lepiej było się trzymać od niej z daleka, omijać ją jak najszerszym łukiem. Pech chciał jednak, że akurat właśnie tego dnia, gdy jej nastrój był wręcz okropny na jej drodze pojawił się Luke i to właśnie jego postanowiła obdarzyć tym niezwykle ogromnym zaszczytem oraz wyżyć się na nim raz, a porządnie. Chyba nawet sprawiało jej to przyjemność tym bardziej po tym, jak dowiedziała się, że rana na czole Brooklyn to jego zasługa. A jeśli chodzi o Brooklyn to Cassie martwiła się o nią cholernie i zrobienie jej jakiejkolwiek krzywdy przez kogokolwiek równało się z niemiłym spotkaniem z brunetką, która w swoim niewielkim ciele posiadała ogromne pokłady siły. Oczywiście dziewczyna była miła, nie była wcale złośliwa, ale tylko do momentu, gdy ty także nie wchodziłeś jej za skórę. W innym przypadku potrafiła pokazać swe pazurki.

          -Długo jeszcze?- w końcu nie wytrzymała i była zmuszona do jęknięcia tych paru słów w stronę blondyna, który po raz kolejny wysłuchiwał kazania wypływającego tuż z ust Cassie, która słysząc głos Brooklyn nagle zamilkła. Widocznie było to na rękę blondynowi, który natychmiast odetchnął z ulgą oraz uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny, poczynając rozwiązywać swój pobrudzony mlekiem fartuch.

          -Nie, w sumie to moja zmiana już się skończyła, więc możemy iść.- odpowiedział oraz podał wcześniej zdjęty fartuszek Cassie, która pospiesznie zarzuciła go na swoje ciało i w tempie ekspresowym udała się do stolików pod oknem, poczynając wycierać je energicznie szarą szmatką. Tak, zdecydowanie dziewczyna nie była dzisiaj w najlepszym nastroju i potrzebowała chwili samotności, aby ochłonąć. Biada klientom, którzy w tym samym momencie weszli do środka kawiarenki, pewne było bowiem, że nie zostaną potraktowani przez zirytowaną bóg wie czym brunetkę zbyt miło. 

          -A dokąd idziemy?- zapytała z zaciekawieniem Brooklyn, gdy razem z Lukiem w końcu opuściła kawiarnię. Chłopak przystanął na chwilę w połowie kroku oraz zamyślił się głęboko, nie będąc samemu do końca pewien, gdzie chciał zabrać w momencie tamtym blondynkę. Pomysł z wypadem z nią gdzieś po pracy wpadł do jego głowy nagle, całkiem niespodziewanie i nie zdążył dokładnie tego wszystkiego przemyśleć.

          -Tak szczerze powiedziawszy to nie wiem. Możemy iść wszędzie i nigdzie.- wzruszył delikatnie ramionami, spoglądając na stojącą przy jego boku dziewczynę, która z lekkim uśmieszkiem na ustach spojrzała w stronę znajdującej się niedaleko dróżki, prowadzącej na plażę, gdzie zazwyczaj o tamtej porze nie przechadzało się zbyt wiele osób. W spokoju mogli więc odbyć tam wspólny spacerek, trochę porozmawiać, pobyć ze sobą.

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now