Epilog

2.4K 134 24
                                    

     Brunetka stała od dłuższej chwili w całkowitym bezruchu, z przymkniętymi oczami, powoli nabierając powietrza do swoich ust. Próbowała zachować w ten sposób zgromadzone w jej oczach łzy, który usiłowały pojawić się na jej policzkach i przypomnieć o tej ogromnej stracie. O tej małej istotce, która była dla niej niczym siostra i która dała się porwać w sidła uczucia zwanego miłością. Która była zdolna poświęcić swoje własne życie dla własnego chłopaka, który tak naprawdę nie był do końca świadomy rzeczywistości. Zamknięty w swoim własnym świecie, żył własnymi zasadami z przekonaniem, iż śmierć będzie lepsza niż wyciągnięcie do kogoś ręki. Gdyby tylko spróbował sięgnąć po pomoc... Gdyby obydwoje odważyli się podjąć tej walki o ten jakże cenny dar, może wtedy ta historia potoczyłaby się całkowicie inaczej? A przede wszystkim, może gdyby Brooklyn w porę ocknęła się ze swojego transu teraz nie leżałaby pod grubą warstwą gleby, pogrążona we wiecznym śnie? Tego jednak nikt miał się już nie dowiedzieć. Pozostawały tylko wyobrażenia i pytania, na które odpowiedzi miały nigdy nie nadejść. Także i poczucie winy. Cassie nie mogła bowiem sobie wybaczyć, że to ona nie zrobiła tego jednego stanowczego kroku. Że jednak nie wtargnęła do ich życia z butami, aby jakoś spróbować pomóc. Uratować ich przed tym tragicznym końcem. Nie dała rady. Nie potrafiła uchronić Brooklyn przed tym toksycznym związkiem. Bo co mogła zrobić, skoro Brooklyn zdawała się być kompletnie zapatrzona w Luke'a i nie myślała rozsądnie? Co mogła zrobić, skoro dziewczynie wydawało się, iż to ten jedyny? Według Cassie to nie była miłość. A przynajmniej nie taka jaka powinna być. Ich miłość była ciągłym cierpieniem i pasmem nieszczęść. Ranieniem siebie nawzajem.

     Poczucie winy. Ogromna tęsknota. Palące uczucie pustki. 

     Cassie była wręcz przekonana, że nigdy do końca swojego życia nie zapomni tego jednego dnia i widoku, który śnił jej się od tamtej pory każdej nocy, nie dając spokoju, dręcząc ją i wywierając jeszcze większe wyrzuty. Bowiem to ona ich wtedy odnalazła. 

     Brooklyn od dłuższego czasu nie odbierała jej telefonów, nie dawała żadnych oznak życia, co zaczęło martwić jej przyjaciółkę. Zaczynała coraz częściej myśleć o tym, co mogło się takiego wydarzyć albo czego mógł się dopuścić Luke, w końcu był wręcz nieobliczalny. Coraz więcej czarnych scenariuszy pojawiało się w jej głowie, wyobraźnia podsuwała kolejne obrazy, które w końcu popchnęły ją wprost pod drzwi domu dziewczyny. Domu, w którym tak naprawdę nikogo już nie było. Domu, który od dłuższego czasu był po prostu martwy. Tak jak jego właścicielka. W końcu skierowała się w stronę ogrodu, chcąc stamtąd wejrzeć przez okna do środka, z nadzieją iż w środku ujrzy jakiekolwiek oznaki życia. Chociażby niewielki cień, który dałby jej pewność, że ktoś jest na pewno w środku, żywy. To co zobaczyła w ogrodzie przeszło jednak jej najśmielsze oczekiwania. Głowa wręcz natychmiast poczęła przeraźliwie pulsować. Pojawiło się uczucie mdłości, spowodowane nieprzyjemnym zapachem krwi oraz widokiem przebitego na wylot nastolatka. Nastolatka, w którym rozpoznała Luke'a. Wszystko co działo się później w głowie Cassie zdawało się być niewyraźne, jakby widziała to przez mgłę. Wycie syren, krzyki zbiegających się gapiów, te wszystkie przerażone twarze, nie mające pojęcia o tym co się dzieje. Aż w końcu widok jej martwego ciała. Pierwsze łzy i silne ręce policjantów, usiłujące odciągnąć ją od miejsca zdarzenia. 

     Wiadomość o odbywającym się niebawem pogrzebie. Wsadzana w głąb ziemi trumna, a teraz widok nagrobku, który łamał jej serce. Świadomość tego, że Brooklyn Richardson już nigdy nie będzie żywa, a wszystko za sprawą Luke'a Hemmingsa, chłopaka który postanowił wybrać najszybszą formę ucieczki od swoich problemów, zdawała się jeszcze do końca do niej nie docierać. Jakby w dalszym ciągu miała nadzieję, iż to wszystko tak naprawdę jest tylko koszmarem, z którego wybudzi się nagle w środku nocy zalana zimnym potem. Była to jednak rzeczywistość. Cholerna rzeczywistość, która najwyraźniej nie znała litości, w końcu zakańczając to wszystko w tak okrutny sposób. 

     Według Cassie, Brooklyn nie zasłużyła sobie na taką śmierć. Nie zasłużyła na to wszystko co ją spotkało. Zasługiwała na to, aby żyć i szukać szczęścia na naszej planecie. Po tym co przeszła, po tej całej walce której się podjęła, zasługiwała na wszystko co najlepsze. Ale nie na śmierć. Nie na taki koniec. 

     A Luke? Luke Hemmings w jej oczach był zwykłym potworem. Nie miała pojęcia co tak naprawdę wydarzyło się wtedy w domu Brooklyn, jak wyglądała ta cała sytuacja. Ale wiedziała jedno; nie ważne co się wydarzyło, tak naprawdę nie była to wina jej, a Luke'a. To nie musiało się tak skończyć. Finał tej historii nie musiał tak wyglądać. A jednak on postanowił wpakować się do grobu, zabierając przy tym ze sobą Brooklyn. Tak po prostu.

     Brooklyn chciała być tylko szczęśliwa przy boku chłopaka, którego kochała. Chyba nikt jednak nie przypuszczał jak wielką cenę zapłaci za tę miłość.



I Hate You ➡ l.hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz