Rozdział 4

8.6K 462 35
                                    

          -Wiesz czego tutaj brak?- malutki chłopczyk o blond grzywce oraz niebieskich oczkach, pochylił się nad rysunkiem swojej koleżanki, która poruszała szybko ołówkiem, sprawiając przy tym, że na białej kartce papieru powstawał teraz ogromny szkic róży. Kiedy jednak usłyszała słowa blondyna, przerwała swoją pracę i upuściła ołówek na stolik, aby wysłuchać tego co ma jej do powiedzenia Luke. -Brak tutaj TALENTU.- podkreślił ostatnie słowo, podpierając się po bokach oraz kręcąc swoją głową. Następnie poklepał swoją przyjaciółeczkę po ramieniu, chcąc okazać jej w ten sposób wyrazy współczucia związane z rzekomym jej brakiem talentu artystycznego. Dziewczynka, która poczerwieniała ze złości, wstała od stolika i uderzyła starszego od siebie kolegę mocno w tył głowy, wysuwając swoją dolną wargę w przód. Reakcja Hemmings'a była natychmiastowa, gdyż zaraz po uderzeniu ze strony koleżanki, oddał jej ze zdwojoną siłą przez co ta upadła na kolana, obdzierając je. Na podłogę zaczęła cieknąć krew, na której widok blondyn stanął jak wryty i otworzył szerzej oczy. Z transu wyrwał go dopiero przeraźliwy płacz dziewczynki, która trzymała się mocno za obolałe kolana. 

          -Przepraszam Brooklyn, ja naprawdę nie chciałem! Brooklyn proszę, nie gniewaj się. Brooklyn!- chłopczyk także zaczął płakać, gdy dziewczynka unikała jego wzroku. W końcu nie wytrzymał i złapał jej policzki w swoje dłonie, tak aby spojrzała prosto w jego twarz. Otarł łzy z jej delikatnej skóry swoim kciukiem oraz przytulił malutką dziewczynkę do siebie, tak że teraz schowana była cała w jego ramionach. Zaczęła płakać w jego czarną koszulkę, jednakże on się tym nie przejmował. Przytulał ją mocno do siebie, gładząc swoją niewielką rączką jej włosy, jakby chciał sprawić w ten sposób, aby Brook trochę ochłonęła i uspokoiła się. W domu nie było jej rodziców, więc nie wiedział kompletnie, co zrobić z jej wciąż krwawiącymi kolanami. Postanowił, że obwiąże je bandażem, a resztą zajmie się pani Richardson, gdy razem ze swoim mężem wrócą z zakupów z pobliskiego sklepu. 

          -Luke?- szepnęła do niego, gdy w końcu wypuścił on ją ze swego objęcia. Chłopczyk uśmiechnął się pocieszająco w jej stronę i pomógł usiąść na kanapie, kładąc jej nogi na jednym z koców. Gdy usłyszał swoje imię, podniósł wysoko główkę i uniósł swoją brew w górę. -Wiesz... Jesteś nawet fajny.- podsumowała dziewczynka i uśmiechnęła się do chłopczyka, którego choć znała dopiero dwa tygodnie już zdążyła bardzo polubić. Lucas klasnął wesoło w swoje rączki i ucałował przyjaciółkę w policzek, biegnąc do kuchni, gdzie nad zlewem znajdowała się apteczka. Podsunął w tamto miejsce krzesło, ponieważ jego wzrost nie pozwalał mu na bezpośrednie dostanie do szafki. Wszedł ostrożnie na mebel i stanął lekko na palcach, aby wyciągnąć apteczkę, a następnie zrzucić na podłogę kilka bandaży i nożyczki. 

          -Luke! Coś się stało?!- krzyknęła przerażona hukiem, jaki wywołał upadek nożyczek, dziewczynka i wychyliła się lekko za kanapy, aby spojrzeć w stronę kuchni. Kiedy jednak zobaczyła, że Hemmings wychodzi cały i zdrowy z pomieszczenia, odetchnęła z ulgą oraz oparła się na łokciach o oparcie kanapy, spoglądając na poczynania blondyna. Obwiązał on jej kolana grubą warstwą bandaży i zawiązał, tak aby wytrzymały one do przyjścia rodziców blondynki. Gdy skończył, odstawił resztę niepotrzebnych rzeczy na bok i z dumnie uniesioną głową, spojrzał na swoje dzieło, uśmiechając się lekko pod nosem. 

          -Może zostaniesz ratownikiem?- zapytała dziewczynka, patrząc z uznaniem na to, z jaką starannością zawiązał on bandaże na jej kolanach. Chłopczyk prychnął pod nosem, kręcąc głową na boki, tak jakby opowiedziała ona właśnie najlepszy żart na całym świecie. 

          -Och, głupiutka Brooklyn.- zaśmiał się i usiadł obok niej. Objął ją swoim ramieniem i pogładził opuszkami palców obolałe kolana, na co ta lekko syknęła z bólu. -Ja będę pisał piosenki. Będę je pisał dla ciebie. I będę je śpiewał dla ciebie. I będę je grał dla ciebie. I wszystko będę robił dla ciebie! Co ty na to, żebyśmy już zawsze wszystko robili razem? Zgadasz się? Powiedz tak!- uśmiechnął się do dziewczynki, wstając gwałtownie z kanapy. Stanął przed nią i uklęknął na kolana, wysuwając swoją dolną wargę w przód oraz składając swoje ręce, jak do modlitwy. Brooklyn zrobiła natomiast zamyśloną minę i podrapała się po brodzie, spoglądając kątem oka na wciąż klękającego przed nią przyjaciela.

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now