Rozdział 18

2.8K 221 11
                                    

          Poranne słońce wtargnęło do środka pokoju, otulając twarz znajdującej się w błogim stanie Brooklyn, która wtulona w miękką poduszkę pod głową, czując ciepłe promienie natychmiast poruszyła się delikatnie i wydobyła z siebie przeciągły jęk, przewracając się z boku na plecy. Niechętnie poczęła otwierać delikatnie swe jeszcze zaspane oczy oraz dokładnie zilustrowała wzrokiem pokój, w którym aktualnie się znajdowała, wpadając w lekką dezorientację, gdy spostrzegła obce jej wnętrze. Dopiero po dłuższej chwili zamyślenia przypomniała sobie o dniu poprzednim, na co w jej oczach wręcz natychmiast zamajaczyło kilka niewielkich łez. Tak bardzo chciała nie pamiętać tej sytuacji, wymazać ze swojej głowy widok Luke'a w tym okropnym stanie. Nie dawał on jej bowiem spokoju przez całą noc, przeraźliwie ją dręcząc. Ochłonęła jednak szybko i wyrzucając na chwilę ze swojej głowy te wszystkie niemiłe przeżycia, przełknęła głośno ślinę oraz przejechała dłonią po pustym miejscu obok. Idealnie pościelona, chłodna pościel obok świadczyła o tym, że chłopak już dawno wstał. Może poszedł do pracy? Myśl ta delikatnie przeraziła Brooklyn, gdyż bała się ona o to, że chłopak najzwyczajniej w świecie wpadnie w podobny szał przy którymś z klientów. Na szczęście jej przypuszczenia okazały się złudne, gdyż z kuchni dobiegły ją delikatne postukiwania o blat prawdopodobnie stołu, co dowodziło o tym, iż Luke dnia tamtego odpuścił sobie kawiarnię i pozostał w domu. Brooke odetchnęła głęboko z ulgą oraz przeciągając się na wszystkie strony, podniosła się ociężale z miękkiego posłania, masując prawą dłonią swój kark. Trasę dzielącą ją od kuchni pokonała w tempie żółwim, przede wszystkim przez to, iż nie była jeszcze w pełni rozbudzona i nie odzyskała w pełni swojej świadomości. Dopiero w drodze na miejsce powoli dochodziła do siebie, aż w końcu przyspieszyła kroku niepewnie wychylając się zza ściany, aby zerknąć na to, co dzieje się w pomieszczeniu przed nią.

          W kuchni pod lekko uchylonym oknem, przy stole z kubkiem gorącej herbaty siedział lekko przygarbiony Luke, który swym pustym wzrokiem wpatrywał się w krajobraz za oknem, kompletnie zapominając o stygnącym napoju przed nim, a także całym świecie go otaczającym. Najwyraźniej zatracił się kompletnie w swoich myślach, które prawdopodobnie nie były zbyt kolorowe, ponieważ blondyn wyglądał na smutnego, przybitego. Po tym czasie, kiedy to zazwyczaj na jego ustach gościł szeroki uśmiech, a śmiech chłopaka wypełniał każdy zakątek mieszkania lub jej domu, trudno było się przyzwyczaić Brooke do widoku tak smutnego chłopaka. Było to dla niej kompletnie dziwne i nie potrafiła przyzwyczaić się, do takiego wyrazu twarzy Luke'a. Niechętnie podeszła jednak w przód, uśmiechając się delikatnie do Hemmingsa, gdy ten obrócił wzrok, jakby z nadzieją, że ten odwzajemni jej gest i już po chwili jego twarz rozjaśni piękny, szeroki uśmiech. Tak się jednak nie stało. Puste, chłodne oczy chłopaka zilustrowały ją jedynie od dołu do góry, aby następnie powrócić znów na okno, za którym ulice Sydney powoli budziły się do życia. Westchnęła ciężko, widząc że chłopak celowo próbuje ją zignorować, jakby bał się dziewczyny lub wstydził się przed nią tego, co zaszło dnia poprzedniego. Bo tak właściwie było. Miał sobie za złe, że musiała go widzieć w takim stanie i bał się, że teraz może się ona od niego odwrócić. W końcu, kto chciałby mieć do czynienia z kimś takim jak on? Z takim potworem?

          -Mam rozumieć, że teraz masz zamiar tak po prostu mnie ignorować? Posłuchaj Luke, uwierz mi, że bez względu na to, jaki jesteś ja nigdy...

          -Pamiętasz? Ja też tak mówiłem trzy lata temu, ale jak widzisz kłamałem. Skąd mam więc mieć tą pewność, że twoje słowa nie są zwykłym kłamstwem? Teraz możesz tak mówić, ale co będzie później? Brooklyn to nie jest na pewno jednorazowa akcja. To na pewno będzie się powtarzać, a ja boję się, że ty w końcu tego nie wytrzymasz i tak jak wszyscy odwrócisz się ode mnie. Po prostu się boję.- wypowiedział prawie szeptem, nie pozwalając dokończyć Brooklyn zaczętej przez nią wypowiedzi. Zaciskając mocniej palce na kubku z chłodną już herbatą, wreszcie uraczył ją jednym, przelotnym spojrzeniem i głęboko wzdychając wstał gwałtownie od stołu, wylewając wcześniej przygotowany napój do zlewu. Ochota na niego bowiem już przeminęła, zresztą miał dziwne wrażenie, że nie byłby wstanie przełknąć nawet łyka jakiejkolwiek cieczy w tamtym momencie. Nie mówiąc nic więcej opuścił kuchnię, pozostawiając Brooklyn samą z milionem pozostawionych bez odpowiedzi pytań, które nagle ugrzęzły gdzieś w jej gardle, nie chcąc wyjść na wolność. Było ich tak wiele, że stworzyły one jedną wielką blokadę w jej gardle, nie pozwalając tym samym na wydostanie się żadnego z nich. Głęboko wzdychając blondynka pokręciła więc głową, opierając się ciężko o oparcie krzesła za nią. Swymi brązowymi tęczówkami spojrzała na budzące się ze snu Sydney, próbując jakoś samej odpowiedzieć na te wszystkie pytania.

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now